Co się stało z naszym pokoleniem?
"Piszę ten list jako matka tegorocznej maturzystki – i jako kobieta, która nie potrafi zrozumieć nowego, niepokojącego trendu: nieobecności rodziców w jednych z najważniejszych dni życia ich dzieci. Dni, które na zawsze zapiszą się w pamięci młodych ludzi. Matury.
Dziś córka mierzy się z polskim. Wzięłam wolne w pracy, bez wahania. Dla mnie to było oczywiste. Nie wyobrażam sobie, iż mogłabym tego dnia po prostu wyjść z domu jak co rano, powiedzieć córce w biegu: 'powodzenia' i zostawić ją samą z tym wszystkim. To nie jest zwykły dzień. To symboliczny moment, zakończenie jednego etapu, wejście w dorosłość. Taka chwila, w której rodzic nie powinien znikać z tła, ale być solidnym punktem oparcia.
Zawiozłam córkę pod szkołę. W ciszy, bo stres był w niej wyczuwalny jak grzmot przed burzą. Chciałam być obok – nie po to, by ją chronić przed egzaminem, ale by pokazać, iż nie jest sama. Że jestem z niej dumna, iż trzymam za nią kciuki całym sercem. A kiedy podjechałyśmy pod szkołę… zrobiło mi się zwyczajnie smutno.
Byłam jedną z nielicznych matek. Na całym parkingu ledwie garstka rodziców. Młodzież wysiadała z autobusów i tramwajów, część z kubkiem kawy, część z nerwowo ściskanym długopisem. Szli sami. Stali sami. Spuszczali głowy, zerkali na telefony. Jakby nie działo się nic szczególnego.
Poczułam coś więcej niż zdziwienie. Poczułam rozczarowanie naszym pokoleniem – pokoleniem rodziców. Co się z nami stało? Czy naprawdę nie mamy już w sobie wrażliwości na takie momenty? Czy urlop w pracy, kilka godzin spędzonych pod szkołą, to zbyt duże poświęcenie? Czy poważnie myślimy, iż obecność fizyczna nic nie znaczy?
Otóż znaczy. I to więcej, niż się wielu z nas wydaje. Być może nie zobaczymy łez wzruszenia. Może dzieci choćby nie powiedzą: 'dziękuję'. Ale zapamiętają. Zapamiętają, kto był obok.
Rodzice, powinniście się wstydzić. I to nie za to, iż nie odprowadziliście dziecka. Ale za to, iż uznaliście, iż to nieważne. Że trzeba iść do pracy, załatwiać sprawy, robić przelew, wyrobić normę. Że dzień matury to zwykły dzień. Dla mnie taki nie był. I dla mojej córki – też nie będzie".