— „Jak ja tęsknię” — szepnęła Maria, drgnąwszy na dźwięk własnego głosu w ciszy pokoju.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Jak ja tęsknię szepnęła Kinga, drżąc od dźwięku własnego głosu w ciszy pokoju.

Jej palce zawisły nad starym albumem. Na wyblakłym zdjęciu Tomek uśmiechał się, trzymając na ramionach małego Kamila. Kinga delikatnie dotknęła opuszkami palców jego wizerunku. Minęło dziewięć lat, a ból wciąż był równie ostry.

Za oknem szalała zamieć, ciskając śnieżne płatki w szybę. Kinga wstała i podeszła do parapetu, gdzie stał talerzyk z płonącą świecą. Rocznica. W takie noce jego nieobecność ciążyła szczególnie mocno.

Radzę sobie, słyszysz? powiedziała, zwracając się do pustki. Kamil jest już prawie tak wysoki jak ty. A Jasiek tak bardzo do ciebie podobny.

W kącie trzeszczał ogień w piecu. Kinga otuliła się starym kocem i opadła na fotel. Stary drewniany dom skrzypiał pod naporem wiatru.

Nie zauważyła, kiedy zasnęła. Minęło może kilka minut, a może godzin, gdy trzy głośne uderzenia w drzwi przerwały ciszę.

Kinga drgnęła, natychmiast się budząc. Serce waliło jak oszalałe. Kto mógł przyjść w taką zadymkę? Najbliżsi sąsiedzi mieszkali kilometr dalej.

Pukanie powtórzyło się trzy wyraźne uderzenia, jakby ktoś nalegał.

Kinga ruszyła korytarzem, w ciemności macając ściany. Jej wzpadł na nóż kuchenny leżący na stole. Chwyciła go i mocno ścisnęła rękojeść.

Kto tam? jej głos zadrżał.

Cisza. Potem znów trzy uderzenia, jeszcze bardziej stanowcze.

Kinga przycisnęła nóż do uda i drugą ręką przekręciła zamek. Lodowate powietrze wdarło się do środka wraz z chmurą śniegu, a na progu

Kinga, to ja. Wróciłem.

Tomek. Jej Tomek. Ten sam, który zaginął dziewięć lat temu. Zarost na twarzy, zmęczone oczy, znajomy uśmiech.

Nóż wypadł z jej zdrętwiałych palców. Kinga zachwiała się, ledwo łapiąc równowagę o framugę.

To nie łkała. Ciebie już nie ma.

Jestem tutaj postąpił krok naprzód i objął ją.

Ciepły. Prawdziwy. Pachnący mrozem i ziemią. Kinga wpiła się w jego kurtkę, wtuliła twarz w ramię, a łzy popłynęły strumieniem. Nogi się pod nią ugięły, oboje osunęli się na podłogę w przedpokoju.

Jak? zdołała tylko wyszeptać.

Wiem, iż tego nie rozumiesz Tomek gładził jej włosy. Ale wszystko wyjaśnię. Najpierw zamknijmy drzwi. Zimno.

Pomógł jej wstać. Kinga nie wypuszczała go ani na chwilę, jakby bała się, iż znów zniknie.

Chłopcy? zapytał, rozglądając się.

Śpią Kinga nie mogła oderwać wzroku od jego twarzy. Wyrośli.

Wiem uśmiechnął się z lekkim smutkiem.

Jak to możliwe? dotknęła jego policzka drżącymi palcami. Przecież ciebie ciebie już nie było. Widziałam.

Chodź wziął ją za rękę. Musimy porozmawiać. Mamy mało czasu.

Przeszli do pokoju. Kinga zapaliła jeszcze jedną lampę naftową. Tomek usiadł na skraju stołu, uważnie rozglądając się po wnętrzu, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół.

Dobrze dbasz o dom powiedział z ciepłem w głosie.

O czym mówisz? błagała Kinga. Gdzie byłeś? Dlaczego teraz?

Tomek głęboko westchnął i spojrzał jej prosto w oczy.

Wszystko ci opowiem. Tylko usiądź, proszę.

Kinga dorzuciła kilka polan do pieca.

Płomienie buchnęły jaśniej, zalewając pokój miękkim pomarańczowym światłem i dziwacznymi cieniami.

Zwlekała, jakby odwlekając moment, w końcu podeszła do starej kredensu i wyjęła jego kubek granatowy, z odłupanym brzegiem. Przez dziewięć lat ten kubek stał nietknięty, jakby czekał na swojego pana.

Nie spodziewałem się, iż go zachowałaś w głosie Tomka zabrzmiało zdziwienie, gdy wziął kubek z gorącą herbatą.

Kinga chciwie wpatrywała się w niego, bojąc się przeoczyć najmniejszy szczegół. Jej wzrok wędrował po znanych rysach: zmarszczka między brwiami, blizna na brodzie, którą zdobył w dzieciństwie. Jej ręka sama sięgnęła ku niemu palce delikatnie dotykały nadgarstka, ramienia, zarostu na policzku, jakby sprawdzając, czy jej oczy nie kłamią.

Jesteś prawdziwy szepnęła wyschniętymi ustami. Dopiero potem zapytała ledwo słyszalnie: Powiedz gdzie byłeś przez te wszystkie lata?

Tomek długo milczał, wpatrując się w ogień w piecu, zanim zaczął mówić.

Po tym, jak odszedłem, nie trafiłem tam, gdzie zwykle trafiają wszyscy powiedział. Zgubiłem się. Nie doszedłem do celu.

Zrobił łyk herbaty i kontynuował:

Najpierw było coś w rodzaju ciemnej, gęstej przestrzeni. Jak mgła, ale gęstsza, niemal namacalna. Długo błądziłem tam, nie rozumiejąc, czy jeszcze żyję, czy już nie.

Kinga słuchała, wstrzymując oddech. Ściskała jego dłoń tak mocno, iż palce zaczęły drętwieć.

Potem znalazłem się w miejscu nazywanym Czyśćcem. To jak zawahał się, szukając słów. Jak nieskończony dworzec, gdzie nikt nie wie, dokąd jadą pociągi. Tam nie ma ciał tylko wrażenia.

Tomek odstawił kubek i spojrzał jej prosto w oczy.

choćby nie wiesz, ilu tam jest takich jak ja. Zagubionych. Zawieszonych. Tych, którzy nie mogą odejść dalej.

Kim oni są? spytała Kinga.

Różni ludzie. Staruszek, który przez całe życie nie mógł wybaczyć bratu i odszedł, nie pogodziwszy się z nim. Młoda kobieta, która zostawiła dziecko w domu dziecka płakała bez końca. Chłopak, który zginął w bójce i wciąż nie rozumiał, iż już nie należy do świata żywych.

Tomek westchnął i przesunął dłonią po włosach ten znajomy gest ścisnął serce Kingi.

Oni wszyscy czegoś pragną. Wszyscy chcą coś naprawić lub odzyskać. Ale nikt nie wie jak.

A ty?

Idź do oryginalnego materiału