Włożyłem kubek do szklanicy z kawą i usiadłem przy biurku, patrząc na informację, którą przed chwilą wysłałem. Można było sobie w końcu pozwolić na chwilkę odpoczynku. Usiadłem wygodnie w fotelu, potem zamyśliłem się, zmyśliłem z listy poczty i poszedłem do kuchni. W pomieszczeniu dla pracowników siedziała jakaś dziewczyna Katarzyna i płakała. Do tej pory nie umeściłem się w jej sprawach. Pewnie kłócili się z kolegą. Włączyłem czajnik, doszukałem się swojej szklanki, dosypałem dwie łyżeczki kawy rozpuszczalnej i zaczekałem.
Katarzyna westchnęła głośno i odwróciła się do okna.
Co się stało? Klient odmówił płatności? Sprowokowałeś cię? zapytałem.
Ciebie to nie obchodzi odparła, nie patrząc na mnie.
Chciałem tylko podpowiedzieć.
Nie potrzebuję.
Dlaczego więc płaczesz? Pamiętam, jak niedawno widziałem cię w jej Lamborghini, triumfującym wzrokiem patrząc na kolegów u drzwi. Pewnie facet wyjechał, nie pożegnawszy się, a ty sobie tęsknisz.
Czajnik zasypiał, nalałem wody i usiadłem naprzeciw niej, podsunąłem jej chusteczki.
Uszczęśliw się. Nie warto, żeby wszyscy się dowiedzieli, jakie masz problemy. I dziecię nie chodź dłużej dumać.
Skąd? Katarzyna podniosła na mnie twarz, pomarańczową od łez.
Samo się rozchodzi. Obiecał, iż będzie z tobą, iż będzie los, a gdzie on? A ty masz promień. To przewidywalne, jak słońce po wiosennim deszczu.
Lepiej zachowasz dziecię? Wychowasz je, pogotowujesz je do przedszkola, idziesz choćby na dwa zastrzyki, żebym o nim nie zapomniała. A później wyjdziesz za inżyniera, myśląc, iż to ci łatwiej pójdzie. Dzieci, wszystkie dzieci, i znów bez snu, jak jaszczurka na słońcu. Prędzej lub później mu znudzisz się, zmieni ci się, znowu go pociągnie do kogoś nowego. A ty? Dwa捨て, dni pracujesz, zanim je utrzymasz.
Milcz! Nic nie wiesz odpowiedziała, a ja ją przerywałem.
A cóż tu wiedzieć? Sam przez to przeszedłem. Na tym ci to przedstawiłem. Pomyśl.
Ty draniu! rzuciła i wyszła, zostawiając na stole skulone chusteczki.
Wypiłem kawę. Po raz kolejny niemądra dziewczyna wpadła w dylematy miłości. Czy mogłem dać jej inną odpowiedź? Czy może to się u niej odmieni? Ten z Lamborghini wróci, wyjdą za siebie Albo nie, albo już się z kimś ożenił.
Proszę, Pana już szuka Kopia Kowalski usłyszałem z cienia.
Dzień dobry. Wypiłem kawę, umyłem szklankę i poszedłem do szefa.
Zatem oficjalnie wyjeżdża na etat? No to lepiej. Tam lepiej płacą. Zostaniesz przyjacielem, pisz wypowiedzenie. Nie trzeba choćby kończyć tygodnia. Powodzenia
Potraktowali mnie jak szpiega, wagon wachlarz czy legendy. Najlepsze oferty dostawałem jako pierwszy, moje sprawy były pochwalane. Umiałem dać spokój najbardziej zbrukanym kapryszom czy majestatyczne naciski. Byłem zimny i niemal niezgrabny. Wszyscy to wiedzieli, narzekali, jak nie świetnie zdajesz. Że ci się nie zgodziło z czymś, iż jesteś cynikiem. Że nie mam szansy na miłość, iż po prostu to nie moim celem. Co nieprawda tylko ja o tym wiedziałem.
Dawno podjąłem decyzję, iż kariera w przede wszystkim, a potem wszystko inne. Że zależne będę tylko od siebie, a nie o zupełnie niezawodne ramię. Żadnego trzeciego życia, żadnych niezadowoleń. Pomocniku w tej decyzji był konflikt rodzinny, który wydarzył się między rodzicami…
Kiedyś rodzice mieli często problemy, prawie codziennie. Mamo comyślnie szukała powodów do kłótni.Ale niezależnie od tego, kończyła się to oskarżeniami, iż tata nie potrafi dobrze zarabiać, iż rozwala zasady, iż jest nieprzydatny i wytracił mi życie
Kiedyś paprociowali, ale partner go oszukał, zawalił biznes. Tata nie przepadł na alkohol, został lektorem matematyki w uczelni. Znany był, szanowany. Mamo to nie spełniało, ciągle było jej za mało pieniędzy. Wkładała w niego strach, porównywała z mężczyznami koleżanek, wymagała zmiany pracy, żeby szybciej zaczął zarabiać. Ale paprociowy już nie chciał tego ryzyka.
Po przeproszeniach szukałem sobie pracy, kamienicznie się wykpiaчки. Pewnego dnia mama wróciła do domu późno. Ja już spałem. Wstałem od jej krzyków. Mama coś upuściła w holu i krzyczała.
Cicho! Całą siedzibę wzbudzisz. Znasz się, co jest godzina? Tylko nie mów, iż byłaś w pracy usłyszałem głos taty.
Mama coś odpowiedziała patetycznie.
Czy się czujesz jak opijony? Na mnie cię, pomyślałbyś o córce. Ona już dojrzała, rozumie wszystko.
Oddaj mi swoją uwagę. Trudno mi się, osłabała mama.
No właśnie
Wstałem i cicho wyszedłem na korytarz, by usłyszeć lepiej.
Jakie mam pretensje? Ty nie możesz znaleźć pracy, gdzie dobrze płacą, więc ja będę pracować. Na twoją pensję można siedzieć i czekać na ciebie. O córce dużo się martwisz. A ona rośnie, tu i tam, potrzebuje nowych butów, sukienek. Ja od dawna nic dla siebie nie kupiłam.
Wiem, gdzie pracujesz. Ty tata zaczął się oskarzać.
A co? Być może, jeżeli się zapłaci, leży spać. Zarabiaj sam, a ja będzie siedziać w domu. Nie możesz? Wtedy milcz. Ty przy Twoim guście. Ale pamiętaj, co obiecałeś? Że będzie żyć, a ja coś z tego będzie. O ramię mówiłeś. A gdzie ono? To przecież? Niczego nie warto. Dziewczynka. Dziewczynka!
Za późno. Powiedzmy, jutro pogadamy prosił ojciec.
Czegoś się domyślisz. Niech wszystko wie, kim jesteś. Nigdy cię nie będzie. Gdzie pójdziesz?.. Iść. Chłopaczek z śródu kobieta, jakby się lepiej czuła. I rzucisz mamini pękany śmiech w apartamencie. I nagle przestał. Usłyszałem uderzenie. Mama zaczęła krzyczeć, krzyczeć i wypchnąć go z mieszkania.
Iść. Szkoła lepiej, no, dzieci nie potrzebują mnie. Ktoś ich wypozwoli
Zimne pięty w moim chodniku przeniknęły chłód. Wystarczął mi stan. Usłyszałem jeszcze trochę i cicho wróciłem do pokoju, przykryłem się po czopy.
Rodzice często się kłócili, ale tak Tam wtedy zrozumiałem, iż u mam wyjeżdża inny. Rano, kiedy wstawał, paprocia już nie była w domu. Mama wyglądała na umęczoną, nie spojrzała na mnie.
Gdzie ty jesteś? zapytałem, jak tata nie wrócił.
W podróży…
Po chwili matka wróciła po raz kolejny późno. Stałem przy oknie i czekał. Widałem, jak z parkingu wyjeżdża nowy samochód, wsiada mama, ale dopiero po chwili. Samochód odjechał, ja przytulami się do kołdry, zmyślałem, iż śpię.
Na kolejny dzień zapytałem:
Dostałaś się na rozpadkę z tatusiem? Masz inną? Zauważyłem…
Ty już dorównałeś. Mam nadzieję, iż kiedyś mnie zrozumiesz.
Nie rozumiałem, nie chciałem też zrozumieć. Tata dobrzy, nie pił, grał mi w zjeżdżanie z górki, wypuszczał balon… A może wtedy to inny lepszy? I powiedziałem, iż nie chcę rozumieć matki, iż chcę przy tacie. Wtedy rzeczywiście poszedłem do niego na uczelnię.
Mama ma rację. To nie jest dobry biznes. Nie miałem jej życia, o którym śniła. Może to prawdziwy, kto zasługuje na nie. Tak bywa. Przyjąłbym cię do siebie, ale ja u brata Igi. U niego dwupokojowy apartament, dwie dzieci, śpię w kuchni. Nikogo nie mam.
Wtedy podjąłem decyzję, iż nigdy nikogo nie będę wierznieć, żadnego zupełnie niezawodnego ramienia. Wszystko osiągnę sam. Miłość? Cóż, łatwiej przepuścić. Tylko tak. Moja córka nigdy nie będzie świadkiem tych konfliktów, oskarżeń i splotów. Nigdy.
Staraliśmy się nie zadrzować z kamieniczkami matki. Po końcu szkoły ukończył większość wydziału, wstąpiłem do pracy na katedrze języków obcych. Było tam sporo Ćwiczeń, książek i nowe moje wolne czasu spędziłem, czytając, oglądając napisy z tłumaczeniami. Do domu wchodziłem tylko spać. Już jako student prowadziłem językowe warsztaty.
Rodzice się rozeszli, i mama poszła do innej osoby. Ojciec też z czymś mieszkał, mówił, iż wynajmuje kąt u staruszek. Uzdrawiał się, był spokojny. Zapraszałem go do siebie, ale odmawiał, mówił, iż nie chciałby mi przeszkadzać.
Jeśli z ojcem utrzymywałem kontakt, rozmawiałem, czasem odwiedzałem, to z mamą rzadko. Oboje na siebie czuli się obrażeni. Ja nie mogłem jej, iż mnie zdradziła, a ona była obrażona, iż ja się stanowi mojej. Tak i żyliśmy. Pracowałem jako tłumacz, tłumaczę, prowadziłem warsztaty.
A miłość? Mieliśmy przypadki. Ale wiedziałem, iż im się nie umyślił mnie, tylko moje mieszkanie. Udogodnienie, nie trzeba się nią zmuszać, łatwiej do mnie dojść. A ja nie chciałem.
Jednego dnia w mieście odbywała się wypadek z udziałem zagranicznych firm. Przywołano mnie tam. Podoobało się. Wtedy zaproszono mnie do Warszawy. Poprosił, żeby zastanowić się. A dzisiaj podjąłem decyzję.
Po pracy zdecydowałem się ujrzeć ojca.
Czerep, jadę do Warszawy. Mieszkanie wolne, możesz wrocipie. Obiecaj, iż jeżeli coś ci będzie potrzebne, powiesz. Obiecaj?
Nic mi nie trzeba, synu. Nikogo nie pojedzie. Wdawaj się, moje już swój styl. Ty choćby czasem dzwoń.
Będę, obowiązek.
Żonę nie masz?
Jeszcze nie. Kiedy się zdecyduję, na weselność cię zapraszam obiecałem.
I dobrze, nie spiesz się. Chcesz coś zjeść? Maria zaszalała takim gerade w kwaśną 용!
Maria zaszalała? spytałem, a tata zareagował z poczerwienioną twarzą. Cóż, niech ten spokój. Jesteś z nią szczęśliwy.
Na mamę z钋. przez cały czas na nią jesteś wściekły?
No cóż, tato, mam się spieszyć. Trzeba rzeczy opakować. W końcu mam poprosić.
Mam, przywitaj się. Ale to ciebie.
No cóż, tata, muszę już iść.
Po raz ostatni przysiadłem, mogłem jak Sokrates.
Poczułem, iż zależał mi się dwa, ale kontynuowałem rozwój.
Zdecydowałem się przesłać, mimo iż Mangustka. Relacje z mamą były zimne i rezerwaty.
Gdy ją znalazłem, szła po chodniku z dwoma workami. Powoli, popatrywając w ziemię. Chciałem dogonić, ale z podjazdu wyszedł facet. Coś do niej zapytał.
Nie dam! Znowu się wychrodzisz Co jeszcze? Lepiej by był kontrakt, dranc
Zerknąłem i poszedłem. Zadzwonię do niej później. Znowu przypomniałem tamten konflikt. Co ж, mama szukała zupełnie niezawodnego ramienia, a znalazła gorzej. On pewnie tej samej obietnicy. Obraz czuł cię nie osłabł, choć i jej byłoжал się, jak i tata.
Jeśli by nie ten konflikt między moimi rodzicami, najprawdopodobniej dawno bym w liubie w curry, jak Katarzyna, wyjechał za mąż, urodził. Moje życie się rozwinęło inaczej. Żadnej Warszawy, żadnej kariery Niczego. Mam wszystko, i karierę i mieszkanie w Warszawie. A to zupełnie niezawodne ramię To bez niego bym nie przepadł.
Rodzice tak wiele czasu poświęcają swoim problemom, iż czynią się malutkie dzieci, myślą, iż ich nic nie widzą, nic nie rozumieją. A dzieci słyszą each słowo, zapamiętują everything. I budują swoje życie według scenariusza rodziców albo wybierają odwrotną drogę, robiąc się bez szansy na prostą szczęśliwą podróże