A ja nie rozumiem, Zosiu, ty mnie nie lubisz? zapytała teściowa, ręce wspierając na biodrach, oznajmiając swój zamiar na zamieszkanie u młodych pod pretekstem remontu. No bo jak to będzie! Może na miesiąc, może i na pół roku się zatrzymam, jeżeli mi u was spodoba! Remont, sama wiesz, to nie jest coś, co można śpieszyć!
Zosia włożyła wiele wysiłku, by przekonać męża do życia z dala od jego rodziców. Pierwsze miesiące po ślubie Tomek stanowczo odmawiał wyprowadzki z rodzinnego domu:
Ola, co cię tak niepokoi? Przecież żyjemy całkiem dobrze! Mamy własny pokój, nikt nam się nie wtrąca. Po co wydawać pieniądze na wynajem?
Tomek, naprawdę ci to odpowiada? Twoja mama, wybacz, ale jest po prostu bezceremonialna! Wczoraj wparowała do łazienki, gdy brałam prysznic, choćby drzwi nie zamknęła, zaczęła odsuwać zasłonę i wrzeszczeć: Co ja tam nie widziałam!
Tomek się zaśmiał:
No, mama po prostu tak ma. Mieszka sama, nigdy drzwi nie zamyka. Poczekaj trochę, niedługo powinna się udać sprzedaż mojego mieszkania, klienci poprosili o przesunięcie transakcji o kilka miesięcy. Jak tylko sprzedamy, dołożymy pieniądze od twoich rodziców i się wyprowadzimy. Po co teraz wynajmować?
Zosia znosiła cierpliwie. Teściowa, Danuta Januszewska, naprawdę była bezceremonialna najpierw mówiła, a dopiero potem myślała.
Zosiu, nie zaszkodziłoby ci trochę schudnąć mówiła każdego ranka Danuta Januszewska. Boczki wiszą! Bardzo nieładnie. Ja, gdy wychodziłam za mąż, ważyłam tylko 45 kilogramów. Mój pierwszy mąż, ojciec Tomka, mógł objąć talię dwoma palcami!
Ciekawe, co was tak roztyło? myślała w duchu Zosia. Boże, żeby już to się skończyło!
Mieszkanie w końcu sprzedali, dołożyli oszczędności i kupili nowe. Zosia wyprowadzała się od teściowej ze łzami euforii w oczach.
Spokój nie trwał długo Danuta Januszewska, tęskniąc za synem, zaczęła się regularnie wpadać:
Tomek, proszę, może chociaż te weekendy spędzimy bez twojej mamy? prosiła Zosia. Na prawdę, nie wytrzymam jej gadaniny! Gdy przychodzi w sobotę, po trzech godzinach mam odklepane ucho! Ona nie potrafi po prostu mówić, musi ciągle wyciągać odpowiedzi!
Zosiu, jak sobie to wyobrażasz? Mama przyjdzie, a ja jej powiem: No to się widzieliśmy, papa!? Ona by się obraziła, a ja nie potrafię tak postąpić. Jesteśmy dla siebie jedyną rodziną.
Gdy Zosia zaszła w ciążę, Danuta Januszewska potroiła wysiłki. Miała mnóstwo wolnego czasu, więc wszędzie chodziła za synową po zakupy, do lekarza, a choćby na USG:
To moja wnuczka! Albo wnuczek mówiła Danuta dumnie do lekarza. Proszę zrobić dwa zdjęcia, ja też chcę na pamiątkę!
Krótko przed porodem Zosia zebrała się na odwagę:
Danuto Januszewska, rozumiem, iż chcesz być ważna w życiu syna, ale proszę, nie ucz mnie, jak wychowywać dzieci! Nie chcę kłótni, ale żadnych rad nie zniosę.
Danuta się obraziła, ale nie sprzeciwiła się.
Gdy urodziła się Hania, teściowa ściągnęła całą daleką rodzinę bez zapowiedzi.
No tak, wiedziałam! burczała Danuta, wciskając się do przedpokoju z torbami. Mówiłam ci, Grażyno, iż trzeba wstąpić do sklepu! Nikogo nie ma w domu!
Mamo, dlaczego nie dałaś znać? jęknął Tomek. Kto teraz będzie gotował?
Nie sprzeciwiaj się matce odparła Danuta. My sobie gwałtownie przygotujemy. A gdzie Zosia?
Śpi, mamo. W szpitalu się nie wyspała. Proszę, nie hałasujcie, Hania też śpi.
Po czterech latach małżeństwa Zosia wiele przeszła z teściową. Ale na remont nie była przygotowana.
Tomku, musimy odświeżyć mieszkanie oznajmiła pewnego dnia Danuta. Patrzę na te wyblakłe tapety i wpadam w depresję! Pomóż mi znaleźć ekipę.
Dobrze, mamo zgodził się Tomek. A dlaczego teraz?
Właśnie teraz! Remont będzie trwał, a ja u was zamieszkam. Wniosę się do pokoju Hani.
Gdy Tomek przekazał tę radosną nowinę, Zosia myślała, iż zemdleje:
No nie! Dlaczego do nas? Może wynajmiemy jej mieszkanie? Gotowa jestem płacić! Tylko niech nie zostaje!
Zaproponować mamie wynajem? To by ją śmiertelnie obraziło. Niech pobędzie u nas. Powiem ekipie, żeby się spieszyli.
Minęły dwa miesiące.
Jak tam remont? pytała codziennie Zosia.
Mama znów znalazła wady. Mówi, iż kolor nie taki, trzeba przemalować.
Ona to robi celowo! U nas ma jak w sanatorium śniadanie na żądanie, godziny w łazience, plotki przez telefon, a potem pouczanie mnie, jak gotować!
Poczekaj jeszcze. Ja też już nie wytrzymuję.
Danuta nie zamierzała się wyprowadzać.
W końcu sama podsunęła Zosii pomysł:
Powinn







