Musimy dzieci uczyć kultury, ale warto zacząć od siebie. Przykład z klatki schodowej poraża

mamadu.pl 3 godzin temu
Uczymy dzieci, jak ważna jest kultura i życzliwość, ale często zapominamy, iż najważniejszy jest nasz własny przykład. Historie z życia codziennego pokazują, iż krytyka czy zawstydzanie nie uczą dzieci prawdziwej empatii. To my, rodzice, powinniśmy pokazywać, jak traktować innych z szacunkiem i uśmiechem.


Kulturalne "dzień dobry" na klatce schodowej


Nie wiem, jak inni rodzice, ale ja swoim dzieciom ciągle powtarzam, jak ważne jest mówienie "dzień dobry" sąsiadom, dziękowanie czy przepraszanie. Chcemy, żeby nasze dzieci były kulturalne, życzliwe i żeby inni chwalili ich wychowanie.

Prawda jest jednak taka, iż dzieci nie uczą się kultury z książek ani z surowych tyrad obcych im osób, tylko przede wszystkim z naszego przykładu. To, jak my, rodzice, traktujemy innych, jak reagujemy w codziennych sytuacjach, jest dla nich lekcją znacznie ważniejszą niż jakiekolwiek kazania.

Dlatego tak bardzo uderzył mnie wpis, na który trafiłam ostatnio w mediach społecznościowych. Autor o nicku jacek.szafranowicz postanowił podzielić się swoją "metodą" wychowywania dziecka spotkanego przypadkiem w bloku. Oto co napisał na swoim profilu na Threads:

Bezpodstawna krytyka niczego nie uczy


Przeczytałam to kilka razy i za każdym razem miałam w głowie tę samą myśl: coś tu jest bardzo nie tak. Po pierwsze – mówimy o obcej osobie, która próbuje na siłę uczyć cudze dziecko dobrych manier, stosując przy tym metody ocierające się o upokarzanie. Spojrzenie, które wywołuje łzy, nie jest wychowaniem, tylko zastraszaniem. A zastraszone dziecko nie uczy się kultury – uczy się, iż musi coś robić z powodu strachu.

Po drugie – w całym wpisie najbardziej uderzają słowa dotyczące wyglądu dziecka: "dziecko spasione". Takie określenie jest stygmatyzujące, krzywdzące i zwyczajnie obraźliwe. Ocenianie dziecka przez pryzmat wagi czy wyglądu i łączenie tego z brakiem wychowania nie tylko mija się z prawdą, ale też pokazuje ogromny brak empatii.

Jak można mówić o uczeniu kultury, kiedy samemu używa się tak krzywdzących określeń wobec dziecka? Zastanawiam się też, czy autor wpisu na pewno jest dorosłą osobą, bo jego stosunek do zachowania dziecka jest dziecinny.

Po trzecie – jeżeli naprawdę zależy nam na tym, by dzieci były kulturalne, nie zaczynamy od krytykowania czy zawstydzania ich zachowania, bo to zwyczajnie droga donikąd. Najlepiej wychowywanie zacząć od siebie samego.

Zacznijmy od siebie i swojego przykładu


To my powinniśmy powiedzieć "dzień dobry" na klatce schodowej, jeżeli razi nas, iż młodsi sąsiedzi go nie używają. To my pokazujemy, iż uśmiech i życzliwość w zwykłych, codziennych sytuacjach mają znaczenie. Dzieci uczą się tego, co widzą.

Jeśli słyszą od nas powitanie w kierunku do sąsiadów, same zaczną ten schemat powtarzać, zapewniam. jeżeli widzą, iż szanujemy innych, będą to traktować jako coś naturalnego.

Jako mama wiem, iż dzieci nie zawsze od razu reagują tak, jakbyśmy chcieli. Bywa, iż zawstydzone chowają się za nami albo zamiast "dzień dobry" reagują śmiechem czy przekomarzaniem.

Trzeba jednak pamiętać, iż dzieci, choćby te w wieku szkolnym, wciąż się uczą zasad życia społecznego i jeżeli nie wyniosły takiego zwyczaju z domu, można im zwrócić uwagę, ale w jakich bardziej życzliwy sposób. Uczenie kultury wymaga cierpliwości i powtarzania na spokojnie.

Takie historie jak ta z Threads pokazują, jak łatwo zgubić sens wychowania. Kultura osobista nie polega na tym, by wytykać błędy innym, ale na tym, by samemu dawać dobry przykład. Zamiast patrzeć krzywo na dzieci sąsiadów, lepiej samemu mówić głośno i serdecznie "dzień dobry" i cieszyć się, gdy pewnego dnia usłyszymy odpowiedź. Bo to właśnie w życzliwości, cierpliwości i empatii tkwi prawdziwa siła wychowania.

Idź do oryginalnego materiału