Kiedy pociąg już odjechał

newsempire24.com 18 godzin temu

Jurek, słyszysz mnie? Czy muszę przyjść w czterdziestkę, żeby naprawić błędy twojej młodości? A po co ja mam płacić za to, iż w twoim garażu było ciekawiej niż z własnym synem? pytała Grażyna, w głosie czując prawdziwe zdumienie.

Grażyna, spokój! nalegał Jerzy. Byłem głupi. Nie doceniałem. Nie rozumiałem, co tracę. A teraz wszystko przepadło, Staszek już mnie nie uważa za ojca.

I w czym się myli? uśmiechnęła się gorzko Grażyna. Siedemnaście lat żył nie z ojcem, a z sąsiadem z blokowiska. Myślałeś, iż dziecko da się włączyć i wyłączyć jak telewizor, kiedy przyjdzie ci ochota pograć w tatę?

Jerzy zmrużył oczy, wzdrygając się. W jego spojrzeniu rozbłysnęło znane irytujące uczucie, które Grażyna znała za każdym razem, gdy tematem były jego ojcowskie obowiązki.

Grażyna, dość! To już przeszłość. Daj mi jeszcze jedną szansę upierał się.

Żebyś się pobawił i zostawił wszystko na mnie, a kolejny chłopiec dorastałby bez ojca? skrzyżowała ręce na piersi. Dzięki, miałam już jedną. Nie, Jurek, to nie podlega dyskusji.

Na twarzy mężczyzny pojawiła się grymas obrazy i gniewu. Nie znalazł odpowiedzi, więc tylko gnębko zamruczał i wpatrzył się w telefon.

Konflikt się wyczerpał. Na razie. Problem jednak nie zniknął. Ich rozmowa zostawiła w sercu Grażyny ciężki osad. Nie chodziło tylko o absurdalne żądania męża. Bolało ją to za swojego syna, Staszka.

Grażynie było dwadzieścia trzy, kiedy przyszedł na świat Staszek. Wciąż pamiętała, jak stała przed szpitalem, zmęczona, ale szczęśliwa, trzymając w ramionach maleńki, owinięty w biały kocyk kółeczek. Jerzy przyglądał się im jak jastrząb, nie odchodząc ani kroku. Promieniał z radości, co chwilę poprawiał kocyk, całował Grażynę w czoło, czasem z szacunkiem podnosił synka na ręce.

Cały w mojego! Z taką samą dolinką pod brodą zachwycał się, patrząc w oczy. Teraz jestem tatą, Grażyno. Dopiero teraz to rozumiem. Będę z nim we wszystkim! Bawić się, przewijać, uczyć grać w piłkę Będę najlepszym ojcem na świecie, zobaczysz!

Grażyna patrzyła na niego z takim samym błyskiem w oczach. Wierzyła w każde jego słowo. Myślała, iż będą mieli wymarzoną rodzinę, pełną miłości, troski i wspólnych radości.

Lecz rzeczywistość, jak to często bywa, okazała się szara i surowa

Głęboka noc. Grażyna z ciemnymi kręgami pod oczami kroczy po pokoju, kołysząc w ramionach płaczące od kolki maleństwo. To już trzeci raz w nocy. Jerzy niespokojnie przewraca się w łóżku, zasłaniając się kocem.

Daj go w końcu spokój! szeptał. Jutro do pracy, muszę wstać wcześnie!

W tych chwilach Grażyna uciekała do drugiego pokoju, łzy bezsilności w oczach. Dziecko krzyczało jeszcze głośniej, bo chciało zostać w sypialni, ale kobieta nie miała wyboru. Zamknęła drzwi i godzinami kołysała Staszka, by dać mężowi chwilę snu.

Weekend. Zmęczona tygodniem bez snu, niewinnie pyta:

Jurek, może wyjdziesz z nim na dwie godzinki? Upadam z nóg, śpię jak kamień

Grażyna, później? Nie mogę teraz, mam plany. Chłopaki obiecali mi przywiezienie nowej hulajnogi, będziemy naprawiać.

Ale ja już nie mogę

Aniu, jesteś silna, dasz radę. A ja później wrócę i pomogę.

Drzwi zamykały się, zostawiając Grażynę samą z swoją siłą i wyczerpującym macierzyńskim obowiązkiem. A później nigdy nie nadchodziło.

Czas płynął. Staszek rósł. Grażyna próbowała zbudować choćby cień więzi między ojcem a synem. Podchodzi do Jerzego, który leży w fotelu i ogląda mecz. Podaje mu różowoczarnego malucha, wyciągającego rączki.

Weź go, pobądź z nim chwilę prosi, nie dla wypoczynku, a by związać rodzinę.

Jerzy bierze synka niechętnie, jakby podsuną mu paczkę z czymś podejrzanym. Trzyma go na wyciągniętych rękach, nie przyciskając do siebie, patrzy przez niego na telewizor. Po półtorej minuty równie niedbale kładzie chłopca na podłogę, wracając do meczu.

Staszek ma już pięć lat. Siedzi na dywanie w salonie, budując z klocków zamki. Jerzy przechodzi obok, nie spoglądając na niego. Syn też nie podnosi wzroku. Przywykli do braku ojca w codzienności.

Jurek nie był zupełnie beznadziejnym mężem. Przynosił do domu pieniądze, pomagał Grażynie w kuchni i sprzątaniu. Ale dorastanie syna mu umknęło. Czy więc dziwić się, iż dorosły Staszek nie widzi w nim ojca?

Staszek, jak w szkole? zaczyna rozmawiać Jerzy w pewnym momencie.

Ehh nic specjalnego. Wszystko w porządku odpowiada zdezorientowany chłopiec.

No, oceny? Mam nadzieję, iż w porządku? nie poddaje się Jerzy. Daj znać, jeżeli będziesz potrzebował pomocy. Nauka to podstawa. Nie chcę, żeby mój syn został sprzątaczem.

Nie, tato, dzięki. Wszystko gra mówi Staszek, próbując jak najszybciej uciec do swojego pokoju.

No więc może w weekend wybierzemy się na ryby? woła za nim Jerzy.

Staszek milczy. Grażyna wie, iż dziś w szkole ma dyskotekę, zaprosił tam dziewczynę z klasy, którą lubi, a ona go odrzuciła. I iż ryby go kompletnie nie kręcą.

Był już wyraźny znak, iż pociąg odjechał. Staszek nie był już tym małym chłopcem, który łaknął uwagi ojca. Dzieciństwo, które Jerzy chciał nadrobić, zniknęło bezpowrotnie. Gdy to pojął, pragnął kolejnego czystego kartku drugiego dziecka. Grażyna, pamiętająca każdą bezsenność, stanowczo się sprzeciwiła.

Wkrótce wieści o ich kłopotach rozeszły się po rodzinie.

Córeczko, wiem wszystko, Jurek wszystko mi wyznał. Posłuchaj mamy i urodź drugie dziecko. Jurek się zmienił, dorósł! Nie odbieraj mu drugiej szansy. To szczęście, mieć jeszcze jedno maleństwo!

Teściowa również wtrąciła:

Grażyna, jeżeli nie zrodzisz, możesz go stracić. Mężczyźnie marzy się ojcostwo. Nie zrodzisz ktoś inny to zrobi. Myśl o przyszłości. Wasz pierwszy syn niedługo wyleci z gniazda. Drugie wzmocni małżeństwo i zapewni wsparcie na starość.

Grażynie było podwójnie przykro słuchać tego od innych kobiet. Czuła się, jakby jej ciało stało się towarem w jakimś szalonym targu. Wszyscy widzieli w niej jedynie matkę i żonę, nie zmęczoną kobietę, która już kiedyś przeszła tę drogę i doskonale pamiętała, jak to się skończyło.

W rozpaczy zrodziła plan. Częściowo absurdalny, ale miał pokazać prawdę. W szafie odnalazła starą pudełko z rzeczami Staszka i wygrzebała tam zakurzoną, ale wciąż działającą wirtualną zwierzaktamagochi. Małe elektroniczne stworzonko, które trzeba karmić, bawić, leczyć i sprzątać.

Kiedy Jerzy wrócił z pracy, Grażyna podała mu plastikowe jajko z małym szarym ekranem.

Co to? zapytał zdezorientowany, przyglądając się prezentowi.

To twój okres próbny. Spróbuj choć dziesięć procent tego, co czeka cię jako ojciec. Ten gadżet musisz karmić co godzinę i dbać o niego. Jak go zaniedbasz, zacznie piskliwie protestować. jeżeli po roku wciąż będzie żywy, uwierzę, iż jesteś gotowy na prawdziwe dziecko.

Jerzy najpierw spojrzał pytająco na żonę, potem rozległo się jego głośne śmiechy uznał to za żart. Gdy zobaczył jej niewzruszoną minę, rozbawienie przerodziło się w irytację.

Serio? Porównujesz żywe dziecko do tej zabawki?

Zrób przynajmniej to. jeżeli nie ogarniesz choćby tego gadżetu, o jakim dziecku możesz mówić?

Mąż uśmiechnął się, uznawszy to za błahe. Włożył zabawkę do kieszeni. Pierwsze trzy dni wstawał nocą, by nakarmić wirtualnego pupila. Piątego dnia zadręczał się, ale nie porzucił misji. Po tygodniu narzekał, iż nie radzi sobie w pracy przez brak snu.

Ósmego dnia, wracając do domu, rzucił tamagochi na stół. Na ekranie pojawił się czerwony krzyż znak niepowodzenia.

Zapomniałem nakarmić. W pracy awaria rzucił Jerzy, unikając spojrzenia Grażyny.

Od tego czasu kłótnie i sprzeczki nie zgasły, ale przycichły. Atmosfera niezrozumienia i urazy pozostała, jednak Jerzy nie nalegał już tak zawzięcie na swoje racje.

Trzy lata później wszystko ułożyło się na nowo. Staszek, już student, przywiózł do domu swoją dziewczynę, a niedługo ogłosili, iż spodziewają się dziecka.

Jerzy znów rozbłysł entuzjazmem. Mówił o drugim szansie, tym razem jako dziadek. Kupił młodej parze wózek z odłożonych oszczędności, zasypał ich kombinezonami i klockami. Przysięgał, iż będzie najlepszym dziadkiem na świecie, będzie pomagał, opiekował się i spacerował.

Grażyna patrzyła na to z zdrowym sceptycyzmem.

Gdy nadszedł pierwszy dzień życia wnuka, historia powtórzyła się. Pierwsze tygodnie Jerzy naprawdę się angażował kołysał, robił zdjęcia, był w roli super-dziadka. ale po początkowej euforii jego zapał przygasł. Na własny rachunek młodzi przeprowadzili się do wynajętego mieszkania, a pomoc Jerzego sprowadzała się do rzadkich, dokładnie zaplanowanych wizyt w weekend, kiedy dziecko było już przewijane, nakarmione i w dobrym humorze. Gdy maluch się jęknął, Jerzy znajdował pilne sprawy: telefon w pracy, spotkanie, matka i jej działka.

Grażyna przychodziła z pomocą, obserwując tę scenę, patrząc na swojego syna i jego zmęczoną dziewczynę, i rozumiała: podjęła adekwatną decyzję. Staszek wyrosł na wrażliwego i odpowiedzialnego mężczyznę, nie zostawia żony samej. A Jerzy pozostał tym, kim zawsze był człowiekiem, który kocha jedynie ideę ojcostwa, a nie jego prawdziwy sens.

Idź do oryginalnego materiału