Dwaj bracia, czyli Jak życie poukładało wszystko na swoje miejsca

twojacena.pl 17 godzin temu

Dwa braty, czyli Jak życie wszystko ułożyło na swoim miejscu

Marek, dopóki był mały, nie zastanawiał się, iż nie ma ojca. Wystarczała mu miłość mamy. Ale w gimnazjum koledzy zaczęli się przechwalać, czyj tata ma lepszy samochód, czyj telefon jest droższy. Marek milczał. Czym mógł się pochwalić? On i mama nie mieli auta, a jego komórka była najzwyklejsza. Mama pracowała jako lekarka w przychodni, nie miała wpływowych znajomych – tylko staruszków.

Pewnego dnia po szkole Marek zapytał mamę o ojca.

– Nie pamiętasz go? Gdy miałeś trzy lata, znalazł sobie inną kobietę. Nie potrafiłam wybaczyć zdrady. Wzięliśmy rozwód, a on odszedł do niej. Na początku przychodził, przynosił ci prezenty, choć tanie. Potem urodziło im się dziecko… – westchnęła mama.

Jej oczy stały się smutne, więc Marek postanowił nie dopytywać. Po co? Skoro ojciec go nie chciał, on też go nie potrzebował. Za to miał najlepszą mamę – młodą i piękną. Wszyscy ją znali, pozdrawiali na ulicy. Był z niej dumny.

Aż w życiu mamy pojawił się mężczyzna. Często wychodziła wieczorami lub w weekendy: na urodziny przyjaciółki, w odwiedziny albo do ciężko chorych pacjentów. Tak mówiła. Ale Marek już nie był dzieckiem – wiedział, iż do pacjentów nie idzie się w eleganckiej sukience i perfumach. Mama wracała z kwiatami, uśmiechała się, a jej oczy błyszczały radością.

Pewnego dnia, gdy stroiła się przed lustrem przed randką, nuciła pod nosem.

– Mamo, idziesz na randkę? Masz kogoś? – zapytał Marek.

Zaskoczona, zastygła na moment, a potem odwróciła się do syna. Jej policzki się zaróżowiły, a spojrzenie stało się wymowne.

– Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć… Ty zawsze będziesz dla mnie najważniejszy, ale…

– Nie musisz tłumaczyć. Jestem dorosły, rozumiem. To coś poważnego? Wyjdziesz za niego?

– Nie wiem. Jeszcze nie zdecydowałam. A ty jesteś przeciw? – spytała otwarcie.

– Nie, ale… Przywykłem, iż jesteśmy tylko we dwoje. jeżeli się pobierzecie, nie będę go nazywał tatą – odpowiedział twardo.

– On jest dobry. Od dawna chciałam was poznać, ale bałam się twojej reakcji.

– Niech przyjdzie – zgodził się Marek.

– Dziękuję. – Mama przytuliła go. – Jesteś naprawdę dojrzały. Więc może w niedzielę?

Marek wtulił się w nią, wdychając znajomy zapach. Chciał krzyczeć, iż nie chce się z nikim dzielić, iż nikogo nie potrzebują, ale mama tylko szeptała, jak bardzo jest z niego dumna. Więc milczał.

W niedzielę mama ułożyła włosy inaczej niż zwykle, założyła odświętną sukienkę i nakryła do stołu, promieniejąc. Dawno nie widział jej tak pięknej. W całym mieszkaniu unosił się zapach jedzenia i perfum. Martwiło go tylko, iż robi to dla kogoś obcego, nie dla niego.

Wyobrażał sobie, iż ten mężczyzna będzie wysoki i przystojny, godny mamy. Ale przyszedł łysiejący, krępy człowiek, znacznie starszy od niej. Na obcasach mama była od niego wyższa. Uścisnął Markowi rękę i przedstawił się jako Jan Kowalski.

– No to może przy stole? Inaczej wszystko wystygnie – uśmiechnęła się mama.

Marek bał się, iż Jan zacznie wypytywać o oceny w szkole i narzekać, iż za jego czasów edukacja była lepsza, jak to często robili dorośli. Ale Jan tylko chwalił obiad, patrząc na mamę z uwielbieniem. Pytał o gry komputerowe, nowe filmy akcji. Marek mówił z zapałem, a Jan słuchał uważnie, nie przerywając.

Dwa tygodnie później Jan wprowadził się do nich. Mama wyjaśniła, iż po rozwodzie z żoną dostał tylko pokój w komunale. Marek choćby nie wiedział, iż takie mieszkania jeszcze istnieją.

Gdy w łazience zobaczył obcą szczoteczkę i maszynkę do golenia, zrozumiał, iż ten człowiek został na dobre. Będzie musiał dzielić się mamą, a jego życie już nigdy nie będzie takie samo. W dzień jeszcze pół biedy, ale nocą słyszał szepty i cichy śmiech mamy. Nakrywał się poduszką, żeby nie słyszeć.

W pierwszej klasie liceum mama, czerwieniąc się jak nastolatka, oznajmiła, iż jest w ciąży. Marek nie ucieszył się. Wiedział, iż teraz będzie tym starszym, mniej kochanym. Powiedział tylko, iż woli brata. I tak miał pretensje do Jana. To przez niego jego spokojny świat się zawalił.

– Zazdrościsz? Nie gniewaj się na mnie. To nie ja naciskałem. Mama sama chciała kolejne dziecko. pozostało młoda, a ty już duży… – próbował tłumaczyć Jan.

Dlaczego Marek miał to rozumieć? Czy ktoś pytał go o zdanie? No nic, wyszła za mąż, a teraz będzie chodzić z brzuchem. Martwił się, co powiedzą koledzy. Ale okazało się, iż nikogo to nie obchodzi.

Poród był trudny. Następnego dnia Jan wszedł do pokoju Marka i oznajmił, iż urodził się brat. Ale nie wyglądał na szczęśliwego.

– Nie cieszysz się, iż to chłopak? – spytał Marek.

– Chłopiec urodził się chory. Podejrzewają mózgowe porażenie dziecięce. Wiesz, co to jest?

– To znaczy, iż będzie upośledzony? – Marek zaniemówił ze strachu.

– Mam nadzieję, iż nie. Uszkodzony jest rdzeń kręgowy, będą problemy z poruszaniem się. Ale to różnie bywa. Mama… nie chce wierzyć lekarzom. Wesprzyj ją, dobrze?

– A takich dzieci nie zostawia się w szpitalu? – nie mógł uwierzyć, iż mama urodziła chorego syna.

– Ona go nie porzuci. Wierzy, iż wszystko będzie dobrze – westchnął Jan.

Chłopca nazwano Bartkiem. Był niespokojny, zasypiał tylko w ramionach mamy. Marek chodził na lekcje niewyspany, miał do niej pretensje. Żyli przecież dobrze – po co jej kolejne dziecko? Winił Jana – gdyby nie on, mama by nie zaszła w ciążę. A teraz była wychudzona, blada, obca.

Diagnozę potwierdzono. Potrzebne były leki, rehabilitacja. Jan dobrze zarabiał, ale pieniędzy brakowało. Sprzedał swój pokój w komunale, brał dodatkowe zlecenia. W dwupokojowym mieszkaniu zrobiło się ciasno.

Marek postanowił, iż po maturze wyjedzie na studia do innego miasta. Gdy powiedział o tym mamie, nie wydała się zaskoczona. Martwił ją tylko Bartek. Jan obiecał pomagać finansowo. Na dworcu mocno go objął. MarkowiW końcu Marek zrozumiał, iż rodzina to nie ci, którzy są idealni, ale ci, którzy realizowane są przy tobie, gdy świat się wali – a Bartek, którego kiedyś odtrącił, okazał się prawdziwym bratem, który nauczył go, iż miłość nie liczy kalectw ani win, tylko wyciąga rękę, gdy już nikt inny nie chce.

Idź do oryginalnego materiału