Strach, który pojawił się nagle
"Nie spodziewałam się, iż moje dziecko przyjdzie do mnie z takim zdaniem. Zuzia zawsze była pogodna, wesoła, z lekkim dystansem do szkoły. Uczy się dobrze, choć nie jest typem kujona – wystarczy, iż przysiądzie na chwilę, posłucha na lekcji i zwykle ma czwórki lub piątki. Nigdy nie goniła za szóstkami, a jednak oceny miała przyzwoite.
Tym bardziej zaskoczyło mnie, kiedy spojrzała na mnie poważnie i wyszeptała: 'Mamo, bardzo się boję piątej klasy'.
Zbyt ciężki plecak – dosłownie i w przenośni
Prawda jest taka, iż już od kilku lat widzę, jak ta szkoła przygniata dzieci. Program napchany po brzegi, sprawdzian za sprawdzianem, kartkówki, prace domowe, projekty.
Niby wszyscy mówią o 'nowoczesnej edukacji', a ja mam wrażenie, iż to przez cały czas system
rodem z XIX wieku – tylko zamiast piórników mamy tablety, a zamiast kredy – rzutniki.
Patrzę na plan lekcji mojej córki i sama mam ochotę usiąść i się rozpłakać. Zajęcia kończą się o różnych dziwnych porach – raz o 13:00, innym razem o 16:00. Czasem jedno okienko, czasem dwa. Jak tu dziecko ma zachować rytm dnia, skoro wraca z plecakiem
cięższym od siebie i jeszcze po ciemku?
Wrzesień w kiepskim nastroju
Zawsze lubiłam wrzesień – pachniał świeżymi zeszytami, nowym początkiem, jakimś entuzjazmem. Ale w tym roku jest inaczej. Od pierwszego dnia widzę w oczach córki strach, a w swoich – bezsilność. Bo nie umiem jej powiedzieć, iż będzie lekko. Nie
będzie. Sama czuję to przeciążenie, patrząc na rozpisany plan.
Wrzesień zamiast euforii przynosi nam kiepski humor i poczucie, iż zaczynamy maraton, w którym nikt nie pytał nas o zgodę.
Boję się razem z nią
To jest najtrudniejsze – iż ten jej strach udziela się i mnie. Kiedy moje dziecko mówi: 'Nie dam rady', chciałabym być silna i powiedzieć: 'Dasz, przecież jesteś mądra'. Ale wiem, iż nie chodzi o brak zdolności, tylko o system, który mieli dzieci, aż tracą oddech.
Boję się razem z nią. Boję się, iż szkoła zabierze jej radość, ciekawość, chęć do nauki. Boję się, iż w tym wszystkim zabraknie przestrzeni na dzieciństwo.
Czy naprawdę musi tak być? Czy naprawdę w piątej klasie dziecko ma chodzić ze spuszczoną głową, myśląc tylko o tym, jak przetrwać kolejny dzień? Mam wrażenie, iż my – rodzice – zostaliśmy bezradnymi świadkami systemu, który zamiast wspierać,
przytłacza.
A przecież to nie są tylko lekcje. To życie naszych dzieci. To ich emocje, lęki i noce spędzone nad książkami. To ich poczucie własnej wartości, które kształtuje się właśnie teraz.
I kiedy moja córka mówi: 'Nie dam rady' – ja wiem, iż to nie ona zawiodła. To system zawodzi ją każdego dnia".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).