Totalne przegięcie
"Mam pod opieką klasę sportową – w większości to chłopcy. Młodzież pełna energii, potencjału, aspiracji. A przynajmniej tak było na papierze. Bo od początku czerwca ta klasa "przestała istnieć". Na lekcjach pojawia się garstka uczniów. Dziś siedmiu, wczoraj pięciu. Reszta? Rozpłynęła się. Bez kontaktu, bez słowa, bez choćby próby usprawiedliwienia.
I nie, nie mamy pandemii, nie mamy odwołanych zajęć ani wyjątkowych okoliczności. Mamy tylko czerwiec i przekonanie, iż 'przecież i tak nic się już nie dzieje'. Otóż dzieje się. Dzieje się coś bardzo niepokojącego.
Z miesiąca na miesiąc, z roku na rok uczniowie uczą się, iż system można obchodzić. Że obowiązki mają termin ważności. Że wystarczy dotrwać do klasyfikacji, a potem można zniknąć. Że obecność w szkole w czerwcu to opcja, nie obowiązek.
To nie tylko wygodne. To niebezpieczne. Bo jak mają kiedyś być odpowiedzialnymi pracownikami, sportowcami, studentami – jeżeli uczą się, iż można 'odpuszczać', kiedy tylko brakuje im motywacji? Jest mi wstyd jako wychowawczyni.
Wstyd – bo czuję, iż nie dotarłam do nich.
Wstyd – bo inni nauczyciele komentują: 'To twoja klasa'.
Wstyd – bo ta grupa nie reprezentuje jedynie siebie. Oni są twarzą szkoły, którą wybrali i którą dziś opuszczają bez słowa. I nie chcę już słyszeć, iż 'to tylko czerwiec', iż 'wszyscy tak robią', iż 'nic się nie dzieje'.
Szkoła to nie tylko miejsce zdobywania ocen. To miejsce kształtowania charakteru. I jeżeli nie będziemy traktować czerwca poważnie, jeżeli rodzice dalej będą przymykać oko, a nauczyciele godzić się z tym zjawiskiem z rezygnacją – za kilka lat ostatni miesiąc szkoły stanie się tylko fikcją.
Czy naprawdę o to nam chodzi? O szkołę bez uczniów i uczniów bez zobowiązań?".