**OTOCZENI MIŁOŚCIĄ**
Spotkanie Anny i Jakuba było zapisane w gwiazdach.
…Jakub nigdy nie widział swojego ojca. Wychowywały go mama i babcia. Gdy mały Jakub pytał o tatę, mama mruczała coś niewyraźnego: „Twój ojciec jest geologiem, ciągle w terenie, szuka cennych minerałów.” A pewnego razu, zirytowana, krzyknęła: „Nigdy nie miałeś taty, Jakubku!”
Jako dziecko Jakub przyjmował te wyjaśnienia z ufnością. ale gdy podrósł, postanowił poznać prawdę. W końcu nie spadł z nieba! Okazało się, iż jego matka, będąc młodą kobietą, wyjechała kiedyś w delegację i wróciła z dzieckiem – czyli z Jakubem. Tę historię wyjawiła mu babcia – po cichu, w sekrecie.
Jakub był niepomiernie szczęśliwy, iż zagadka została rozwiązana. Dzięki Bogu, nie znaleźli go w kapuście. Postanowił, iż gdy tylko będzie okazja, odnajdzie ojca. Niezależnie od tego, czy tamten tego chce. „W końcu jestem jego synem, a nie pierwszym lepszym przechodniem!” Przy okazji dał sobie słowo: „Będę miał prawdziwą rodzinę. Żonę, dzieci. Tylko jedną żonę i całą gromadkę dzieci.”
…Anna również nie zaznała ojcowskiej miłości. Jej matka rozstała się z nim, gdy dziewczynka miała niecałe dwa lata. Rolę taty przejął ojczym – człowiek dobry, ale jednak… Zawsze stawiał jej za przykład swoje dzieci z pierwszego małżeństwa. To drażniło. Anna mogła liczyć tylko na miłość matki.
Gdy dorosła, postanowiła: „Jeśli już wyjdę za mąż, to tylko raz i na zawsze. Gdybym tylko znalazła takiego chłopaka.”
I znalazła.
…Był wigilijny wieczór. Styczeń, mróz, zmierzch. Księgarnia. Anna i Jakub stoją w kolejce do kasy. Oboje trzymają w dłoniach tomiki Adama Mickiewicza. Ich spojrzenia przypadkiem się spotykają. I Jakub rusza do ataku. Zasypuje Annę komplementami, pytaniami – taktownymi, pełnymi szacunku. Nie mógł tak po prostu pozwolić jej odejść. To ona miała być jego żoną! Tylko ona. Ta dziewczyna.
Anna choćby nie kokietowała. Czowała się przy tym żywiołowym chłopaku tak, jakby znała go od stu lat. Ale była z dobrego domu, a przyzwoitej dziewczynie nie wypada poznawać się byle gdzie i byle z kim. Jakub docenił jej skromność i zaproponował wymianę numerów telefonów. Anna zapisała jego numer, ale swojego nie podała. „Zadzwonię po świętach” – odparła mgliście.
Jakub nie mógł pozwolić, by ten dar niebios wymknął mu się z rąk. Pożegnali się, ale on potajemnie podążył za nią, by dowiedzieć się, gdzie mieszka.
Przez wszystkie święta Jakub chodził jak w oblężeniu. W końcu znalazł swoją „łabędzicę” i miał zamiar kochać ją do końca życia.
Lecz święta minęły, a „łabędzica” nie dzwoniła. Jakub zaczął działać.
Włożył swój tomik Mickiewicza, kupiony tamtego wieczoru, do skrzynki pocztowej Anny. Czyżby nie domyśliła się, od kogo? Dziewczyna zadzwoniła jeszcze tego samego wieczora, pełna pretensji:
„Cześć, Jakub! Dlaczego nie dzwoniłeś? Czekałam!”
„Aniu, nie mam twojego numeru. Zadzwoniłbym dawno temu. Chyba pamiętasz, iż w księgarni bałaś się go podać?” – Jakub promieniał ze szczęścia.
„Ale przecież mnie znalazłeś!” – nie dawała za wygraną Anna.
„Typowo kobieca logika” – pomyślał Jakub. Ale był niezmiernie rad, iż wreszcie wszystko się wyjaśniło. Anna, jak się okazało, też go lubi!
Nie czekając na lepsze czasy, Jakub i Anna wzięli ślub. Jak mogłoby być inaczej? Mieli tyle wspólnego: czystą, nieskalaną miłość, pragnienie posiadania tylu dzieci, ile Bóg da, oraz miłość do twórczości Mickiewicza. Czy to mało?
Na tak solidnym fundamencie postanowili budować swoje życie.
Anna wykładała polonistykę na uniwersytecie, Jakub był świetnym programistą.
W odpowiednim czasie urodziła się Zosia. Dwa lata później – Staś. Wszystko układało się jak z nut.
Jakub nie porzucił myśli o odnalezieniu ojca. Pomógł internet. Wśród dziesiątek osób o tym samym nazwisku w końcu znalazł się ktoś bliski. Wymienili listy. Ojciec mieszkał w Warszawie. Zaprosił Jakuba w odwiedziny.
Spotkanie było wzruszające. Ojciec miał własną rodzinę, ale przez wszystkie te lata pamiętał o Jakubie.
„Cieszę się, synu, iż mnie odnalazłeś. Teraz będziemy w kontakcie” – mężczyzna objął Jakuba.
Jakub z dumą wymienił wszystkich członków swojej rodziny. „Patrz, tato, jesteś już dwukrotnym dziadkiem. I to nie koniec…”
Ojciec Jakuba był profesorem medycyny.
Do domu Jakub wrócił uskrzydlony. Ojciec bardzo mu się spodobał – ciepły, szczery człowiek.
Oczywiście, obowiązki rodzinne nie pozwalały Jakubowi często widywać się z ojcem. W końcu kontakt się urwał.
Zosia i Staś podrośli. Anna postanowiła obronić doktorat. W końcu jej babcia i matka były doktorami filozofii. Anna nie chciała być gorsza.
Temat wybrała nieprzypadkowo – o Mickiewiczu. Matka dwojga dzieci przygotowywała się starannie, zbierała materiały.
Jakub wspierał żonę, pomagał w domu, jak tylko mógł. Trzy lata minęły na przygotowaniach do obrony. W tym czasie Zosia i Staś doczekali się siostrzyczki – Hani.
Z obroną trzeba było poczekać.
Gdy Hania poszła do przedszkola, Anna wróciła do pracy naukowej. Już prawie, prawie miała ten doktorat w kieszeni…
Aż nagle Jakub zachorował. Diagnoza – nieznana medycynie, ale coś śmiertelnie niebezpiecznego. Lekarze rozkładali ręce. A Jakub gasł w oczach. Leczenie nie przynosiło efektów. Lekarze delikatnie zasugerowali, iż szanse na przeżycie są nikłe. A Jakub miał zaledwie czterdzieści lat! Przed nieszczęściem nie uciekniesz.
Tego, co przeżyła Anna, nie da się opisać. Jakub, świadomy swojego stanu, prosił żonę o wybaczenie – iż tak wyszło, iż nie pomoże jej wychować trójki dzieci…
Anna płakała w ukryciu. Wiedziała też, iż w niej rośnie nowe życie. Nie przyznała się Jakubowi, by nie sprawiać mu jeszcze większego bólu.
W głębi duszy nie wierzyła, iż jej szczęście może się tak nagle i głupioAnna, nie tracąc nadzieję, przytuliła Jakuba mocno, szepcząc przez łzy: „Będziemy walczyć razem, aż do końca, bo nasza miłość jest silniejsza niż wszystko.”