Koniec egzaminów w szkołach? "Dla dobra uczniów trzeba je przenieść w inne miejsca"

dadhero.pl 4 godzin temu
Gdy uczniowie ósmych klas piszą egzaminy, młodsze roczniki zwykle nie mają lekcji. To samo jest podczas matur. Tracą na tym uczniowie, tracą też rodzice, którzy muszą brać wolne w pracy. Czas to zmienić i organizować egzaminy poza szkołami. Takiej rewolucji domagają się nauczyciele z jednego ze związków zawodowych.


W szkołach trwa właśnie sezon na egzaminy. Do maturzystów, którzy zaczęli zmagania 5 maja, dołączyli też uczniowie ósmych klas. Dla jednych i drugich to trudny czas. Fajnie mają za to młodsze roczniki, bo w większości z powodu egzaminów albo wcale nie ma lekcji, albo są jedynie zajęcia opiekuńczo-wychowawcze. Powód takiej organizacji jest banalny. Przeprowadzenie egzaminu wymaga zaangażowania wielu nauczycieli, więc nie ma komu prowadzić lekcji.

Czas wyprowadzić egzaminy ze szkół


Ten system działa od wielu lat i chyba wszyscy się już do niego przyzwyczaili. No może poza rodzicami, którzy co roku skarżą się, iż na parę majowych dni muszą przeorganizować swoje życie, brać urlop, żeby zająć się dzieckiem, które ma odwołane lekcje.

Ale obecny sposób przeprowadzania matur i egzaminów ósmoklasistów budzi też zastrzeżenia nauczycieli i dyrektorów szkół. Podstawowy zarzut jest taki, iż przeprowadzanie ich według obecnych zasad wymaga zaangażowania zbyt wielu osób, więc nie ma komu prowadzić lekcji czy jechać z młodszymi uczniami na wycieczkę klasową.

Na skargach się nie skończyło. Jeden ze związków zawodowych skupiających nauczycieli i innych pracowników oświaty ma propozycję zmian. Bardzo radykalną. Zakłada ona przeniesienie matur i egzaminów ósmoklasistów ze szkół do specjalnych ośrodków egzaminacyjnych albo innych salach wynajmowanych przez CKE. Dzięki temu szkoły mogłyby pracować normalnie i organizować lekcje dla młodszych roczników, zamiast dawać im wolne dni.

"Egzaminy zewnętrzne, które są egzaminami zewnętrznymi tylko z nazwy, realizowane są kosztem młodszych roczników. Kosztem szkół, dla których egzaminowanie nie jest zadaniem i obowiązkiem, a także kosztem pracowników i kosztem samorządów, które ponoszą z tego tytułu wydatki. Normalna praca szkół jest w tym czasie de facto zawieszona, ponieważ nauczyciele zgodnie z decyzjami dyrektorów, organów i okręgowych komisji egzaminacyjnych pracują w tym czasie w tzw. zespołach nadzorujących" – wyjaśnił swoje postulaty w rozmowie z PAP szef Wolnego Związku Zawodowego "Forum-Oświata" Sławomir Wittkowicz.

Kto za to zapłaci?


Zdaniem związkowca wprowadzenie tej zmiany byłoby korzystne zarówno dla nauczycieli, jak i uczniów i ich rodziców. Przeniesienie egzaminu poza szkoły sprawiłoby, iż nie potrzeba by było angażować aż tylu pedagogów do komisji i pilnowania zdających uczniów. Mogliby więc prowadzić w tym czasie zajęcia albo wyjeżdżać na wycieczki. Szkoły nie musiałyby więc odwoływać lekcji czy organizować zajęć opiekuńczo-wychowawczych. Zyskaliby też nauczyciele i uczniowie, którzy co prawda cieszą się, iż mają te wolne dni, ale przecież później muszą to nadgonić.

Pomysł Sławomira Wittkowicza ma sporo zalet. I wbrew pozorom jest wykonalny. Maturzyści, którzy uczą się w Szkole w Chmurze, zdają przecież egzaminy w wynajmowanych obiektach. Jest tylko jeden problem – pieniądze. Właśnie dlatego Ministerstwo Edukacji Narodowej raczej się na taką rewolucję nie zgodzi. Organizowanie matur i egzaminów w szkołach jest po prostu tańsze. Za wynajęcie ośrodka egzaminacyjnego czy sali konferencyjnej trzeba przecież zapłacić. A ministerstwo jak na razie nie znalazło w swoim budżecie pieniędzy na podwyżki, których domagają się nauczyciele. Trudno więc się spodziewać, iż znajdzie miliony na to, żeby zapłacić za wynajęcie sal egzaminacyjnych dla wszystkich maturzystów i ósmoklasistów w Polsce.

Źródło: PAP


Idź do oryginalnego materiału