PAP rozmawiała z profesorem Christianem Holdenem z Norweskiego Uniwersytetu Naukowo-Technicznego (NTNU) w Trondheim. Chodziło o ocenę wartości odkrycia dokonanego w okolicach Świnoujścia, czyli złóż gazu, które już w oczach wielu są wielkie, niesamowite i uczynią z nas paliwową potęgę.
Norweg studzi emocje
Jak mówi norweski profesor w rozmowie z PAP, w tej chwili nic takiego powiedzieć się nie da. Przypomina, iż nie znamy: jakości gazu, kosztów inwestycji i wydobycia. Czyli tak naprawdę wiemy tylko, iż pod ziemią są jakieś złoża, ale nie mamy pojęcia czy opłaca się je wydobywać i ile na tym zarobimy.
Przypomnijmy: kilka dni temu kanadyjskie konsorcjum Central European Petroleum ogłosiło, iż pod dnem Zatoki Pomorskiej są złoża gazu szacowane na 200 mln baryłek ekwiwalentu ropy naftowej.
Prof. Holden tłumaczy też, iż nie da się łatwo określić kosztów wydobycia. Wszystko zależy od ciśnienia, głębokości i jakości. Im płycej są złoża, tym wydobycie tańsze. Niskie ciśnienie powoduje, iż gaz trzeba "wysysać", co podbija koszty inwestycji. Może się też okazać, iż gaz będzie zanieczyszczony i trzeba go będzie na przykład odsiarczać. Każda taka operacja zwiększa koszty.
Ostatnio do złoża zaczęli się też przyznawać Niemcy. W końcu jego część leży na niemieckim terytorium.
Prof. Holden dodaje, iż gdyby procedury przebiegły ekspresowo, a inwestycja ruszyłaby z kopyta, to wydobycie gazu mogłoby ruszyć za mniej więcej 5 lat.