Nie jest moim synem

polregion.pl 4 godzin temu

„To nie jest mój syn” – oświadczył chłodno milioner, jego głos rozbrzmiewając w marmurowym holu. „Pakuj swoje rzeczy i wynoś się. Oboje.” Wskazał drzwi. Żona mocniej przytuliła niemowlę, łzy napływając do oczu. Gdyby tylko wiedział…
Burza na zewnątrz dorównywała tej rozdzierającej dom. Ewa stała nieruchomo, z bielącymi się kostkami palców, przyciskając małego Oskara do piersi. Mąż, Grzegorz Nowak, multimilioner i głowa rodu Nowaków, spoglądał na nią z furią, jakiej nie widziała w ciągu dziesięciu lat małżeństwa.
— Grzegorzu, proszę — wyszeptała Ewa drżącym głosem. — Nie wiesz, co mówisz.
— Wiem doskonale — parsknął. — To dziecko… nie jest moje. Test DNA zrobiłem w zeszłym tygodniu. Wyniki są jasne.
Oskarżenie zabolało mocniej niż policzek. Kolana Ewy niemal odmówiły posłuszeństwa.
— Zrobiłeś test… nie mówiąc mi?
— Musiałem. Nie jest do mnie podobny. Nie zachowuje się jak ja. I przestałem lekceważyć plotki.
— Plotki? Grzegorzu, to niemowlę! To twój syn! Przysięgam na wszystko, co mam.
Ale Grzegorz już powziął decyzję.
— Rzeczy odeślę do domu twego ojca. Nie wracaj tu. Nigdy.
Ewa stała chwilę dłużej, może był to kolejny poryw, gdy otrzeźwieje jutro? ale chłód w jego głosie nie zostawiał wątpliwości. Odwróciła się i wyszła, jej obcaski stukając po marmurze, gdy grzmot rozdarł niebo nad pałacem.
Ewa wyrosła w skromnym domu, ale wkroczyła w świat przywilejów po ślubie z Grzegorzem. Była elegancka, stateczna, rozumna — wszystko, co sławiły brukowce i śledziły salony. To nie miało znaczenia.
Gdy linia autobusowa wiozła ją z Oskarem do wiejskiej chatki ojca, umysł wirował. Była wierna. Kochała Grzegorza, wspierała, gdy rynki się załamały, gdy prasa go niszczyła, choćby gdy teściowa ją odtrąciła. Teraz wygonili ją jak obcą.
Ojciec, Jan Kowalski, otworzył drzwi szeroko ze zdumienia.
— Ewuniu? Co się stało?
Padła w jego ramiona. — Stwierdził, iż Oskar nie jest jego… Wyrzucił nas.
Szczęka Jana zacisnęła się. — Wchodź, córuchno.
Przez dni Ewa oswajała nową rzeczywistość. Dom był malutki, jej dawny pokój niemal niezmieniony. Oskar, nieświadomy wszystkiego, gaworzył, dając chwile wytchnienia wśród smutku.
Coś jednak gryzło: ten test DNA. Skąd błąd?
W desperacji poszła do laboratorium, gdzie Grzegorz robił test. Miała kontakty — i był jej winny jeden dług. To, co odkryła, zamroziło krew w żyłach.
Test był sfałszowany.
Tymczasem Grzegorz samotnie błądził po pałacu, dręczony ciszą. Wmawiał sobie słuszność — nie wychowa cudzego syna. Ale wyrzuty gryzły. Omijał dawny pokój Oskara, aż kiedyś ciekawość zwyciężyła. Widok pustego łóżeczka, pluszowej żyrafy i bucików na półce złamał mu serce.
Jego matka, Zofia, nie pomagała.
— Mówiłam ci, Grzesiu — cedziła, sącząc herbatę. — Ta Kowalska nigdy nie była twoją równią.
Jednak i ona się zdziwiła, kiedy nie odpowiedział.
Minęły dni. Potem tydzień.
Aż przyszedł list.
Bez nadawcy. Tylko kartka i fotografia.
Dłonie Grzegorza drżały, gdy czytał.
„Grzegorzu,
Pomyliłeś się. Bardzo.
Chciałeś dowodów — masz. Odnalazłam oryginał. Test był zmieniony. A to zdjęcie znalazłam w pracowni twojej matki… Wiesz, co ono znaczy.
— Ewa.”

Sądy wydawane w gniewie często poniżają nie innych, a nas samych, pozostawiając żal głębszy niż cios.

Idź do oryginalnego materiału