Randka przez pomyłkę
Anna wyszła z biurowca i pełną piersią wciągnęła powietrze, pachnące jesienną świeżością i opadłymi liśćmi. Trwała złota polska jesień – dzień był słoneczny i suchy, choć noce już chłodne. Wciąż jednak można było nosić sukienki i lekkie kardigany.
Zastanawiała się, co zrobić najpierw – odebrać Igora z przedszkola i wspólnie pójść do sklepu, czy najpierw zrobić zakupy, a potem zabrać syna? W Biedronce zawsze stały przy kasach tanie zabawki, a Igor potrafił marudzić godzinami, żeby mu coś kupić. A pieniędzy przed wypłatą było mało, a i tak nowa zabawka interesowałaby go tylko przez pięć minut.
Spojrzała na zegarek. jeżeli się pośpieszy, zdąży zrobić zakupy, zanieść torby do domu, a dopiero potem pobiec po syna. Przyspieszyła kroku.
Szła, nie patrząc na nikogo, zatopiona w myślach, układając w głowie listę zakupów. *Sól!* Dlaczego zawsze kończy się tak niespodziewanie? Dwa dni temu specjalnie poszła do sklepu po sól, a wróciła z pełnymi torbami, ale bez soli. Powtarzała w myślach jak mantrę: „Nie zapomnieć soli. Marchewka, mleko, masło…”
– Anka, Kowalska! – ktoś zawołał ją po nazwisku.
Anna zrobiła jeszcze kilka kroków, zanim się zatrzymała i spojrzała na kobietę.
– Nie poznałaś? A kto przysięgał, iż będziemy przyjaciółkami na zawsze? – uśmiechnęła się tamta.
Anna usłyszała o przysiędze i domyśliła się, z kim rozmawia, zanim przypomniała sobie szkolną koleżankę – Karinę Nowak. Stała przed nią nie ta chuda, czarnowłosa nastolatka, ale elegancka, modnie ubrana kobieta.
Karina dołączyła do ich klasy w drugiej podstawówki, usiadła w ławce obok Anny i do matury były nierozłączne. W gimnazjum przysięgły sobie wieczną przyjaźń. Życie je rozdzieliło. Nic nie trwa wiecznie – choćby przyjaźń, a co dopiero miłość.
– Wyglądasz, jakbyś miała na głowie siedmioro dzieci – Karina przyjrzała się Annie, widząc zmęczoną twarz, zgaszone oczy i prosty biurowy strój.
Anna też czuła, iż wypada blado w jej oczach.
– Tobie za to widzę się dobrze wiedzie – przemówiła, zmieniając temat.
– Nie narzekam. Drugie małżeństwo. Dzieci jeszcze nie ma. A ty?
W głosie Kariny zabrzmiała nuta smutku, więc Anna nie drążyła tematu.
– Nie jestem zamężna, ale nie jestem sama. Mam syna – powiedziała z dumą.
– Pewnie kończy już liceum? A może studiuje? – dopytywała się Karina.
– Nie, chodzi jeszcze do przedszkola – uśmiechnęła się Anna.
– No nieźle! Byłaś taka ładna, myślałam, iż pierwsza wyjdziesz za mąż. U wszystkich dzieci już dorosłe, a ty masz malucha w przedszkolu. Ale zawsze byłaś skupiona na nauce, taka grzeczna, choćby na chłopaków nie patrzyłaś.
Anna się obraziła, czego nie ukrywała. Karina zrozumiała swój błąd.
– No weź, nie dąsaj się. Znasz mnie – zawsze gadam, zanim pomyślę.
– Przepraszam, muszę iść po syna – Anna ruszyła w stronę przedszkola.
– Czekaj! – Karina wyjęła telefon z torebki. – Podaj numer, odezwiemy się, spotkamy, pogadamy.
Anna dyktowała numer, żeby tylko się uwolnić, pożegnała się i poszła dalej.
Ale Karina nie zwlekała. Nazajutrz zadzwoniła i zaproponowała spotkanie w sobotę w kawiarni.
– Może być, tylko sprawdzę, czy mama może zająć się Igorem. Oddzwonię – odpowiedziała niechętnie.
*Spadła mi jak śnieg na głowę. Stracony weekend. No dobrze, spotkam się, może wtedy da mi spokój. I tak nie łączy nas już nic – myślała, wybierając numer do matki.
W sobotę spotkały się w modnej kawiarni. Anna pierwszy raz tam była – od narodzin Igora nie bywała w takich miejscach. Czuła się nie na miejscu. Karina to wyczuła, zamówiła wino, żeby się rozluźniła. Alkohol pomógł. Piły, wspominały szkołę, kolegów. Karina znała losy niemal każdego – kto się z kim ożenił, ile ma dzieci, gdzie pracuje…
Anna piła i słuchała. Gdy temat się wyczerpał, Karina przeszła do sedna.
– Słuchaj, moja koleżanka z pracy ma syna w naszym wieku. Mirek siedzi całe dni przy komputerze. Programista. Nie ma jak poznać kobiety. Bez nałogów, dobrze zarabia. W sumie – porządny facet. A jego matka marzy o wnukach. Łapiesz, o co chodzi? Powinnam was poznać.
– Nie musisz mnie z nikim umawiać – Anna ostro postawiła kieliszek. – Wyglądam, jakbym była desperacko gotowa na związek? choćby z facetem, którego własna matka chce się pozbyć?
– Nie mów „nie”, zanim go nie zobaczysz.
– jeżeli taki wspaniały, dlaczego wciąż z mamą? Coś z nim nie tak? – zmiękczyła się Anna.
– Miał nieszczęśliwy związek. Słyszałaś o wodzie i mleku? Boi się kolejnej pomyłki. Tak jak ty – Karina była przenikliwa.
– To jego problem. Nie umówię się z nim. Spotkania powinny być spontaniczne, nie zaplanowane. Myślałam, iż spotkamy się porozmawiać, a ty aranżujesz randki? – Anna się wkurzyła.
– Pomyśl tylko. Twój syn potrzebuje ojca…
– Właśnie – mam już jednego dziecka, drugi mi nie potrzebny. Zmieńmy temat.
– Nie gniewaj się, chciałam dobrze. No to wylejmy to wino – Karina nalała kolejną porcję.
– Spojrzałaś ostatnio w lustro? Zmęczona, zapracowana, zero życia. Facet by cię odrodził, uwierz mi. Spróbuj, co ci szkodzi? Jedna randka to nie ślub.
I Anna się zgodziła. Czemu nie spróbować?
W następną niedzielę odwiezła Igora do mamy, uczesała się, nałożyła odrobinę tuszu, ubrała się skromnie. Nie zamierzała się specjalnie starać.
Gdy była już gotowa wyjść, zdała sobie sprawę, iż nie zna jego imienia. Jak go rozpozna? Zadzwoniła do Kariny.
– Cholera! Nie pamiętam. Chyba Mateusz albo Jan. Na pewno imię z Ewangelii.
– Co? – Anna osłupiała. – Tego mi brakowało.
– Mam słabą pamięć do imion. Zapamiętuję przez skojarzenia.
– A może Piotr czy Paweł? Jezus miał dwunastu apostołów – zaśmiała się ironicznie.
– Zadzwonię do Mirki, spytam.
– Nie trzeba. Jaka to różnica? MężczyźPo roku pełnym wspólnych spacerów, śmiechu i pierwszych wspólnych wakacji, Anna i Paweł stanęli przed ołtarzem, a Igor z dumą niósł obrączki, bo w końcu to on ich do siebie doprowadził.