Matka Kingi tylko ciężko wzdychała, patrząc na swoją piękną córkę. Barbara nie mogła przekonać dziewczyny, iż nie warto całego życia czekać na księcia z bajki. To się nie zdarzy.
Kinga, żyjesz jak w baśni. Rozejrzyj się ilu wokół ciebie porządnych chłopaków? Twój kolega z klasy Kuba i Tomek to dobrzy chłopcy, kręcą się koło ciebie codziennie. Dlaczego odmawiasz, gdy wieczorami przychodzą pod nasz dom? Wyjdź, porozmawiaj, może zrozumiałabyś, iż zwykli chłopcy też mają piękne dusze.
Mamo, nie potrzebuję pięknej duszy. Potrzebuję, żeby facet był przystojny, a w naszej wsi nie ma takich. Nikt mnie nie jest wart. Spójrz na mnie! Czy jest tu choć jeden, który zasługuje na Kingę? mówiła dumnie, prostując się, co tylko podkreślało jej zgrabną figurę. A o urodzie choćby nie warto wspominać.
Matka tylko kiwała głową.
Córko, nie rodz się piękna, rodz się szczęśliwa. To odwieczne przysłowie, a życie zawsze je potwierdza.
Kinga słyszała te słowa od dziecka, ale nigdy się nad nimi nie zastanawiała. Im starsza była, tym bardziej wierzyła, iż piękni ludzie zawsze są szczęśliwi Przywykła, iż wszyscy się nią zachwycali.
Ach, jaka śliczna dziewczynka! Jakie ma oczy, jaka słodziutka! a ona uśmiechała się i cieszyła, a czasem ktoś wręczał jej cukierka, którego nigdy nie odmawiała.
W przedszkolu zawsze grała księżniczkę, a w szkole każda dziewczyna jej zazdrościła. Kinga nie rozumiała, iż nadmiar uwagi i zachwytów może się dla niej źle skończyć. Barbara często się tym martwiła. A jednak Kinga, dorastając, chciała u boku kogoś równie pięknego. Koledzy, którzy kręcili się wokół niej, widzieli tylko jej pogardliwy uśmieszek.
Czy oni naprawdę nie widzą, kim ja jestem, a kim oni? myślała.
Barbara starała się przekonać córkę, iż przystojni mężczyźni rzadko bywają dobrymi mężami. Ale Kinga wierzyła w coś przeciwnego. W szkole nie przykładała się, potem skończyła tylko technikum. Tam też nie znalazła nikogo godnego siebie.
Mamo, nie potrzebuję zwykłych Kubów i Tomków. I tak doczekam się swojego szczęścia mówiła, gdy matka zaczynała rozmowę o małżeństwie.
Chłopców wokół niej nie brakowało. Po technikum Kinga pracowała w urzędzie gminy. Z czasem miejscowi zrozumieli, iż Kinga jest nieosiągalna, i przestali się nią interesować. Koleżanki wyszły za mąż, urodziły dzieci, a ona została sama.
Mamo, wyjeżdżam do powiatu. Co tu robić? Moje szczęście jest gdzie indziej. Tu nikt mnie nie zauważył. Wszyscy tacy zwyczajni, wiejscy to nie dla mnie oznajmiła pewnego dnia i wyjechała.
Matka przyjęła to spokojnie. Już zmęczyło ją przekonywanie córki, iż czas ucieka. Kinga wciąż nie miała rodziny. Przyjaciółki chwaliły się dziećmi, a Barbara nie wiedziała, co powiedzieć o Kingi.
Minęło trzydzieści lat, a Kinga wciąż była sama. Nie mogła znaleźć przystojniaka, który by ją zauroczył. W końcu trafiła do poważnej firmy. I właśnie tam poznała dyrektora, Jacka. Takiego zawsze sobie wyobrażała jego maniery, sposób mówienia, uśmiech, dołeczek w brodzie i idealne rysy twarzy.
Był pierwszym mężczyzną, który ją zainteresował. Nie obchodziło ją, iż był żonaty i miał dwoje dzieci. Od dawna chciała dziecko, właśnie piękne, takie jak ona. O małżeństwie już nie marzyła.
No i co z tego, iż Jacek jest żonaty? I tak go zdobędę myślała.
Uwiedzenie dyrektora nie sprawiło jej problemu. Od razu zauważył jej urodę. Zaprosił ją do restauracji.
Kinga, nigdy nie spotkałem tak pięknej kobiety. Niestety, jestem żonaty i nie mogę zostawić rodziny powiedział szczerze. Ale bardzo chciałbym, żebyśmy się spotykali.
Jacku, nie przejmuj się. To tylko zabawa odpowiedziała, a on był zachwycony.
Wkrótce Kinga zaszła w ciążę. Osiągnęła, co chciała. Jacek pomagał, a ona była szczęśliwa. Całe swoje serce oddała synowi, Kacprowi. Teraz tylko w nim widziała sens życia.
Kacper wyrósł na przystojnego i mądrego młodzieńca. W szkole miał same piątki, wygrywał konkursy, uprawiał sport. Kinga była z niego dumna.
Kacper też wiedział, iż jest przystojny, ale nie zwracał uwagi na dziewczyny, które mu się podobały. Żadna go nie zachwycała. Kinga zaczęła się martwić:
Czyżby poszedł w moje ślady? Niech tylko nie powtórzy mojego błędu. Nie trzeba czekać na księżniczkę, trzeba żyć teraz.
Ale nie odważyła się z nim porozmawiać. Kacper skończył studia, dostał dobrą pracę, gwałtownie awansował. Pewnego dnia zadzwonił:
Mamo, zakochałem się. Żenię się z Olą. Przyjedziemy do ciebie.
Kinga ucieszyła się. W końcu syn się ustatkuje. Opowiedział, iż Ola przyszła do ich firmy po studiach i od razu zwróciła jego uwagę. Krótko po tym przyjechali.
Mamo, to Ola przedstawił ją Kacper.
Kinga spojrzała na dziewczynę, a uśmiech zniknął jej z twarzy. Ola była zwykłą, sympatyczną dziewczyną, ale nie pięknością.
Miło mi panią poznać powiedziała Ola łagodnym głosem. Kacper tak wiele o pani opowiadał.
Przy stole Kinga milczała, rozgoryczona. Nie spodziewała się, iż syn wybierze taką przeciętną dziewczynę. Ola gwałtownie zrozumiała, iż nie jest mile widziana.
Gdy wychodzili, Kinga zatrzymała syna.
Kacprze, nie podoba mi się twój wybór. Tyle ładnych dziewczyn, a ty bierzesz taką zwykłą powiedziała ostro.
Mamo, kocham Olę. Jest dobra, mądra i najlepsza!
Popatrz na siebie i na nią! Co w niej widzisz? Proszę, jeszcze możesz z tego zrezygnować.
Nie, mamo! Kocham ją. Już złożyliśmy papiery.
Kinga zrozumiała, iż go nie przekona.
Ola urodziła córkę. Z czasem rozkwitła. Wróciła do pracy, awansowała. Żyli z Kacprem szczęśliwie, kochali się i swoją córeczkę.
Kinga wciąż uważała, iż synowa nie jest godna Kacpra. Ani jej sukcesy, aniZ czasem, gdy Kinga zachorowała i potrzebowała opieki, to właśnie Ola została przy niej do końca, pokazując, iż prawdziwe piękno kryje się w sercu.