Dobry znak

newsempire24.com 1 dzień temu

Dobra wróżba

Pięć dni przed Nowym Rokiem Eliza otrzymała taką dawkę obrazy, rozczarowania i upokorzenia, iż ledwo doszła do siebie. I to tylko po to, by nie psuć dzieciom świątecznego nastroju.

Kamil od dłuższego czasu wyrażał niezadowolenie z byle czego. Wszystko, co robiła żona lub mówiły dzieci, było nie w porządku. Wyładowywał się na nich, aż choćby ośmioletni Bartek zapytał matki:

— Mamo, dlaczego tata jest taki zły?

Córka, sześcioletnia Zosia, może nie zauważała problemu, ale starszy brat wyraźnie widział, co się dzieje.

— Synku, nie przejmuj się, tata ma teraz trudności w pracy i wraca zmęczony. Porozmawiam z nim — przytuliła chłopca i pocałowała go w czubek głowy Eliza.

Eliza widziała, iż mąż nie panuje nad sobą. W ostatnich tygodniach coś się z nim działo: stał się roztargniony, denerwował się bez powodu, choćby na dzieci, gdy hałasowały, choć wcześniej sam organizował z nimi gonitwy po całym mieszkaniu, a ona musiała wszystkich uspokajać.

Tego dnia Bartek z Zosią znów zaczęli się bawić i biegać po pokoju.

— Przestańcie się tak szaleć, bo będzie kara! — warknął Kamil, a dzieci zastygły w miejscu, zaskoczone jego tonem.

Oboje gwałtownie zniknęli w swoim pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.

— Kam, o co chodzi? Można prosić, żebyś zwracał im uwagę delikatniej? — zapytała żona, widząc przestraszone oczy dzieci.

— Nic się nie dzieje — odparł szorstko.

— Po co kłamać? To nie pierwszy raz. Nie widzisz, iż wyładowujesz na nas złość? Co my ci zawiniliśmy?

Eliza nie spodziewała się tej reakcji i pożałowała, iż w ogóle zaczęła rozmowę. Ale potem pomyślała:
— Cóż za różnica, teraz czy później…

Kamil zerwał się z kanapy, zawahał się, ale w końcu powiedział:
— Nie chciałem tego mówić przed świętami, ale skoro nalegasz…

— Dlaczego? — zdziwiła się Eliza, nic nie rozumiejąc.

— Żeby nie psuć wam nastroju.

— A jak możesz go zepsuć?

— Eliza, no jak możesz być taka… Czego ode mnie chcesz? Spotkałem inną kobietę i zakochałem się — wyznał w końcu Kamil, przezwyciężając opór.

— Cooo? Kiedy? — nie rozumiała żona. — Żartujesz?

— Nie, to nie żart. Wychodzę z domu. Będę widywał dzieci w weekendy. Alimenty oczywiście płacić będę.

Eliza zamarła, chciała coś powiedzieć, ale mąż ją uprzedził.

— Sam im wszystko wyjaśnię, na razie nic nie mów.

— Tylko nie teraz — szepnęła. Wiedziała, iż dla dzieci to będzie cios.

Kiwnęła głową i osunęła się na kanapę, próbując ogarnąć to, co usłyszała. Kamil poszedł do sypialni, wyciągnął dużą torbę i zaczął pakować rzeczy. niedługo drzwi zatrzasnęły się za nim.

— Nigdy nie rozumiałam, jak to jest być porzuconą — myślała. — Teraz wiem. To boli tak, jakby całe życie się zawaliło. A przecież trzeba się pozbierać, dzieciom coś wyjaśnić.

Pewnie siedziałaby tak długo, rozmyślając nad swoim losem, gdyby Zosia nie wpadła do pokoju:

— Mamo, a tata gdzieś poszedł? Gdzie on jest?

— Tata? Wyjechał w pilnej sprawie służbowej.

— A kiedy wróci?

— Jeszcze nie wiem, córeczko.

— To znaczy, iż Nowy Rok spędzimy bez niego? — dołączył Bartek.

— Tak, spotkamy go we trójkę. Ale nic straconego, będziemy mieli choinkę, prezenty, wszystko jak zawsze — odpowiedziała matka, starając się mówić spokojnie i z uśmiechem.

Noc była dla Elizy bezsenna. Stres zrobił swoje, wciąż powtarzały się w głowie słowa męża o nowej miłości. Nie chciała się z tym pogodzić…

Trzydziestego pierwszego grudnia rano zmusiła się do przygotowań. Najbardziej bała się, iż dzieci coś podejrzewają. Postanowiła więc przygotować mnóstwo smakołyków. Przynajmniej to potrafiła robić dobrze i z przyjemnością.

— Chociaż oderwę myśli — myślała. — Nowy Rok musi być radosny, jak zawsze. Dzieci i tak by się nie uspokoiły.

Zaczęła gotować, ale przypomniała sobie, iż trzeba jeszcze coś dokupić w sklepie.

— Mamo, gdzie idziesz? — zauważyła Zosia.

— Na szybkie zakupy…

— Ja z tobą! — rzuciła się do pokoju po kurtkę.

— Mamo, kup chipsy — poprosił Bartek. — Ja zostanę w domu. Zosia, przypomnij mamie! — krzyknął za siostrą, która radośnie kiwała głową.

Po południu dzieci poszły na podwórko. Choinka stała już przystrojona, stół nakryty, a w środku leżała misa owoców. Eliza była w kuchni, gdy usłyszała głos Bartka:

— Mamo, chodź szybko!

— Co tam się stało? Już wracacie? — Weszła do przedpokoju i zobaczyła, jak syn trzyma małego czarnego kotka z białym znaczeniem na czole.

Dzieci, rozpromienione, patrzyły na nią błagalnie.

— Nie, tylko nie to — powiedziała stanowczo.

— No mamooo — zaczęła Zosia. — Prosimy!

— Nie. Gdzie go znaleźliście? Jest brudny.

— Mamo, a jeżeli tata pozwoli? — Bartek wiedział, iż ojciec lubi koty.

— Tata jest w podróży. Połóżcie mu ściereczkę w klatce schodowej, nalejcie mleka i niech tam zostanie.

— Tam jest zimno, on już i tak zmarzł. Mamo, myjemy go! — nalegali, ale Eliza była nieugięta. — Nie róbmy sobie przykrości przed świętami. Rozmowa skończona. Idźcie umyć ręce.

Bartek wrócił i zamknął drzwi w milczeniu. Dzieci umyły ręce i zamknęły się w swoim pokoju. Eliza czuła się winna, ale nie chciała kota. Mąż ją zostawił tuż przed świętami, a teraz jeszcze to…

Postanowiła nakarmić dzieci, gdy zadzwonił dzwonek. Otworzyła — na wycieraczce siedział kotek i w mgnieniu oka wślizgnął się do środka.

— Gdzie?! — krzyknęła, widząc sąsiadkę, panią Wandę.

— Eliśka, ten malec uparł się wejść. To dobra wróżba, kot wybrał wasz dom.

Dzieci, uradowane, próbowały go złapać, ale schował się pod kanapę.

— Wierz mi, kot pod Nowy Rok to szczEliza spojrzała na małego wędrowca, a gdy jego błyszczące oczy spotkały się z jej wzrokiem, w sercu poczuła ciepło, jakby los właśnie dał jej znak, iż wszystko jeszcze może się odmienić.

Idź do oryginalnego materiału