Kto naprawdę jest mój opiekun?

newsempire24.com 1 dzień temu

Wujek Miś był zabawny. Niezdarny jak niedźwiadek. Niski, pulchny, z kręconymi włosami. Miał małe, niebieskie oczy, przezroczyste jak karmelki. Nosił okulary. A na twarzy zawsze taki dziecięcy wyraz – radosny i naiwny.

Kacperz bał się mężczyzn. Drżał na dźwięk męskiego głosu czy śmiechu. Gdy ktoś wyciągał do niego rękę, jak do dorosłego (choć miał zaledwie sześć lat), od razu chował się za mamę.

– Zosiu, co to za ochroniarz taki tchórzliwy? – śmiali się dorośli.

Kacperz nie był tchórzem. Kiedy starsi chłopcy zabrali piłkę sąsiadce Gabrysi, stanął przed nią i powiedział twardo:
– Nie ruszajcie jej! To dziewczyna. Ze mną będziecie mieć do czynienia!
I odeszli.
– Ooo, maluch się odważył! – tylko skomentowali.
Gabrysia wzięła go potem za rękę i powiedziała: „Chodź, będziemy przyjaciółmi!”.

A kiedy kot wdrapał się na drzewo, Kacperz sam wspiął się za nim – na szczęście mama zauważyła przez okno, wybiegła i zawołała sąsiadów. Zdjęli chłopca i kotka. Zabrali zwierzę do domu i nazwali Mruczusiem.

W przedszkolu Kacperz był najodważniejszy i najzdolniejszy. Wszyscy stawiali go za przykład. Ale mężczyzn wciąż się bał.

To zaczęło się, gdy był malutki. Kiedy jego tata, wysoki i przystojny – czarnowłosy, ciemnooki, silny – krzyczał na mamę i wymachiwał rękami. Adam był ideałem… wyglądu, nie charakteru. Kacperz nie pamiętał, żeby ojciec kiedykolwiek wziął go na ręce, przytulił, pocieszył.

– Przestań jęczeć! Nie jesteś babą! Chłopaki nie płaczą! Nie będziesz mięczakiem. Będziesz spał w ciemności, żadnych bajek na dobranoc. I wynieś tę zabawkę z łóżka – nie jesteś dziewczynką, żeby ciągać miękkie pluszaki! Zepsułeś statek? Masz pecha, więcej zabawek nie dostaniesz, niezdaro. Idź sobie. Idź się pobaw. Nie zawracaj głowy. Zamknij się. – Takie słowa Kacperz słyszał od najukochańszej osoby.

Później dowiedział się, iż był niechcianym dzieckiem. Ojciec nie chciał się żenić z mamą, ale rodzice nalegali.

– Kocha cię, Kacperku. Może z czasem zrozumie. Po prostu taki już jest – głaskała go mama.

Czas mijał, a nastawienie się nie zmieniło.

– Trzeba było czekać, aż sam będę chciał dziecko! Proponowałem ci, humanistko, ale nie… Urodziło się nie wiadomo co, kłębek strachu – wrzeszczał ojciec.

Nie podobało mu się nic w Kacperzu. Chłopiec się przyzwyczaił. Taty często nie było w domu. A potem odszedł na dobre. Obiecał wysyłać pieniądze, ale dziecka widzieć nie chce. „Nie takiego chciałem. Może kiedyś…”.

Mama Kacperza była piękna – miała długie, miodowe włosy i ogromne oczy. Chłopcu wydawała się syreną. Ciężko pracowała.

Aż pewnego dnia wróciła do domu z Wujkiem Misiem. Był jej szefem w pracy. Zobaczył, iż niesie ciężkie torby, i zaproponował podwiezienie.

– Witaj, maluszku. Jestem Wujek Miś. Wpadłem na chwilę. jeżeli to niewłaściwy moment, zaraz idę. Przyniosłem ci… no, ciastka. I samolocik. Stary, dostałem go od dziadka. Twoja mama mówiła, iż lubisz technikę. A jeszcze pluszowego króliczka. Patrz, jaki puszysty, śmieszny, jak żywy – powiedział Wujek Miś.

Miał cichy, spokojny głos. Przestępował z nogi na nogę w progu. Kacperz stał w milczeniu. Znów się bał.

– Nic nie szkodzi, Zosiu. Już idę. Malec chce być z tobą – Wujek Miś położył paczki i niezdarnie ruszył ku drzwiom.

Kołysał się jak niedźwiadek. Kacperz mimowolnie się uśmiechnął. I rzucił do niego.

– Niech pan nie odchodzi, Wujku!

Wujek Miś podniósł go na ręce. Pachniał woda kolońska, bułeczkami i domem.

– Jaki ty śliczny jesteś! Oj, jaki przystojny! Jak dorośniesz, wszystkie dziewczyny będą za tobą biegać! Zosiu, no popatrz tylko, co za chłopak! Tego jeszcze nie widziałem! – zachwycał się Wujek Miś.

Od tamtej pory często ich odwiedzał. Potrafił usiąść na podłodze w garniturze i bawić się z Kacperzem. Często czytał mu książki. Kiedy mama była zmęczona, sam gotował. Wielu rzeczy się nauczył – robił zupy, smażył kotlety, piekł przepyszne ciasta. Taty Kacperza nie widywało się przy kuchence. choćby herbaty sam sobie nie nalał. Mówił, iż to nie męskie zajęcie.

– A dlaczego Wujek gotuje? – nieśmiało zapytał Kacperz.

– Bo lubię, Kacperku. Jestem z dużej rodziny, najstarszy. Mama i tata zawsze byli zajęci, więc musiałem karmić resztę. A poza tym to takie przyjemne! Zrobić coś z miłością, nakarmić bliskich. Twoja mama się zmęczy w pracy, niech odpocznie – odpowiadał Wujek Miś.

– Ale Wujek też się męczy. Wujek też pracował – wzruszył ramionami Kacperz.

– Ale ja twardy jestem! Lato spędzimy na mojej działce, tam pięknie. Żaba mieszka w studni, pokażę ci. Połowimy ryby. Nazbieramy mamie stokrotek! – Wujek Miś przytulił Kacperza.

Chłopiec wczepił się w niego rączkami. Najbardziej na świecie pragnął, żeby Wujek Miś nigdy go nie opuścił.

Pewnego dnia, miesiąc później, przypadkiem spotkali na ulicy tatę. Był z jakąś kobietą, ledwo stał na nogach.

– Kto to? Znalazłaś zamiennik, Zocha? Szybko! Nic lepszego się nie znalazło, tylko to straszydło? – zaśmiał się ojciec.

Zaśmiała się też jego towarzyszka. Wujek Miś milczał.

– Tato, to Wujek Miś. Nie wyzywaj go! – powiedział Kacperz.

– Co? Powtórz, szczeniaku! Głos ci się załamał, czy co? Jaki Wujek Miś?! – ojciec złapał Wujka Misia za piersi.

– Nie rób tego! Tato, proszę! – krzyczał Kacperz, uczepiwszy się nogi ojca.

Po tym zdarzeniu babcia i dziadek ze strony taty częściej zabierali KPo latach, gdy Kacperz został kapitanem, zawsze zabierał bukiet polnych kwiatów na grób Wujka Misia i szeptał: „Dziękuję, tato”.

Idź do oryginalnego materiału