Jeżeli tak wygląda moderowanie kluczowych debat politycznych, jak w naszych debatach prezydenckich, to po co nam dziennikarze? Wiele moglibysmy nauczyć się na błędach, które zrobili przed nami np. Brytyjczycy. Oni drogo zapłacili za „niezainteresowanych” dziennikarzy prowadzących debaty przed ważnymi powszechnymi głosowaniami.