W Europie uczą się języków. U nas mogłoby być jeszcze lepiej
Z najnowszych danych Eurostatu wynika, iż aż 60 proc. uczniów szkół średnich w Unii Europejskiej uczy się przynajmniej dwóch języków obcych. To sporo, choć... o 0,8 punktu procentowego mniej niż rok wcześniej. Czyli lekki spadek.
Polska w tym zestawieniu wypada całkiem dobrze – ale nie na tyle, byśmy mogli mówić o
miejscu w ścisłej czołówce. U nas dwóch lub więcej języków uczy się około 80 proc. uczniów liceów i techników. Dobrze? Raczej tak. Ale są kraje, gdzie wynik sięga prawie 100 proc.
Gdzie uczą się najwięcej, a gdzie najmniej?
Francja, Rumunia i Czechy to liderzy w nauce języków – tam ponad 98 proc. uczniów szkół średnich ma kontakt z więcej niż jednym językiem obcym. A gdzie jest najsłabiej? W Portugalii, Hiszpanii czy Irlandii.
W tym ostatnim kraju mniej niż co dziesiąty uczeń poznaje dwa języki obce. To dość zaskakujące, biorąc pod uwagę, iż Irlandczycy są przecież częścią globalnej, anglojęzycznej wspólnoty. Może właśnie dlatego traktują inne języki jako zbędny dodatek?
W Polsce ciekawostką jest to, iż różnica między liceami a szkołami zawodowymi w nauce języków jest naprawdę niewielka. W obu typach szkół uczniowie uczą się ich równie intensywnie. To pozytywne, bo pokazuje, iż dostęp do nauki języków nie zależy aż tak bardzo od ścieżki edukacyjnej.
Angielski rządzi (wszędzie)
Nie będzie tu wielkiego zaskoczenia – język angielski to absolutny król wśród języków obcych. Uczy się go niemal każdy uczeń szkoły średniej w UE. W liceach to aż 96 proc., w szkołach zawodowych – 80 proc. I trudno się dziwić. Angielski to dziś język Internetu, biznesu, popkultury, nauki i podróży.
Na dalszych miejscach są: hiszpański, niemiecki, francuski i włoski – zależy od kraju.
I tu zaczyna się temat, który może być dla wielu bardziej praktyczny niż statystyki z Eurostatu – czyli: który język naprawdę się opłaca?
Który język się opłaca? Tu robi się ciekawie
Business Insider Polska przyjrzał się ofertom pracy z No Fluff Jobs i sprawdził, jakie języki obce faktycznie przekładają się na wyższe zarobki. Oczywiście, angielski to podstawa i przepustka do większości zawodów w branżach związanych z IT, finansami czy obsługą klienta. Ale są też zaskoczenia.
Okazuje się, iż bardzo dobrze płacą pracodawcy szukający osób ze znajomością języków mniej popularnych – np. czeskiego, węgierskiego czy niderlandzkiego. Dlaczego? Bo specjalistów znających te języki jest mało, a firmy chcą obsługiwać klientów z tych krajów. Prosta zasada: mniejsza podaż, większy popyt, lepsza pensja.
Język to inwestycja. I to często bardzo opłacalna
Znam osoby, które nauczyły się np. szwedzkiego albo norweskiego tylko dlatego, iż szukały dobrze płatnej pracy w międzynarodowym call center. Nie miały dyplomów z filologii – wystarczyła samodzielna nauka, czasem jakiś kurs, trochę wytrwałości. Efekt?
Praca zdalna, w zagranicznej firmie, z zarobkami wyższymi niż w niejednej "zawodowej" profesji.
Nie każdy musi znać pięć języków. Ale warto mieć świadomość, iż język to dziś coś więcej niż "przedmiot w szkole". To umiejętność, która może realnie zmienić życie.
Nie tylko dać więcej punktów na maturze, ale też otworzyć drzwi do pracy, wyjazdu za granicę, lepszego zarobku. A czasem – po prostu nowych ludzi i świata, którego wcześniej się nie znało.