Karolina już drugą godzinę siedziała w kolejce do baby Zosi. Ta znachorka była ostatnią nadzieją dla młodej kobiety. Od kilku lat Kasia bezskutecznie próbowała zajść w ciążę. Nie wiem, co pani powiedzieć Wyniki świetne, żadnych patologii rozłożyła ręce lekarka. Ale przecież musi być jakieś wyjaśnienie. jeżeli jestem zdrowa, dlaczego nie mogę mieć dziecka? dopytywała się dziewczyna. Nie wiem. Medycyna tu nie pomoże. Może do kościoła się pomodlić cicho szepnęła doktor.
Karolina i Marek byli małżeństwem od pięciu lat. Mieli wszystko: dostatnie życie, własne mieszkanie, miłość i zrozumienie. Brakowało tylko jednego dziecięcego śmiechu w ich przestronnym domu.
Kobieta od dawna podejrzewała, iż padli ofiarą klątwy, a po słowach ginekologa utwierdziła się w przekonaniu. Kościół to dobry pomysł, ale w twoim przypadku pomoże tylko znachorka! poradziła przyjaciółka, podsuwając adres. Jedź, nie ma co się zastanawiać. Im szybciej, tym lepiej!
W końcu nadeszła kolej Kasi. Niepewnie przekroczyła próg niskiej chatki. Ujrzała przed sobą drobną, sympatyczną staruszkę w białej chustce i kolorowej sukience. Karolina uśmiechnęła się wyobrażała sobie, iż znachorka będzie przerażająca, przynajmniej z kłami i czarnym kotem na ramieniu.
Witaj, córeczko! Siadaj tu, przy ikonie powiedziała babka miłym, ciepłym głosem.
Proszę pani, mam taki problem nie wytrzymała, Karolina wybuchnęła płaczem.
Wszystko wiem, kochanie. I pomogę, jak tylko potrafię odparła spokojnie baba Zosia.
Kobieta posłusznie usiadła na miękkim krześle przy dużej ikonie Matki Boskiej. Staruszka zaczęła odmawiać modlitwę i wodzić świecą wokół kobiety. Cały rytuał trwał około dwudziestu minut. Potem baba Zosia usiadła naprzeciw Karoliny, biorąc ją za rękę.
Nie urodzisz dziecka. Musisz odpokutować klątwę, która ciąży na tobie od dzieciństwa oznajmiła spokojnie.
Jaką klątwę? Kto miałby mnie przeklinać? Nikomu nic złego nie zrobiłam
Ty nie. Twoja matka popełniła straszny grzech, a ty płacisz za niego wyjaśniła znachorka.
Ale to niesprawiedliwe! Mojej matki już dawno nie ma, dlaczego ja mam za nią cierpieć?
Takie są prawa wszechświata! Jesteśmy wobec nich bezsilni
Pomoże mi pani? zapytała pełna nadziei Kasia.
Nie. Tu jestem bezradna. Gdybyś miała urok czy złe oko, ale to nie pokręciła głową. Musisz dowiedzieć się, przeciw komu zawiniła twoja matka, i spróbować odpokutować jej winę. I najważniejsze módl się szczerze, nie tylko za siebie, ale i za swoich wrogów.
Dziękuję szepnęła kobieta.
Kasia wsiadła do samochodu i zadzwoniła do męża.
Marek? Dziś mnie nie będzie. Muszę pilnie pojechać do cioci. Potem, kochanie. Wszystko potem.
Karolina odpaliła silnik i pojechała do wsi.
Kasiu! Dlaczego bez zapowiedzi? Byłabym przygotowała łaźnię! ucieszyła się ciotka Bronisława.
Jestem w ważnej sprawie przerwała jej Kasia. Musisz mi powiedzieć prawdę. Co zrobiła moja matka? Za co ja teraz płacę? Za jakie grzechy?!
Skąd ci to przyszło do głowy? zmieszała się ciotka.
Karolina opowiedziała o wizycie u znachorki, powtórzyła całą rozmowę.
Kto by pomyślał No dobrze, słuchaj
Bronisława opowiedziała siostrzenicy, iż jej matka, Wanda, była najpiękniejszą dziewczyną we wsi. Wielu się do niej zalecało, ale pokochała żonatego mężczyznę. Bez skrupułów odebrała Janusza rodzinie. Porzucona żona, Jadwiga, została sama z niemowlęciem.
Biedna kobieta ciężko zniosła odejście męża. Doszło do tego, iż przyszła do Wandy i, klęcząc, błagała, by oddała jej męża. Dumna piękność wyśmiała ją i wyrzuciła. Zanim odeszła, Jadwiga w desperacji rzuciła straszną klątwę na Wandę i jej nienarodzone jeszcze dzieci
I co było dalej? szepnęła przerażona Kasia.
Twoja matka wyszła za Janusza, potem urodziłaś się ty. Ale, jak wiesz, nie dane im było długo żyć. Odeszli jeden po drugim. Jakby jakaś klątwa A teraz ty nie możesz zajść w ciążę ciotka załamała ręce i rozpłakała się.
Powiedz, ta Jadwiga czy jeszcze tu mieszka? Chcę ją przeprosić za winy mojej matki.
U Jadwigi też nie najlepiej Po jakimś czasie oszalała. Najpierw była spokojna, potem zaczęła się rzucać na ludzi. W końcu trafiła do zakładu, a syna, Leszka, oddano do domu dziecka.
Leszek jest już dorosły? Jest starszy ode mnie tylko o kilka lat. Więc to mój przyrodni brat? domyśliła się Kasia.
Tak. Tylko jemu też nie wiodło się najlepiej westchnęła ciężko Bronisława. Po wyjściu z domu dziecka wrócił do wsi. Zaczął pić i awanturować się. Aż w końcu zgubił się zimą w lesie. Znaleźli go następnego dnia, uratowali. Ale nogi już nie dało się uratować. Teraz jeździ na wózku.
Więc to tak Moja matka nie tylko zniszczyła rodzinę, ale i życie niewinnych ludzi.
Niestety tak! przytaknęła ciotka.
Zabierz mnie do niego. Muszę go zobaczyć powiedziała stanowczo.
Oszalałaś? On ciągle pije! Nie wiadomo, co mu strzeli do głowy! Wracaj do domu!
Nie. jeżeli nie ty, to ktoś inny mi powie, gdzie go znaleźć odparła, wstając.
Dobrze! Niech będzie po twojemu! Ale potem nie narzekaj! warknęła Bronisława, narzucając kurtkę.
Kobiety szły przez zasypaną śniegiem ścieżkę do domu Leszka. Gdy weszły na podwórko, Kasia zrozumiała, iż trudno nazwać to domem raczej ruderą. Drewniany płot leżał w gruzach, a w oknie migotało światło lampy naftowej. Karolina niepewnie zapukała w szybę.
Nie zamknięte! usłyszała ochrypły głos.
Kasia, jeżeli coś, jestem tu. Krzycz!