Reforma, która ma zerwać z rutyną
Kiedy usłyszałam o tej zmianie, od razu przypomniały mi się własne szkolne czasy. Dzwonek co 45 minut, szybkie przerwy, bieganie z klasy do klasy i poczucie, iż zamiast nauki, większość energii traciliśmy na organizację dnia. Teraz Ministerstwo Edukacji chce to przerwać i dać uczniom szansę na prawdziwe doświadczenie nauki.
Od września 2026 roku w klasach 4-6 przyroda zyska zupełnie nową formę. Zamiast dwóch czy trzech osobnych godzin tygodniowo (przyroda w czwartej klasie, biologia i geografia w piątej i szóstej), dzieci będą miały jeden blok zajęć – około trzech godzin w całości poświęconych eksperymentom, projektom i obserwacjom w terenie.
Brzmi ambitnie, a jednocześnie rewolucyjnie. To już nie będzie tylko „odklepanie” tematu z podręcznika, ale praktyczne poznawanie świata, które ma zostać w głowie na dłużej.
Dzieci spędzą więcej czasu w lekcji
Rodzice mogą się obawiać, iż taki blok to dla dziecka za dużo. Sama też w pierwszej chwili pomyślałam: trzy godziny w jednej sali? To brzmi jak tortura. Ale gwałtownie pojawiło się drugie pytanie – a co, jeżeli wcale nie chodzi o siedzenie w ławce? Nowy program zakłada, iż dzieci będą wychodzić poza klasę, obserwować przyrodę na żywo, pracować w grupach i realizować projekty krok po kroku.
To oznacza, iż uczeń, zamiast przeskakiwać z jednego tematu na drugi, zyska czas, żeby faktycznie zrozumieć, co bada. Nie będzie więc powtarzanego od lat schematu: trochę o fotosyntezie, dzwonek, trochę o ekosystemach, dzwonek. Zamiast tego – pełna ścieżka myślenia, od teorii po praktykę.
Nie zmienia to jednak faktu, iż dzieci będą więcej czasu spędzać na lekcji. Nauczyciele dostają jednak zadanie takiej organizacji, żeby było to angażujące, a nie męczące. To będzie sprawdzian nie tylko dla uczniów, ale też dla całego systemu.
Szansa czy ryzyko?
Widzę w tym ogromną szansę, ale też potencjalne zagrożenie. Z jednej strony – dzieci mogą wreszcie poczuć, iż szkoła nie jest tylko obowiązkiem, ale miejscem, gdzie faktycznie się czegoś doświadczają. Z drugiej – wiem, iż nie każdy nauczyciel potrafi poprowadzić trzy godziny zajęć w taki sposób, żeby dzieci się nie nudziły.
W praktyce wszystko będzie zależeć od tego, jak reforma zostanie wdrożona. Czy szkoły dostaną realne wsparcie, narzędzia, dodatkowe materiały i szkolenia? Bo jeżeli na nauczycieli spadnie tylko nowe wymaganie bez zaplecza, możemy skończyć z dziećmi siedzącymi w ławkach przez trzy godziny, przepisującymi notatki. A tego chyba nikt z nas nie chce.
Komentarz na koniec
Kiedy patrzę na tę reformę, mam mieszane uczucia, ale też sporo nadziei. Przypomina mi się, jak wiele razy moje dzieci wracały ze szkoły i mówiły: „Mamo, już nie pamiętam, co było na tej lekcji”. Może dłuższe, spójne bloki sprawią, iż wreszcie zapamiętają coś więcej niż temat z pierwszej strony zeszytu.
Jedno jest pewne – od września 2026 roku szkoła nie będzie już taka sama. To będzie test zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. I choć obawy są naturalne, to gdzieś w głębi serca trzymam kciuki, żeby ten krok w stronę nowoczesnego nauczania faktycznie się udał.
Zobacz też: Jestem z pokolenia płatków śniegu. Te 4 rzeczy zrobię inaczej niż moi rodzice