Nie wszystkie modne gadżety są dobre dla dzieci
W 2025 roku rynek zabawek i gadżetów dla dzieci pęka w szwach. Co chwilę pojawia się coś "must have" (jak np. wspomniane przeze mnie ostatnio Labubu), a dzieci przynoszą do przedszkola i szkoły coraz to nowsze najmodniejsze super rzeczy.
Mam dwóch synów w wieku przedszkolnym i choć bardzo chcę, żeby nie czuli się wykluczeni, to jako mama podejmuję świadome decyzje. Wybieram świadomie to, co pojawia się w naszym domu.
Nie wszystko, co modne, jest dobre dla dziecka – i nie wszystko warto kupować tylko dlatego, iż wszyscy to mają. Uczę chłopców, iż warto być sobą, mieć swoje zdanie i iż są rzeczy ważniejsze niż gadżety.
5 rzeczy, których moje dzieci nie mają – i nie będą miały
1. Smartwatch z grami i aparatem
W tym roku hitem są smartwatche dla dzieci – z kolorowym ekranem, aparatem, prostymi grami i możliwością wysyłania wiadomości głosowych. Dla przedszkolaka to brzmi jak spełnienie marzeń. Ale dla mnie to zbędny stres i rozpraszacz.
Moje dzieci nie potrzebują zegarka, który świeci, pika i uzależnia od aplikacji jak telefon. Czasem trzeba się ponudzić, by uruchomić wyobraźnię. Smartwatcha rozważę dopiero wtedy, gdy starszy syn zacznie 1 klasę podstawówki i zacznie do szkoły chodzić samodzielnie.
2. Zabawki slime XXL z TikToka
Kolejna moda to ogromne zestawy do robienia slime’ów, inspirowane viralami z TikToka. Dzieci oglądają, chcą lepić, mieszać, barwić. Ale slime to nie tylko zabawa – to też bałagan, mikroplastik, silne zapachy i czasem podrażnienia skóry i wypalone plamy w meblach.
Moje dzieci mogą robić masy sensoryczne, ale bezpieczne i domowe. TikTok nie będzie dyktował, co robimy w domu. A jak już chcą coś gotowego i mocno kolorowego to stawiam na tradycyjną ciastolinę i różne zestawy do zabawy nią.
3. Interaktywne pistolety laserowe
Choć moda na laser tag w wersji domowej trwa, to nie chcę, by zabawa moich dzieci kręciła się wokół strzelania. choćby jeżeli to tylko "dla zabawy", to nie chcę, by w wieku przedszkolnym uczyły się, iż celowanie do kogoś i trafianie go to coś fajnego. W naszym domu są miecze z gąbki, przebrania rycerzy, ale nie ma plastikowej broni.
4. Zdalnie sterowane drony z kamerą
Coraz więcej dzieci wychodzi na podwórko na osiedlu z dronami – małe, z kamerą, sterowane z telefonu. Brzmi nowocześnie, ale dla przedszkolaka to zabawka nieadekwatna do wieku.
Ba, choćby nie do koca jestem przekonana, czy są one przeznaczone dla 10-latków, którzy dostali takie drony jako prezent komunijny i teraz na podwórku szpanują przed kolegami. Poza tym nie chcę, żeby moje dzieci nagrywały kogoś bez zgody – choćby jeżeli robią to nieświadomie. Technologia jest super, ale trzeba wiedzieć, jak i kiedy z niej korzystać.
5. Słuchawki bezprzewodowe z muzyką z TikToka
Słuchawki z głośną muzyką i dźwiękami trendów z TikToka — to hit wielu dziecięcych imprez. Ale nie chcę, by moi chłopcy spędzali czas z muzyką, którą wybierają algorytmy.
Wolę, żeby poznawali dźwięki z bajek, audiobooki, słuchowiska, piosenki z dzieciństwa, które coś znaczą. Słuchawki w domu są i dzieci ich używają — ale to rodzice decydują o tym, jakich treści słuchają kilkulatki.
Umiar potrzebny we wszystkim
Nie chodzi mi o to, żeby dzieci nie miały niczego, zazdrościły innym albo odczuwały, iż ktoś się z nich naśmiewa, iż nie są na czasie. Chodzi o to, żeby umiały rozróżniać, co jest naprawdę dobre, a co tylko modne.
No i nie ma co ukrywać, iż przy ilości bodźców, z jakimi dzieci spotykają się na co dzień, kolejne grające i cyfrowe gadżety wcale nie są im niezbędne do rozwoju. Wolę, żeby wiedziały, iż nie muszą mieć wszystkiego, co nowe i świecące.
W naszym domu stawiamy na czas razem, swobodną zabawę, prostotę. Granice są potrzebne – nie po to, żeby dzieci ograniczać, ale żeby pomóc im rosnąć w zgodzie z rodzinnymi wartościami, a nie z tym, co akurat jest reklamowane.