Planowane przez resort edukacji zmiany mają ułatwić pracę dyrektoriom przedszkoli wobec problemu braku nauczycieli. Sprawa dotyczy zarówno placówek publicznych, jak i prywatnych i budzi sporo wątpliwości u samych pedagogów, ale również u rodziców przedszkolaków.
REKLAMA
Zobacz wideo Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"
Jak to jest obecnie?
Zgodnie z panującymi w tej chwili przepisami w publicznym przedszkolu osoba niebędąca nauczycielem może być zatrudniona do prowadzenia zajęć dodatkowych, rozwijających zainteresowania dzieci, ale nie tych edukacyjnych, wynikających z podstawy programowej. Projektowana zmiana ma w uzasadnionych przypadkach dopuścić możliwość prowadzenia zajęć edukacyjnych przez osobę, która nie jest nauczycielem, ale będzie się to mogło odbyć wyłącznie wtedy, gdy dyrektor placówki uzna jej kwalifikacje za odpowiednie. Zmiana dotyczy placówek publicznych, ale będzie miała też zastosowanie w tych prywatnych.
MEN wyjaśnia, po co ta zmiana
W uzasadnieniu do projektu czytamy, iż proponowana zmiana ujednolici zasady zatrudniania w przedszkolach osób niebędących nauczycielami z zasadami obowiązującymi w szkołach: "Obecnie w uzasadnionych przypadkach w szkole publicznej może być, za zgodą kuratora oświaty, zatrudniona osoba niebędąca nauczycielem, jeżeli jej przygotowanie uznane jest przez dyrektora szkoły za odpowiednie do prowadzenia danych zajęć". To zdaniem MEN pozwoli placówkom lepiej funkcjonować w sytuacji braku nauczycieli posiadających wymagane kwalifikacje.
"Zmiana przepisów umożliwi dyrektorowi przedszkola prowadzenie skutecznej polityki kadrowej i podejmowanie racjonalnych decyzji odpowiednich do potrzeb kadrowych przedszkola. Jednocześnie obowiązek uzyskania zgody kuratora oświaty będzie gwarancją, iż osoba niebędąca nauczycielem będzie spełniała niezbędne warunki do prowadzenia zajęć w przedszkolu" - czytamy w uzasadnieniu.
Nauczycielom się to nie podoba
Głos w tej sprawie zajął m.in. Dawid Kołodziejczyk, nauczyciel i wykładowca, który na TikToku funkcjonuje jako inz.edukacji. "Nowa propozycja ministerstwa, żeby osoby bez kwalifikacji mogły pracować jako nauczyciele w przedszkolu, to jest totalny absurd" - powiedział w opublikowanym przez siebie nagraniu. Stwierdził, iż taka zmiana zdegraduje osoby, które przez kilka lat studiowały edukację przedszkolną i wczesnoszkolną. "Zablokowano studia podyplomowe. Nie ma możliwości przebranżowienia. A teraz daje się etaty osobom bez przygotowania pedagogicznego. Gdzie tu logika?" - pyta Kołodziejczyk.
Pod jego nagraniem pojawiło się wiele komentarzy internautów. Ktoś stwierdził: "Jako rodzic myślę, iż jeżeli ktoś jest ciepły i ma podejście do dzieci, nie musi mieć papierka. Wystarczy kurs na ogarnięcie niektórych spraw". Ktoś inny napisał: "Osoba bez kwalifikacji ma realizować podstawę programową? Jak oceni np. gotowość szkolną dziecka, skoro nie zna podstaw pedagogicznych, psychologicznych, z którymi się zapoznaje właśnie na studiach?" Komentarz pod nagraniem zostawił także nauczyciel, który spytał retorycznie: "To, po co robiliśmy studia?".
A ty? Co sądzisz na ten temat? Daj znać w komentarzu lub podziel się swoimi przemyśleniami w mailu do redakcji: ewa.rabek@grupagazeta.pl