NAWAŁNICA UROJEŃ

newskey24.com 1 dzień temu

**OBŁĘD**

W kobiecej społeczności zawsze znajdzie się miejsce dla plotek. A jak wiadomo, język plotkarki bywa dłuższy niż drabina. W jednym przedszkolu często dyskutowano o życiu osobistym i rodzinnym wychowawczyni Ludwiki. Dla młodej kobiety były to dwie różne sprawy. Ludka zdawała się lubować w dawaniu powodów do obmowy.

Zawsze miała tłumy adoratorów. Gdy tylko w przedszkolu pojawiał się hydraulik, stolarz czy malarz, Ludka, zapominając o obowiązkach, pędziła niby to pomagać. Choć nigdy nie szło dalej niż jawna kokieteria i obiecujące uśmiechy, wszyscy byli pewni Ludka ma „brudną mordkę”.

Gadała i gadała, otoczona mężczyznami. choćby żartowała sobie ze starszym woźnym, Mieciem, który był o krok od emerytury. Lubowała się w „kąpielach” komplementów, czuła się niezrównana wśród koleżanek.

A trzeba zauważyć, Ludka była mężatką i wychowywała siedmioletnią córeczkę, Zosię. ale te okoliczności wcale jej nie krępowały w prowadzeniu własnego, osobistego życia.

Mąż, Bogdan, uwielbiał swoją Ludkę. Zdawał sobie sprawę z niewinnych zabaw żony. *”No cóż, jeżeli kobieta jest piękna… Trudno nie reagować na uwagę natrętnych mężczyzn. Ale Ludka to wierna żona”* pocieszał się Bogdan.

Naiwność. Zwłaszcza iż Ludka zapewniała go o swojej wiecznej miłości.

Ludka wyszła za mąż na naleganie matki. Ta twierdziła, iż z uległego Bogdana można „ulepić” idealnego męża. I tak się stało. Bogdan był świetnym elektrykiem, często wyjeżdżał w delegacje. Po powrocie obsypywał Ludkę i Zosię prezentami, a wolny czas poświęcał rodzinie. Ale czegoś Ludce brakowało w tym cichym, wygodnym małżeństwie. Namiętności? Szaleństwa uczuć?

Aż pewnego dnia Ludka zakochała się bez pamięci. Wszystko zaczęło się, gdy Miecia niespodziewanie wysłano na emeryturę. Na jego miejsce zatrudniono syna dyrektorki, Darka, studenta czwartego roku medycyny, przyszłego dentystę.

Dyrektorka przedszkola, Weronika Kazimierzówna, chcąc pomóc synowi finansowo, zaproponowała mu nocne dyżury. Darek od razu się zgodził. Grosz się przyda, a i dziewczynę można zabrać do kina, kupić lody…

Nie ważne, iż dziewczyny jeszcze nie miał. Dla takiego przystojnego, obiecującego chłopaka (przyszły dentysta!) na pewno się znajdzie.

Gdy tylko Darek zaczął pracę, Ludka nie mogła się powstrzymać, by nie zajrzeć do portierni.

Było to zimowym wieczorem. Dzieci już odebrali rodzice. Ludka wpadła bez zapowiedzi, by się przywitać. Darek, jako dobrze wychowany młodzieniec, zaprosił ją, by usiadła. Sam przysiadł na zniszczonej kanapie. Ludka umiała prowadzić swobodne rozmowy za jej językiem trudno było nadążyć.

Gadali bez końca. Darek opowiadał z zapałem o medycynie, przyjaciołach, sobie. Ludka przytakiwała. Potem ona zaczęła narzekać na nudne życie, a Darek już delikatnie trzymał ją za rękę i pocieszał. Czas płynął niepostrzeżenie. Na miasto zapadła noc.

Darek musiał odprowadzić Ludkę do domu. Na szczęście mieszkała blisko przedszkola.

Tak zaczął się ich szalony romans.

Ludka nie potrafiła się powstrzymać. Spadała w przepaść, nie zatrzymując się. Darek niedługo wyznał jej miłość. Cała historia gwałtownie stała się znana w przedszkolu. A przed cudzymi ustami nie postawisz wrót. Dyrektorka Weronika Kazimierzówna wezwała Ludkę do gabinetu.

Ludko, przypominam masz rodzinę. Proszę cię, jako matka, zostaw Darka w spokoju. Zapomnij o nim. Co was może łączyć? Masz męża, córkę. Darkowi jeszcze wiele lat nauki. Nie potrzebuje tej kradzionej miłości. Czy chcesz, żebym cię zwolniła za niemoralne zachowanie? zagroziła dyrektorka.

Zwolnijcie mnie, Weroniko Kazimierzó

Idź do oryginalnego materiału