Dwóch braci, czyli Jak życie zdziałało swoje porządki

newskey24.com 21 godzin temu

Dwa bracia, czyli jak życie wszystko poukładało

Mały Maciek nie zastanawiał się, iż nie ma ojca. Wystarczała mu miłość matki. Ale w gimnazjum chłopaki zaczęli się przechwalać – czyj tata ma lepsze auto, czyj telefon jest droższy. Maciek milczał. Czym mógł się pochwalić? On i mama nie mieli samochodu, a jego komórka była zwykła. Mama pracowała jako lekarka w przychodni, nie miała żadnych ważnych znajomych, tylko starszych pacjentów.

Pewnego dnia po szkole Maciek zapytał mamę o ojca.

– Nie pamiętasz go? Miałeś trzy lata, gdy znalazł sobie inną kobietę. Nie potrafiłam wybaczyć zdrady. Rozwiedliśmy się, a on odszedł do niej. Na początku przychodził, przynosił ci prezenty, tanie. Potem urodziło im się dziecko… – westchnęła.

W jej oczach zobaczył smutek, więc więcej nie pytał. Po co? Skoro ojciec go nie chciał, on też go nie potrzebuje. Za to miał najlepszą mamę – młodą i piękną. Wszyscy ją znali, na ulicy się z nią witali. Maciek był z niej dumny.

A potem mama zaczęła spotykać się z jakimś mężczyzną. Często wychodziła wieczorami lub w weekendy – na urodziny koleżanki, w gości, albo do pilnych pacjentów. Tak mówiła. Ale Maciek nie był już dzieckiem. Rozumiał. Do pacjentów nie chodzi się w eleganckich sukienkach i perfumach. Wracała do domu z kwiatami, uśmiechała się do siebie, a oczy jej błyszczały.

Pewnego dnia, szykując się na randkę, poprawiała przed lustrem włosy i nuciła.

– Mamo, idziesz na randkę? Masz kogoś? – zapytał Maciek.

Zaskoczona, zastygła przed lustrem. Potem odwróciła się do syna. Widział, jak się zarumieniła, jak winny stał się jej wzrok.

– Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć… Dla mnie zawsze będziesz najważniejszy. Ale…

– Nie musisz tłumaczyć. Jestem dorosły. To poważne? Wyjdziesz za niego?

– Nie wiem. Jeszcze nie zdecydowałam. A ty jesteś przeciw? – spytała wprost.

– Nie, ale… Przywykłem, iż jesteśmy tylko we dwoje. jeżeli się pobierzecie, nie będę go nazywał tatą – powiedział stanowczo.

– To dobry człowiek. Od dawna chciałam was poznać, ale nie wiedziałam, jak.

– Niech przyjdzie – zgodził się wyrozumiale.

– Dziękuję. – Mama podeszła i przytuliła go. – Naprawdę jesteś dorosły. To może w niedzielę?

Maciek przytulił się, wdychając jej znajomy, bezpieczny zapach. Chciał powiedzieć, iż nie chce się nią dzielić, iż nikogo nie potrzebują, ale mama tylko dziękowała i szeptała, iż jest z niego dumna. Więc milczał.

W niedzielę mama ułożyła włosy inaczej niż zwykle, ubrała elegancką sukienkę, krzątała się w kuchni, a jej policzki płonęły. Dawno nie widział jej tak pięknej. W powietrzu unosił się zapach jedzenia i perfum. Martwiło go tylko, iż to wszystko nie dla nich, nie dla niego, tylko dla obcego mężczyzny.

Wyobrażał go sobie wysokim i przystojnym, godnym mamy. Ale przyszedł niski, łysiejący, znacznie starszy. W szpilkach mama była od niego wyższa. Uścisnął Maćkowi dłoń i przedstawił się jako Marek Kowalski.

– No to może przy stole dokończymy znajomość, bo obiad ostygnie – uśmiechnęła się mama.

Maciek bał się, iż Marek zacznie wypytywać o oceny w szkole, mówić, iż za jego czasów nauka była prawdziwa, jak to robili dorośli na rodzinnych spotkaniach.

Ale Marek chwalił mamę, patrzył na nią z uwielbieniem. Pytał Maćka, w jakie gry gra, o nowe filmy. Maciek opowiadał z zapałem, a Marek słuchał, nie przerywając, tylko czasem dopytując.

Dwa tygodnie później Marek zamieszkał z nimi. Mama wytłumaczyła, iż po rozwodzie z żoną dostał tylko pokój w starej kamienicy. Maciek nie wiedział, iż takie miejsca jeszcze istnieją.

W łazience zobaczył obcą maszynkę do golenia i szczoteczkę. Po raz pierwszy zrozumiał, iż ten człowiek został na stałe. Że musi dzielić się mamą, iż jego życie się zmieni. W dzień jeszcze uciekał od tych myśli, ale w nocy słyszał szepty i śmiech mamy zza drzwi. Zakrywał głowę kołdrą.

W dziewiątej klasie mama, czerwieniąc się jak dziewczynka, powiedziała, iż spodziewa się dziecka. Maciek nie ucieszył się. Wiedział, iż będzie starszym, a więc mniej kochanym bratem. Powiedział tylko, iż woli chłopca. A co jeszcze mógł powiedzieć? Winił za to Marka. To przez niego jego świat się rozpadł.

– Zazdrosny jesteś? Nie gniewaj się na mnie. Nie naciskałem. Mama sama chciała tego dziecka. pozostało młoda, a ty prawie dorosły… – tłumaczył się Marek.

Dlaczego on miał to rozumieć? Nikt go nie pytał o zdanie. No dobrze, wyszła za mąż, a teraz będzie chodzić z brzuchem. Martwił się, co powiedzą koledzy. Ale okazało się, iż nikogo to nie obchodzi.

Poród był trudny. Nazajutrz Marek wszedł do pokoju Maćka i powiedział, iż ma brata. Ale nie wyglądał na szczęśliwego.

– Nie cieszysz się, iż to chłopiec? – spytał Maciek.

– Dziecko urodziło się chore. Podejrzewają mózgowe porażenie dziecięce. Wiesz, co to?

– To znaczy, iż będzie upośledzony? – Maciek z przerażeniem spojrzał na Marka.

– Mam nadzieję, iż nie. Uszkodzony jest rdzeń kręgowy, problemy będą z ruchem. Na ile poważne, jeszcze nie wiadomo. Mama… Ona nie wierzy lekarzom. Wspieraj ją, dobrze?

– A takich dzieci nie zostawia się w szpitalu? – Nie mógł uwierzyć, iż mama urodziła chorego.

– Ona się nie podda – powiedział Marek.

Małego nazwali Kacper. Płakał w nocy, zasypiał tylko na rękach mamy. Maciek przychodził do szkoły niewyspany, zły. Żyli dobrze, po co jej było drugie dziecko? Winił Marka – gdyby nie on, nic by się nie zmieniło. A mama schudła, była blada, zmęczona, obca.

Diagnozę potwierdzono. Potrzebne były leki, rehabilitacja. Marek dobrze zarabiał, ale pieniędzy wciąż brakowało. Sprzedał swój pokój, dorabiał. W dwupokojowym mieszkaniu zrobiło się ciasno.

Maciek postanowił, iż po maturze wyjedzie na studia. Kiedy powiedział o tym mamie, choćby się nie zdziwiła. Była zajęta Kacprem. Marek obiecał, iż będzie pomagał finansowo. Na dworcu mocno go uNa dworcu mocno go uściskał, a Maciek nagle poczuł łzy w oczach, bo zrozumiał, iż Marek stał się mu prawdziwym ojcem, choć nigdy tego głośno nie powiedział.

Idź do oryginalnego materiału