Facet czy ktoś inny?

twojacena.pl 1 dzień temu

— Mężczyzną jesteś lub kim? — syknęła, szturchając śpiącego spokojnie Tomka. — Słyszysz! Znowu ta dzicz z góry urządza imprezę! Trzecia w nocy!

— Ania, spałem tak dobrze… Jutro mam trasę — zamruczał półprzytomnie. — Zaraz się uspokoją, śpij.

Chciał wtulić się głębiej w poduszkę, ale żona boleśnie uderzyła go łokciem w żebro.

— Mówię ci, idź i ich ucisz! Jutro spotykam się z dziewczynami! Przyjdzie ta zarozumiała Kinga i znowu będzie się chwalić swoimi „ustami od doktora” i liftingiem nosa. A ja? Mam się pokazać z twarzą spuchniętą od niewyspania? Kinga już trzydziestkę ma, a ani jednej zmarszczki!

— Bo jej mąż jest chirurgiem plastycznym, a nie kierowcą TIR-a — próbował ją uspokoić Tomek. — A ty i tak jesteś piękna bez tych wszystkich zabiegów. Poza tym, w gabinetach kosmetycznych bywasz częściej niż ja na stacjach benzynowych.

Ale Ania wpadła w jeszcze większą złość. Usiadła na łóżku i rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie.

— Żartujesz sobie?! Dwa razy w tygodniu u kosmetyczki to dla ciebie luksus? Ja też chcę takie usta i nos! A futro? Kiedy w końcu kupisz mi to sobole, co?!

— Dopiero co spłaciłem kredyt za twoje mieszkanie, które kupiłaś przed ślubem, a tu jeszcze raty za twoje auto. Umawialiśmy się: najpierw samochód, potem futro. Dlaczego znowu zaczynasz?

— A swojej matce kupiłeś tę kurtkę! — nie ustępowała Ania.

— Bo wydała wszystkie oszczędności na leki, a emeryturę ma małą. I wcale tak drogo nie było.

Chciał ją przytulić, ale cała drżała z wściekłości.

— Futra nie stać cię kupić, operacji nie stać, to przynajmniej spraw, żebym mogła spać! Idź i ogarnij tę bandę rozwydrzonych smarkaczy!

Tomek zrozumiał, iż nie da mu spokoju. Czuł się winny, więc wstał i sięgnął po dres.

…Pięć lat temu nikt z jego znajomych nie uwierzyłby, iż ożeni się z wyniosłą Anią z liceum. Choć kochał ją od pierwszej klasy, ona zawsze wybierała przystojniejszych i bogatszych. choćby gdy skończył technikum i znalazł dobrą pracę, na zjeździe klasowym choćby na niego nie spojrzała. Chwaliła się, iż zaraz wyjdzie za mąż za syna milionera. Tomek przełknął gorycz, ale się nie pochwalił.

Aż pewnego dnia zadzwoniła.

— Tak dobrze wyglądasz! Dlaczego wcześniej tego nie widziałam? Głodny jesteś?

Przy stoliku czekały już dwie kawy i ciastka. Promyk nadziei rozgrzał jego serce.

Kolacja przeciągnęła się do śniadania w jej mieszkaniu. Dwa dni później oznajmiła, iż rzuciła bogacza dla niego.

— Coś tu śmierdzi — mruknęła wtedy jego matka, Helena. — Biegałeś za nią latami, a ona cię poniżała. A ta Zosia z klatki obok wciąż za tobą wzdycha, a ty choćby nie zauważasz. Taka dziewczyna marnuje się!

— Mamo, serce nie sługa. Kocham Anię.

— No to sobie radź. Ale pamiętaj: jeszcze się pokaże, jaka jest.

Helena „w wodę patrzyła”. Dwa miesiące po ślubie Ania oznajmiła, iż jest w ciąży. Tylko terminy się nie zgadzały. Gdy zajrzał do książeczki ciążowej, zrozumiał.

— Byłaś w ciąży już na naszej pierwszej randce! — krzyczał, czerwony z wściekłości.

— Nie wiedziałam! Bałam się powiedzieć! — kłamała.

— Twój ex cię rzucił, a ty chciałaś przypiąć mi cudze dziecko! Matka miała rację!

— Twoja matka zawsze patrzy na mnie jakbym jej była winna milion!

— I słusznie!

Stał pośrodku pokoju, czując się jak głupiec. Ania drżała, bojąc się śmieszności wśród koleżanek. Wtedy wpadła na pomysł.

— Auć! Boli! — Zwinęła się w udawanym bólu.

Przeraził się, zapominając o gniewie.

— Gdzie cię boli?

— Brzuch! To przez ciebie!

Zawiózł ją do szpitala. Siedział pod oknami, aż go nie przegonił stróż.

Ania załatwiła „problem”, płacąc lekarzowi, a jemu powiedziała, iż to poronienie.

— Przepraszam — szepnął, wręczając jej złotą bransoletkę. — Zacznijmy od nowa.

— Dobrze — uśmiechnęła się, podrzucając przynętę. — Wypiszę się, a ty kupisz mi auto. Żebym nie musiała jeździć taksówkami, gdy będę rodzić twoje dziecko.

Uśmiechnął się. Myśl o dziecku rozgrzała mu serce.

— Będziesz miała auto.

Rzucił ulubioną pracę, został kierowcą TIR-a. Brał dodatkowe trasy, by zaspokoić jej zachcianki. Teraz, niewyspany, wchodził na trzecie piętro.

— Słuchajcie, ściszcie muzykę. Nie wyśpiemy się kolejną noc — zwrócił się do grupy nastolatków.

— Spierdalaj, stary — warknął najwyższy.

— Tak się nie rozmawia z dorosłymi. Gdzie twoi rodzice?

— Na wakacjach. Wynoś się.

— Ściszcie to, albo wezwę policję.

— Co z nim gadać?! — Jeden z chłopaków kopnął go w brzuch.

Tomek przygiął się z bólu. Gdy nie reagował, dostał kolejny cios. Chciał odejść, ale wciągnięto go do mieszkania, przeciągnięto przez pokój i zrzucono z balkonu.

— Poleć, dziadu — usłyszał, zanim wpadł w krzaki hortensji.

Muzyka wreszcie ucichła. Ania, zadowolona, zasnęła. Ktoś pukał do drzwi, ale nie miała zamiaru wstawać.

— Tomek, otwórz — mruknęła, odwracając się na drugi bok.

Następnego dnia sąsiadki patrzyły na nią z pogardą.

— A to bezczelna! Faceta połamali, a jej to obojętne!

Ania wzruszyła ramionami i poszła na spotkanie z koleżankami.

— Dzwonimy, a ty nie odbierasz — obraziła się Kinga.

— Wyłączyłam dźwięk, żeby się wyspać — zaśmiała się.

O Tomku choćby nie pomyślała.

Telefon zadzwonił. To była Helena.

— Tomek jest w szpitalu — powiedziała martwym głosem. — Pobili go ci z góry. A ty spałaś! Lekarze mówią, iż może nie chodzić!

Ania rzuciła słuchawkę. Wiedziała, żeTomek spojrzał na Zosię, która trzymała go za rękę podczas rehabilitacji, i poczuł, iż właśnie odnalazł prawdziwe szczęście.

Idź do oryginalnego materiału