High Need Baby (HNB) to określenie dziecka o wyjątkowo intensywnych potrzebach emocjonalnych i sensorycznych. Nie jest to diagnoza medyczna ani zaburzenie rozwojowe, ale opis temperamentu dziecka, zaproponowany przez pediatrę i psychologa dziecięcego dra Williama Searsa.
REKLAMA
Zobacz wideo Czym jest szczęście? Przedszkolaki odpowiadają
Wózek na "nie", fotelik na "nie". I awantury
Rodzice "hajnidów" często skarżą się, iż nikt nie rozumie ich punktu widzenia. - "Każde dziecko płacze", "nie przesadzaj", "takie są uroki macierzyństwa" - te komentarze słyszałam od bliższych i dalszych znajomych, kiedy próbowałam trochę się pożalić - wyjaśnia Magda, mama dwuletniego Borysa. - A było mi strasznie trudno! Bo spodziewałam się, iż dziecko od czasu do czasu marudzi, ale to, co zgotował mi syn, było bez porównania.
Autorka listu wyjaśnia, iż przez pierwsze miesiące jej dziecko dużo spało, najchętniej na tzw. drzemkach kontaktowych. - Borys miał dużą potrzebę bliskości, ale to zupełnie normalne. W zasadzie niemal nie schodził mi z rąk. Do drugiego miesiąca życia miał jednak także drzemki na spacerach w wózku albo w chuście. Schody zaczęły się nieco później - opisuje. - Trzeci, czwarty miesiąc jego życia wspominam strasznie. Ręce wysiadały mi od ciągłego noszenia - nie było opcji odłożenia do wózka, kołyski, czy na matę. Dziecko chciało być noszone na rękach i to najlepiej przodem do świata. I tak chodziłam przez całe dnie - w domu od okna do okna, albo na spacerach, wymieniając się z mężem co krok w noszeniu.
Autora wyznaje, iż jedyną osobą, która dostrzegła temperament jej dziecka, była fizjoterapeutka. - Ależ mi ulżyło, gdy powiedziała w żartach do Boryska, żeby "dał mamie trochę odsapnąć"! Powiedziała, iż rzeczywiście nie mam łatwo, ale muszę się uzbroić w cierpliwość, bo to żadne problemy rozwojowe. Dla pewności odwiedziliśmy jeszcze neurologa, który też nie zauważył odstępstw od normy. Ale czy normą jest płacz o byle co? Albo dzikie histerie w foteliku samochodowym? O wózku choćby nie wspominam, bo spacerówkę użyliśmy może ze trzy razy - dodaje Magda. - Im starszy synek się staje, tym zwiększa się "lista zapalników". Proponowanie posiłku to katorga, ubieranie dramat, a wychodzenie na spacer poprzedzone jest histerią. Boję się wyjść z synkiem sama do sklepu, bo gwarantowane jest zrzucanie wszystkiego z półek i rzucanie się po ziemi, gdy zwrócę uwagę.
W emocjonalnym liście do redakcji eDziecka Magda podkreśla, iż nie ma dużej pomocy z zewnątrz. - Moi rodzice pracują, teściowie niespecjalnie się interesują. Mąż pracuje, ja też, ale tylko projektowo, bo synek nie przeszedł żłobkowej adaptacji. Płakał nieustannie, a opiekunki nie mogły do uspokoić. Więc do wieczora jestem z nim sama, a gdy go położę, mam dwie godziny na pracę. Staram się też wstawać przed nim, żeby wziąć prysznic albo trochę poćwiczyć, bo inaczej nie ma opcji. Dziecko wisi na mnie całe dnie.
Pomoc? "Mama się tylko mądrzyła. Przyjechała, zrozumiała"
Magda opowiada, iż jej mama zaproponowała pomoc, z której kobieta chętnie skorzystała. - Miała urlop i powiedziała, iż wpadnie na trzy dni. Do tej pory widywałyśmy się kilka razy w miesiącu na chwilę. Kiedy przyjechała, a ja próbowałam się trochę wyżalić, słyszałam, iż przesadzam, iż ona też nie miała łatwo. I jeszcze moje ulubione: tak sobie pozwoliłaś. No a później poszłyśmy na spacer - dodaje nasza czytelniczka. - Moje dziecko zrobiło trzy awantury: pierwszą przy ubieraniu, drugą przy windzie i trzecią już na podwórku. Moja mama była w szoku. Chyba dopiero wtedy zrozumiała, z czym się mierzę.
Dziecko temperamentne. "Potrzeba dużo cierpliwości"
Aneta ma dwójkę dzieci, w tym jednego HNB. - Pierwsza córka to był anioł. Mogłam zrobić w domu wszystko, bo leżała na macie albo w bujaczku. Mogłam iść z nią na spacer, pojechać do znajomych, wyjść do restauracji. Zdecydowaliśmy się na drugie dziecko. Też córka i to totalne przeciwieństwo tej pierwszej. Gdybym nie urodziła "hajnida", nigdy nie zrozumiałabym kobiet, które narzekają na temperamentne dzieci - mówi.
- Macierzyństwo z pierwszym dzieckiem mnie tak straumatyzowało, iż kiedy zaszłam w drugą, nieplanowaną ciążę, wpadłam w panikę. Pierwszy syn non stop płakał, później krzyczał przez całe dnie i nocy. Partner i ja chodziliśmy ze stoperami w uszach, nie ruszaliśmy się z domu. Drugi syn - spokojny, uśmiechnięty, sam zasypia i nie niemal nie płacze. Mogę wyjść z nim na spacer, jeździ w wózku i ogląda świat. Cieszę się, iż mogłam skosztować też takiego macierzyństwa.
Czy masz w domu dziecko HNB, czy "normalsa"? Zachęcamy do komentowania!














