– jeżeli dziecko będzie podobne do byłego – zrezygnuję… oddam życie i zrezygnuję! – Bezbarwnym głosem powiedziała Lera

polregion.pl 2 dni temu

jeżeli dzieciak będzie podobny do tamtego odmówię dam mu życie i odmówię! głosem pozbawionym kolorów powiedziała Ewa.

Za późno się opamiętałaś, kochanie. Teraz tylko czekać do terminu podsumował lekarz. Inaczej możesz zostać bez dzieci w ogóle.

Ewa wyszła z gabinetu, osunęła się na kanapę w poczekalni, by ochłonąć. Chciało jej się płakać z bezsilności Podniosła głowę i zobaczyła za oknem, jak jesienny wiatr bezlitośnie szarpie gałęźmi z resztkami liści.

Wydało jej się, iż jest jak ta gałąź bezradna, a dziecko, które nosi, stało się teraz niechciane. Jeszcze trzy miesiące temu tak bardzo go pragnęła Jak gwałtownie wszystko się zmieniło.

Wyszła z przychodni, wyminęła szczęśliwą parę: mężczyzna obejmował żonę, oboje się uśmiechali. Ten widok sprawił jej jeszcze większy ból. Ewa powlókła się w stronę przystanku.

Gdy w końcu dotarła do domu, zamknęła się w swoim pokoju i nie wychodziła prawie godzinę. Matka namawiała ją, by coś zjadła, ale córka nie odzywała się ani słowem. Bożena Piotrowska wyszła do kuchni i usiadła tam, zamyślona. W mieszkaniu panowała ciężka cisza.

W końcu Ewa wyszła, usiadła naprzeciwko matki i tak samo milczały przez dłuższą chwilę.

jeżeli będzie podobny do niego odmówię dam mu życie i odmówię powtórzyła Ewa tym samym, martwym głosem.

Bożena Piotrowska drgnęła, słowa córki wyrwały ją z zamyślenia.

Tego jeszcze brakowało! Ewelina, czy ty w ogóle myślisz, co mówisz?! Bożena, gdy chciała postawić sprawę jasno, zwracała się do córki pełnym imieniem.

Zdrowa, pracowita dziewczyna ma oddać własne dziecko? Co rodzina powie? Koledzy z pracy? Jak ty potem żyć będziesz? Ludzie co pomyślą? I czy dziecko winne, iż ojciec to łajdak?

Mam w nosie, co ludzie powiedzą! Kto mnie w ogóle pożałuje? wykrzyknęła Ewa. W tej chwili przypominała zwierzę osaczone w pułapce. W jej wielkich, brązowych oczach malował się strach, usta drżały, ramiona opadły.

Ja cię pożałuję i pomogę odparła Bożena. I nie pozwolę, byś porzuciła własnego wnuka czy wnuczkę

Sama ledwo wiążesz koniec z końcem, pensje zalegają, jaka tam pomoc?

Przetrwamy upierała się matka. Ludzie przeżyli czasy wojny, a teraz mamy spokój osiemdziesiąty dziewiąty rok.

Ewa ciężko westchnęła. Już teraz było jej strasznie, a przyszłość wydawała się całkowicie niepewna. Nie wiedziała jeszcze, iż lata dziewięćdziesiąte okażą się prawdziwą próbą. Ale dziś wiedziała tylko jedno: Marek ją porzucił.

Pobrali się pół roku temu, a półtora roku wcześniej się poznali. Nic nie zapowiadało nieszczęścia tej młodej, pięknej parze.

Ewa pamiętała każdą minutę tamtego dnia, gdy Marek wrócił do domu jako zupełnie inny człowiek. Próbował być łagodny, taki jak zawsze.

Ale nie dało się nie zauważyć jego oderwania, zamyślenia i tego wzroku wzroku mężczyzny, który przestał kochać Ewę.

Wiedział już, iż jest w ciąży, i to go najbardziej męczyło inaczej odszedłby od razu. Przez miesiąc Ewa wypytywała, co się stało, a prawdę poznała dopiero, gdy Marek w końcu odszedł.

Dostała histerii, gdy przyszła matka Marka, Helena, i też płakała, nie spodziewając się takiego podstępu od syna.

A ta historia ciągnęła się jeszcze ze szkolnych lat. Gdy Marek był w ostatniej klasie, wyjechał na obóz harcerski.

Była tam młodzież z całej Polski: chodzili na wycieczki, spali w namiotach. Tam poznał Olę i zakochał się od pierwszego wejrzenia.

Przez dwa tygodnie nie odstępował jej na krok. Gdy się rozstawali, wymienili adresy. Ale Marek, przeprowadzając się, zgubił jej dane. Ola też nie napisała.

Z czasem pogodził się z tym i starał się zapomnieć. Ale potem zrozumiał, iż to była jego jedyna miłość. Po trzech latach poznał Ewę, wydawało mu się, iż Ola to przeszłość, i po dwóch latach wzięli ślub, zaczęli czekać na dziecko.

Ola pojawiła się nagle. Też nie zachowała adresu, ale wiedząc, gdzie Marek mieszka, dała ogłoszenie do lokalnej gazety. I Marek je zobaczył. Zaprosił Olę do siebie, wynajął dla niej pokój w hotelu.

Najpierw chciał tylko zobaczyć dziewczynę, której nie mógł zapomnieć przez tyle lat. Ale spotkanie od razu ich zbliżyło. Decyzja przyszła mu z trudem, ale ją podjął: zostawić żonę Ewę, która nosiła jego dziecko, i wyjechać z Olą.

W pracy Ewę wszyscy wspierali. Nowa koleżanka, która dopiero się zatrudniła, ze smutkiem zauważyła:

Dziecko to szczęście, a my z mężem już pięć lat nie możemy

Właśnie z mężem warknęła Ewa. Nie było w niej już euforii z oczekiwania na pierworodnego, tylko gorycz, iż została porzucona.

W domu Bożena starała się dogodzić córce, by ukoić jej ból. A pewnego dnia przyszła teściowa. Weszła i wybuchnęła płaczem. Naprawdę chciała, by Marek i Ewa zostali razem.

Oli nowej żonie syna nie darzyła sympatią. Choćby dlatego, iż zabrała Marka tysiąc kilometrów stąd. Oczywiście, tak to widziała, bo w rzeczywistości Marek sam wyjechał tak chciał.

Pocieszenia dwóch przyszłych babć jej dziecka sprawiały Ewie ulgę, ale i bolały. Najbardziej bała się jednak, jak przyjmie swoje dziecko.

A jeżeli będzie miał oczy, nos, usta jak Marek Co wtedy? Całe życie patrzeć na swoją córkę czy syna i przypominać sobie zdradę męża? To ją przerażało.

Gdy Ewa wychodziła ze szpitala, nie spodziewała się, iż spotka ją tyle osób. Była jej mama Bożena, była teściowa Helena, przyszła przyjaciółka z mężem, starsza siostra z siostrzenicą i cały jej niewielki zespół w pracy.

Wszyscy chcieli potrzymać chłopca na rękach. I wszyscy życzyli zdrowia matce i dziecku. Gdy w domu rozwinęli malca, teściowa wzięła go na ręce, popatrzyła na wnuka, uśmiechnęła się przez łzy i szepnęła:

Kopia Marka.

Myślała, iż Ewa nie usłys

Idź do oryginalnego materiału