Politycy straszą, jakby ludzie mieli krótką pamięć. A przecież pamiętamy wszystko
W Polsce panuje dziś zdumiewająca narracja: politycy zachowują się tak, jakby społeczeństwo cierpiało na zbiorową amnezję. Jakby nikt nie pamiętał, iż to właśnie oni dwa lata temu odcięli dzieci i młodzież od edukacji, zamykając szkoły na wiele miesięcy i wprowadzając chaos, który zniszczył ciągłość nauki, rozwoju i budowania relacji. Straszenie covidem, zakazy, nakazy, izolacja — wszystko to kosztowało uczniów dwa lata normalności.
Dzisiaj ci sami decydenci próbują przekonywać rodziców, iż wyjazd z dzieckiem na tydzień czy dwa w roku szkolnym to niemal przestępstwo, za które grożą mandaty, kary, a choćby sprawy sądowe. A przecież każdy rodzic wie, iż świat to najlepsza szkoła, a podróże rozwijają bardziej niż dziesięć lekcji w dusznej klasie.
Bo co daje dziecku więcej?
– Lekcja geografii o Azji czy zobaczenie tej Azji na żywo?
– Opowiadanie o kulturze, czy kontakt z nią twarzą w twarz?
– Sucha teoria o życiu, czy zdobywanie realnych doświadczeń?
Parados? Ci sami politycy, którzy zamknęli dzieci na miesiące w domach przed ekranami komputerów, dziś moralizują o „nieobecnościach w szkole”, grożąc konsekwencjami tym rodzicom, którzy chcą pokazać dziecku prawdziwy świat.
To nie rodzice powinni się wstydzić.
To nie rodzice działają na szkodę dzieci.
To nie rodzice zapomnieli, czym jest edukacja.
Edukacja to nie tylko ławka, tablica i dzwonek. Edukacja to doświadczenie, podróże, praktyka, poznawanie świata, innych kultur i ludzi. To budowanie odwagi, samodzielności, empatii i ciekawości.
A jeżeli państwo chce karać rodziców za to, iż chcą dać swoim dzieciom coś więcej niż system potrafi zapewnić — to znaczy, iż problem nie leży w rodzicach.
- Kolejna makabra w Polsce









