Staną razem na ślubnym kobiercu w Warszawie 1 sierpnia: Dan Donofrio i Edyta Krejner. On – Amerykanin o spokojnym usposobieniu, ona – Polka z wietnamskimi korzeniami, pełna energii i pasji. Połączyła ich nie tylko miłość, ale również wspólne wartości. W rozmowie z „Białym Orłem” opowiadają o tym, jak się poznali, co ich połączyło mimo różnic kulturowych, jak przygotowują się do sakramentu małżeństwa i co jest dla nich najważniejsze w budowaniu wspólnej przyszłości.

Jak się poznaliście? Czy to było przypadkowe spotkanie, czy ktoś was sobie przedstawił?
Dan Donofrio: Poznaliśmy się na kampusie Uniwersytetu Illinois. To było przypadkowe spotkanie – Edyta i ja należeliśmy do tej samej organizacji studenckiej, a ja zostałem wybrany na jej mentora. Musiałem trochę się postarać, żeby przekonać Edytę, by się ze mną umówiła, ale w końcu zgodziła się w kwietniu 2016 roku.
Co Was do siebie początkowo przyciągnęło? Czy było coś konkretnego, co sprawiło, iż pomyśleliście: „ta osoba jest wyjątkowa”?
DD: Pamiętam dwa momenty, które sprawiły, iż zacząłem czuć coś do Edyty. Pierwszy raz poczułem coś więcej, gdy opowiedziała mi o wszystkich swoich celach na dany semestr. Było w niej coś inspirującego – jej determinacja i motywacja bardzo mnie ujęły. Drugi moment wydarzył się kilka tygodni później – spotkaliśmy się między zajęciami i do dziś pamiętam, jak na mnie wtedy spojrzała. Jej uśmiech był tak ciepły i serdeczny.
Edyta Krejner: Dan był trochę inny niż większość chłopaków w naszej szkole i chyba właśnie to mnie do niego przyciągnęło. Był uprzejmy, spokojny, raczej cichy (w przeciwieństwie do mnie…) i chodził do kościoła.
Kiedy zrozumieliście, iż to „ta” osoba?
DD: Dla mnie Edyta zawsze była atrakcyjna. Ale zrozumiałem, iż chcę się z nią ożenić, kiedy zobaczyłem, jak pięknym jest człowiekiem. Edyta jest niezwykle troskliwa – widziałem, jakim jest przyjacielem, kuzynką, córką i siostrą. Byłem też świadkiem, jak pomaga zupełnie obcym ludziom. To właśnie te sytuacje uświadomiły mi, iż ona jest tą adekwatną.
EK: A ja miałam takie przeczucie już jakiś czas temu – jeszcze na studiach. Nie było konkretnego wydarzenia ani rozmowy, które mnie o tym przekonały. Myślę, iż to była nasza zgodność, wspólne wartości oraz to, jak się przy nim czułam – już wtedy, gdy miałam zaledwie 20 lat.
Pochodzicie z różnych środowisk – Edyta z polsko-wietnamskiej rodziny, Dan z amerykańskiej. Jak udało się Wam znaleźć wspólny język i zbudować wspólną wizję?
DD: Mimo różnic kulturowych znaleźliśmy wspólny język dzięki wspólnym wartościom. Oboje cenimy rodzinę, wiarę, wspólne podróże i odkrywanie nowych rzeczy. Nasza wspólna wiara sprawia, iż spędzamy razem wiele znaczącego czasu, chodząc na mszę św. i rozmawiając o tym, co najważniejsze w życiu. Staramy się razem podróżować na wszystkie święta i ważne wydarzenia rodzinne. Sprawia nam też wiele euforii poznawanie nawzajem swoich tradycji i kultur. A najlepszą częścią odkrywania kultury polskiej są oczywiście potrawy – naleśniki to moje ulubione! Oczywiście, są też wyzwania – np. gdzie zamieszkamy „na stałe”, kiedy założymy rodzinę. Nasze pochodzenie wnosi wiele dobra, ale też wyzwań, które wspólnie staramy się pokonywać.
Jak przygotowujecie się do ślubu – zarówno praktycznie, jak i duchowo?
DD: W ramach przygotowań do małżeństwa ukończyliśmy kurs przedmałżeński (pre-Cana), rozmawialiśmy z zaprzyjaźnionymi małżeństwami i dodatkowo skorzystaliśmy z doradztwa przedślubnego. Bardzo zależy nam na tym, by nasze małżeństwo miało mocny fundament, i jestem ogromnie wdzięczny Edycie za to, iż zawsze szuka sposobów, by nasza relacja się rozwijała.
Dlaczego zdecydowaliście się wziąć ślub w Polsce?
DD: Chcieliśmy, aby ślub odbył się w Polsce, by mogła w nim uczestniczyć najbliższa rodzina Edyty – szczególnie babcia i dziadek z Polski. To było dla mnie bardzo ważne. Dzięki temu również moja rodzina i znajomi z USA będą mogli zobaczyć Polskę i jej piękno. Polska ma też przepiękne kościoły – jesteśmy szczęściarzami, iż nasza ceremonia odbędzie się w kościele św. Anny w Warszawie, tym samym, w którym brali ślub rodzice Edyty!
Jaką rolę odgrywa wiara w waszym związku?
DD: Edyta i ja dzielimy wiele wspólnych wartości, w tym wiarę. To właśnie wiara była jedną z rzeczy, która nas zbliżyła – często chodziliśmy razem do kościoła jeszcze na studiach. Jestem bardzo wdzięczny Edycie, iż prawie dwa lata temu wprowadziła mnie do Drogi Neokatechumenalnej. Od tego czasu wspólnie pogłębiamy naszą wiarę: uczestniczymy w sobotnich Eucharystiach z naszą wspólnotą, bierzemy udział w celebracjach Słowa w środy wieczorem i jeździmy razem na rekolekcje. Chcemy, by w centrum naszego małżeństwa były: rodzina, wiara, szczerość, miłość i otwartość. Oboje zostaliśmy wychowani przez wspaniałych rodziców, którzy od najmłodszych lat przekazywali nam te wartości. Choć różnimy się w sposobach ich wyrażania, staramy się na co dzień realizować je w naszej relacji.
Jak radzicie sobie z różnicami kulturowymi lub językowymi w rodzinach?
DD: Znamy się już tak długo, iż mamy dobre zrozumienie naszych różnic kulturowych. Choć czasem się one pojawiają, podchodzimy do nich z humorem i wzajemnym szacunkiem. Dla mnie różnice kulturowe są pięknym wzbogaceniem. Na przykład bardzo cenię u Polaków ich szczerość – w USA ludzie często nie mówią prawdy, żeby nie zranić kogoś, ale szczerość i tak zawsze prowadzi do dobra. Większość rodziny Edyty mówi bardzo dobrze po angielsku, co ułatwia komunikację. Sam uczę się języka polskiego, by lepiej rozumieć się z dalszą rodziną Edyty.
Jaką radę dalibyście innym młodym parom, które dopiero zaczynają swoją wspólną drogę?
EK: Komunikacja jest bardzo ważna. W naszej relacji pomaga nam szczerość – otwarcie mówimy o tym, co mamy na myśli. Dzięki temu mamy głębokie rozmowy o przyszłości i lepiej się rozumiemy. Równie istotne jest wspólne spędzanie czasu. Mimo napiętych grafików zawsze planujemy weekendy tak, by znaleźć czas tylko dla siebie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał o. Michał Czyżewski