6 zdań, których nigdy więcej nie powiem mojemu dziecku. Za dużo mnie kosztowały

mamadu.pl 4 godzin temu
Nie jestem dumna z tych słów. Wypowiedziałam je w emocjach, w zmęczeniu, w złości. Ale każde z nich zostawiło ślad, którego nie da się tak po prostu wymazać z dziecięcej głowy… ani z mojego serca.


Nie jestem z tych mam, które udają, iż nigdy się nie denerwują


Nie będę tu lukrować. Były takie dni, kiedy z moich ust leciały zdania, których sama się potem wstydziłam.

Takie, które miały być szybkim rozwiązaniem, obroną przed własną frustracją, desperacką próbą ogarnięcia chaosu. A potem – po wszystkim – zostawałam z tym sama, patrzyłam na swoje dziecko i czułam się tak, jakby coś we mnie pękło.

Bo choć one mogą brzmieć zwyczajnie, banalnie, "tak się przecież mówi" – zostają. W głowie dziecka, w moim sercu, w relacji, którą budujemy każdego dnia. I właśnie dlatego

zdecydowałam, iż już nigdy ich nie powiem. Bo kosztowały mnie za dużo.

6 zdań, których już nigdy nie powiem mojemu dziecku. Za dużo mnie kosztowały


1. "Daj spokój, przecież to nic takiego"


To zdanie padło wiele razy. Kiedy coś rozlał, kiedy się przewrócił, kiedy płakał "bez powodu".

Chciałam go nauczyć, iż nie wszystko jest tragedią. Ale nie zauważyłam, iż uczę go, iż jego uczucia są nieważne.

Dziś, kiedy płacze – nie oceniam. Jest mu trudno. I to wystarczy, żeby być obok.

2. "Zobacz, inne dzieci potrafią, a ty?"


To miało być motywujące. Naprawdę wierzyłam, iż trochę zazdrości czy rywalizacji go napędzi.

Ale nie. Zobaczyłam w jego oczach wstyd. Smutek. Zniechęcenie.

Każde dziecko jest inne. I moje nie musi być "lepsze". Ma prawo być sobą – choćby jeżeli uczy się wolniej niż inni.

3. "Nie teraz, nie mam czasu"


To zdanie mówiłam machinalnie. Podczas gotowania, rozmowy, pracy. A potem, gdy zasypiał, pytał: "mamo, jutro będziesz miała czas?".

Zrozumiałam, iż dla niego te chwile, kiedy on chce mi coś powiedzieć, to najważniejsze sekundy dnia. jeżeli wtedy nie mam czasu – to tak, jakbym mówiła, iż nie mam czasu dla niego.

4. "Czemu ty zawsze musisz wszystko psuć?"


To powiedziałam raz. Może dwa. Ale wystarczyło. Zamknął się w sobie. Patrzył w podłogę. Tydzień później słyszałam, jak mówi do siebie: "znowu wszystko zepsułem".

To zdanie złamało coś więcej niż zabawkę. Złamało jego wiarę, iż może popełniać błędy bez utraty miłości.

5. "Nie bądź taki mazgaj, chłopaki nie płaczą"


To zdanie powiedziałam, bo sama słyszałam je całe dzieciństwo – na boisku, na placu zabaw, u znajomych moich rodziców. Wydawało mi się "normalne", oczywiste.

A on przestał przychodzić do mnie z trudnymi emocjami. Przestał płakać przy mnie. A potem zaczął się dusić w sobie.

Dziś, jeżeli płacze, mówię: "masz prawo czuć to, co czujesz". I chcę, żeby wiedział, iż emocje to nie słabość. To życie.

6. "Z tobą to się nie da wytrzymać!"


To powiedziałam, kiedy byłam skrajnie zmęczona. Ale on wziął to na serio.

Schował się pod stół i nie chciał wyjść. Potem przez dwa dni pytał, czy mnie znowu denerwuje.

Zrozumiałam, iż dla niego każde moje słowo to lustro, w którym buduje obraz siebie. I nie chcę, żeby ten obraz był pełen rys.

Słowa ważą więcej, niż myślisz


Jesteśmy dorośli. Wypowiadamy zdania i zapominamy o nich godzinę później. Ale dzieci nie zapominają. One zapisują te słowa w sobie – czasem na całe życie.

Nie piszę tego, żeby się katować. Piszę to, żeby pamiętać. Że mam wpływ. Że każde "kocham cię" może naprawić cichy ból, a każde "przepraszam" – nauczyć go, iż nie trzeba być idealnym, by zasługiwać na miłość.

Bo ja też się uczę. I to, iż czegoś już więcej nie powiem – to nie słabość. To decyzja.

Idź do oryginalnego materiału