"Jestem młodą mamą i to pytanie doprowadza mnie do szału. Moja odpowiedź wywołuje ciszę"

mamadu.pl 13 godzin temu
Przeczytałam ostatnio poruszający tekst mamy, która po latach nieudanych prób, straty ciąży i aż dziewięciu cyklach in vitro, w końcu urodziła zdrową córeczkę. I kiedy wychodziła z nią na spacer, nieustannie słyszała od ludzi to samo pytanie. Jej odpowiedź nie mieściła się w społecznych ramach "cierpiącej matki", a jednak była prawdziwa. Oto ona.


Pytanie, które słyszy każda młoda mama


"Czy nie jesteś wykończona?" – to zdanie, które słyszała wiele razy.

Od sąsiadów, znajomych, choćby przypadkowych przechodniów. Zamiast pytania: "Jak się czujesz?" albo "Jak się odnajdujesz w nowej roli?", dostawała stwierdzenie w formie pytania, oczekujące potwierdzenia. Bo przecież każda młoda matka musi być zmęczona, zrezygnowana, na pół przeźroczysta.

Tyle iż ona się tak nie czuła. I to właśnie wprawiało innych w zakłopotanie.

Bo nie każda mama po porodzie chce się skarżyć


Mama, autorka tekstu, który znalazłam na portalu Huffpost.com, opisała, jak przez pierwsze tygodnie po porodzie rzeczywiście była zmęczona – odciągała pokarm co trzy godziny, bo jej dziecko było w szpitalu. Nie spała, nie jadła regularnie, nocami oglądała stare odcinki "Columbo", ale nie czuła się ofiarą.

Gdy w końcu jej córeczka wróciła do domu, mąż przejął część nocnych obowiązków. I choć nie przesypiała nocy w całości, nie chodziła z podkrążonymi oczami i nie czuła potrzeby użalania się nad sobą. Bo… była szczęśliwa.

Czasem zmęczenie to nie wszystko


Wielu rodziców – zwłaszcza mam – opowiada publicznie o swoim wycieńczeniu i kryzysach. To ważne, potrzebne i prawdziwe. Ale równolegle istnieją też takie doświadczenia macierzyństwa, które nie mieszczą się w tej narracji.

Ona nie udawała, iż jest robotem. Ale po latach niepłodności i straty wiedziała, iż każda godzina z dzieckiem to coś więcej niż wysiłek – to dar. I to nadawało zupełnie inny kontekst jej porankom z butelką, nieprzespanym nocom i noszeniu dziecka po mieszkaniu.

Trauma jako supermoc?


Jednym z najmocniejszych fragmentów tekstu było nawiązanie do rozmowy z psycholożką Robyn Koslowitz, która powiedziała wprost:

"Nasze cierpienie wskazuje nam preferowane życie, jakie chcielibyśmy mieć. I często staje się naszą supermocą".

To właśnie przejście przez dziewięć cykli in vitro, stratę ciąży, pandemię i kolejne niepowodzenia wyrobiły w tej kobiecie odporność, której nie da się nauczyć z podręczników. Dzięki temu poranne karmienie piersią nie było dramatem – było przywilejem. A zmęczenie – znanym tłem, a nie całym obrazem.

Nie pasuję do waszego obrazu matki? Trudno


Ten tekst pokazuje, iż społeczeństwo chętnie wkłada matki w jeden schemat: niewyspana, z rozmazanym tuszem, zawieszona między frustracją a poczuciem winy. Wszystko inne wywołuje konsternację.

Kiedy ona odpowiadała "Świetnie się czuję", ludzie nie wiedzieli, co mają powiedzieć. Bo to przeczyło historii, którą znali z filmów i internetu. Tyle iż jej doświadczenie – choć mniej medialne – też było prawdziwe.

Każda historia macierzyństwa jest ważna


Z tego tekstu płynie ważna lekcja: możemy być różne. Możemy być wykończone. Możemy być spokojne. Możemy płakać z bezsilności. Możemy czuć dumę i siłę. Nie ma jednego

"słusznego" scenariusza.

I choć społeczeństwo wciąż oczekuje jednej odpowiedzi, my mamy prawo dawać inne. Nie z obowiązku – tylko z autentyczności.

Ten tekst mocno mnie poruszył. Bo sama wiem, jak często kobiety rywalizują na "która jest bardziej zmęczona" – jakby to było kryterium zaangażowania. A tymczasem najcichsze matki też często robią najwięcej.

I czasem, zamiast pytać: "Czy nie jesteś wykończona?", warto po prostu zapytać: "Jak się


czujesz?" – i być gotowym na każdą odpowiedź. choćby taką, która nie pasuje do tego, co chcemy usłyszeć.

Źródło: huffpost.com


Idź do oryginalnego materiału