Bałtyckie plaże już zaroiły się od dzieci. Rodzice choćby nie wiedzą, jaki mandat im grozi

mamadu.pl 6 godzin temu
Plaże w połowie czerwca coraz częściej wypełniają nie tylko turyści, ale też... dzieci w wieku szkolnym. Choć obowiązek szkolny trwa do 27 czerwca, wielu rodziców decyduje się na wcześniejszy wyjazd, tłumacząc się promocją, pogodą lub dostępnością urlopu. Tyle iż taka decyzja może nie tylko zaszkodzić dziecku edukacyjnie, ale też ściągnąć na rodzinę kłopoty prawne.


Rodzice zabierają dzieci na wcześniejsze wakacje


Ostatnio spotkałam się z przyjaciółką. Wróciła właśnie z krótkiego, kilkudniowego wyjazdu nad polskie morze. Bez dzieci, tylko z mężem – taki szybki reset przed wakacyjnym sezonem, kiedy plaże nad Bałtykiem przeżywają oblężenie. I wiecie, co ją najbardziej zdziwiło?

Wcale nie pogoda (chociaż ta dopisała), nie ceny gofrów (to temat na osobny tekst), ale... plaża pełna dzieci. Tak, w połowie czerwca. Niemowlaki, przedszkolaki, a choćby szkolniaki z wiaderkami i łopatkami, latawcami i całym naręczem foremek do piasku.

Zapytała mnie: "Czy ja coś przegapiłam? Dzieci już nie chodzą do szkoły w czerwcu? Teraz każdy sam sobie ustala, kiedy zaczynają się wakacje?". Trafiła w punkt, bo dopiero co o tym rozmawiałam ze znajomą nauczycielką, która narzekała na brak uczniów w klasach i lekceważący stosunek rodziców do tego problemu.

Niestety, odpowiedź brzmi: nie. Obowiązek szkolny przez cały czas istnieje, jest brany pod uwagę do ostatniego dnia zajęć dydaktycznych, czyli w tym roku do 26 czerwca (27 czerwca jest oficjalne zakończenie roku szkolnego).

Co więcej, w przedszkolach również funkcjonuje tzw. obowiązek rocznego przygotowania przedszkolnego – czyli 6-latki objęte są tymi samymi zasadami co uczniowie.

Czego oczy nie widzą, temu szkoła nie szkodzi?


Tyle w teorii. Praktyka wygląda tak, iż niektórzy rodzice – nazwijmy rzeczy po imieniu – po prostu mają to gdzieś. Inna moja znajoma co roku, bez mrugnięcia okiem, zabiera swoje dzieci na tygodniowy urlop last minute na południe Europy. Palmy, basen, nurkowanie, kolorowe napoje z parasolką dla dzieci.

Co ze szkołą, zapytacie? W tym czasie zwykle trwa wystawianie ocen, ostatnie sprawdziany, poprawy i zebrania. A ona wysyła fotki z all inclusive, jakby to właśnie był jej wkład w edukację geograficzną dzieci.

Rozumiem – bilety tańsze, pogoda może lepsza, w hotelu ciszej, a dzieci przecież "i tak już nic nie robią w szkole". Ale to nieprawda. W czerwcu przez cały czas prowadzi się lekcje, podsumowuje materiał, organizuje ważne rozmowy z uczniami.

A przede wszystkim: dzieci uczą się odpowiedzialności i szacunku do zasad. jeżeli my, dorośli, pokazujemy im, iż nie trzeba tych zasad przestrzegać, to potem nie dziwmy się, iż nie traktują poważnie ani szkoły, ani nauczycieli.

Szacunek? Dziękuję, niektórzy nie korzystają


No właśnie, nauczyciele. To kolejna grupa, którą się lekceważy w tym całym czerwcowym cyrku. Bo jeżeli dziecko nie ma możliwości poprawy oceny, bo jest właśnie w Egipcie, to nauczyciel zostaje z problemem. I nie, to nie jest ich "widzimisię", iż wymagają obecności do końca roku. To ich praca.

Ale przejdźmy do rzeczy, o których rodzice "czerwcowych wakacjuszy" chyba nie wiedzą (albo udają, iż nie wiedzą). Uchylanie się od obowiązku szkolnego może mieć konsekwencje prawne.

Zgodnie z art. 42 ustawy Prawo oświatowe, w przypadku nieusprawiedliwionej nieobecności dziecka, szkoła ma obowiązek zawiadomić odpowiednie służby – najczęściej urząd gminy lub miasta. W efekcie rodzic może zostać ukarany grzywną choćby do 10 000 zł. Tak, dobrze przeczytaliście – dziesięć tysięcy złotych.

Jak to wygląda w praktyce?


W praktyce wygląda to tak, iż jeżeli dziecko przez kilka dni (np. właśnie ten tydzień wyjazdu) nie pojawia się w szkole, a rodzic nie ma na to żadnego usprawiedliwienia lekarskiego, zwykle może to usprawiedliwić sam – choć nauczyciel ma prawo dopytać o powód.

Często pedagodzy przymykają oko i usprawiedliwiają, chociaż opalenizna mówi wszystko. Ale gdy tych dni robi się więcej, szkoła wysyła informację do odpowiednich organów – a te mogą wszcząć postępowanie.

W przypadku tzw. systematycznego naruszania obowiązku szkolnego sprawą może zająć się również sąd rodzinny. Brzmi poważnie? Bo to jest poważne.

Świat się nie zawali, jeżeli poczekacie z urlopem


Wiem, iż życie to nie Excel, a wyjazdy trzeba czasem dopasować do urlopu w pracy, promocji w biurze podróży czy grafiku dziadków. Ale może warto zadać sobie pytanie: czy ten tydzień wcześniej naprawdę jest wart lekceważenia systemu edukacji? Czy naprawdę tak trudno poczekać kilka dni i wyjechać po zakończeniu roku szkolnego?

Ty, jako dorosła osoba, być może na tym nie ucierpisz – urlop w pracy ci przecież przysługuje. Ale straci twoje dziecko: nie tylko coś umknie mu z lekcji, ale też może zniknąć zaufanie nauczyciela. A to odbudowuje się trudniej.

Może tym razem się uda, nikt nie zauważy. Ale następnym razem przyjdzie wezwanie z urzędu. I wtedy zamiast parasolki w drinku, będzie potrzebny parasol ochronny nad domowym budżetem.

Jeśli twoje dziecko ma być w szkole – to powinno w niej być. Nie tylko dla ocen, ale dla szacunku do zasad. I dla własnego dobra. Po 27 czerwca także na niebie będzie świeciło słońce, zapewniam cię.

Idź do oryginalnego materiału