Młodą dziewczyną przyszła pracować Kinga jako sekretarka w zarządzie budowlanym. Nie dostała się na studia po szkole, bo ojciec ciężko chorował, a matki nie było. Wychowywał ją sam, matka zmarła przy porodzie. W szkole uczyła się francuskiego, który bardzo ją fascynował. Chodziła na dodatkowe kursy, później sama doskonaliła znajomość języka. Miała nadzieję, iż przyda się jej w życiu.
**Nieszczęśliwa i tajemnicza miłość**
Gdy pierwszy raz zobaczyła swojego szefa, Marka Andrzejewicza, który rankiem wszedł do recepcji, grzecznie się przywitał, zatrzymał na chwilę wzrok na nowej pracownicy i udał się do gabinetu, oniemiała.
Boże pomyślała zdezorientowana jaki przystojny mężczyzna. Potem jednak się opamiętała. Co ja wygaduję? Marek Andrzejewicz to mój szef, jest starszy i żonaty.
Czterdziestoletni mężczyzna, przystojny, wysportowany, o aksamitnym głosie, błękitnych oczach i czarującym uśmiechu. Wezwał ją do gabinetu, wydał polecenia, a ona tonęła w jego spojrzeniu, rozkoszując się jego głosem. Mimo to zebrała się w sobie i skinęła głową.
Wyskoczywszy z gabinetu, opadła na krzesło i powoli doszła do siebie.
Nie, tak nie można. Przyszłam tu pracować. Szef jest żonaty, a wszyscy mówią, iż bardzo kocha swoją żonę, Ewę.
Marek Andrzejewicz rzeczywiście był żonaty i poza swoją Ewą nie widział innych kobiet. Nie mieli dzieci, ale ich miłość była wzajemna. Koleżanki plotkowały.
Co on znalazł w tej szarej myszce? Żona wcale nie jest piękna, ubiera się bez gustu. Nie dała mu dzieci, a on przecież taki przystojny.
Częściowo miały rację. Ewa była zwykłą kobietą, ubierała się skromnie i przy mężu wypadała, delikatnie mówiąc, przeciętnie. ale dla niego poza Ewą nie istniały inne kobiety. Wszyscy już dawno się o tym przekonali, gdy próbowano go uwodzić. Pozostał niewzruszony, obojętny.
Kinga słuchała plotek i w ciszy kochała Marka Andrzejewicza. Marzyła, iż któregoś dnia ją zauważy i zrozumie, jak bardzo go kocha.
Na pewno będziemy razem, urodzę mu dzieci. Oczywiście nie chcę burzyć jego małżeństwa, ale mogłabym mieć z nim dziecko. Boże, jak ja go kocham! takie kruche marzenia prześladowały ją bezustannie.
Marek stał się dla Kingi jej jedynym i niespełnionym marzeniem. On zaś nie dostrzegał niczego poza pracą, traktował ją jak dobrą pracownicę. Raz jednak podarował jej kwiaty w dniu jej urodzin. A ona od tego dnia stała się jeszcze szczęśliwsza. W końcu jej podarował
**Przypadkowe spotkanie**
Minęło dwadzieścia lat. I nagle dziś Kinga spotkała go na ulicy, z początku go nie rozpoznała. Siwy, szedł powłócząc nogami. Z dawnego przystojniaka nic nie zostało. Najbardziej na świecie chciała, by ją rozpoznał. Serce waliło jej jak oszalałe, usta wyschły, nogi zdrętwiały, a on choćby jej nie zauważył, szedł dalej.
Chciała go dogonić, przytulić się i powiedzieć, iż wciąż go kocha, ale nie ruszyła się z miejsca. Patrzyła za nim i nie zauważyła, iż mówi na głos:
Boże, co się z nim stało? Czy on na to zasłużył?
Zupełnie się poddał od czasu, gdy pochował żonę Ewę. Minęły dopiero dwa lata, ale bardzo cierpi usłyszała Kinga głos starszej kobiety. To mój sąsiad, czasem mu pomagam. Mieszka sam, przepija emeryturę. Choć go łaję, nie potrafi się powstrzymać. A wcale nie jest stary, ma sześćdziesiąt dwa lata.
Kinga była wzburzona, staruszka to zauważyła.
A ty, córeczko, kim mu jesteś?
Nikim westchnęła i odeszła.
Cały dzień nie mogła o tym spotkaniu zapomnieć. Nie zasnęła, leżała z zamkniętymi oczami, a chwile jej życia przesuwały się jak w filmie. W jednej chwili wszystko się odmieniło. Jej jedyna miłość wróciła. On był jej jedyny i ukochany.
**Szczęśliwy wyjazd służbowy do Francji**
Kinga pracowała już prawie trzy lata jako sekretarka Marka Andrzejewicza, nigdy nie okazując swoich uczuć. Kochała w milczeniu i bez nadziei. Aż pewnego dnia on jej oznajmił:
Kinga, jedziemy w delegację do Francji. Słyszałem, iż znasz francuski perfekcyjnie. Będziemy prowadzić negocjacje, a ja się na tym nie znam. Przygotuj się.
Nie miał pojęcia, jak bardzo ją ucieszył, nie wiedział, jak szalało jej serce. A ona myślała tylko o tym, iż będzie sama z ukochanym.
Negocjacje przebiegły pomyślnie, a przed powrotem Marek zaproponował:
Kinga, świętujmy sukces w restauracji. Świetnie się spisałaś.
Siedzieli długo, Marek się upił widocznie nie był przyzwyczajony do alkoholu. Kinga pomogła mu wrócić do pokoju i położyła go do łóżka. Nagle delikatnie chwycił ją za ręce i przyciągnął do siebie.
Dziękuję ci, kochana szeptał, całując ją żarliwie, a jej serce stopniało.
Nie potrafiła się bronić, nie chciała, zanurzyła się w tej chwili. Choć wiedziała, iż postępuje źle, nie mogła się powstrzymać. Dla niej nie istniał już nikt poza nim, tylko on i ona!
Potem były jeszcze pieszczoty, Kinga się nie broniła, choć nazywał ją Ewą.
Ewo, moja kochana, jedyna szeptał.
Myśli, iż to jego żona było jej przykro i boleśnie.
Uraza przeszyła jej serce, ale się pogodziła z tym. Gdy zasnął, patrzyła na niego i cieszyła się. O świcie wstała cicho, ubrała się i wróciła do swojego pokoju.
Rano Marek zapukał do jej drzwi, wszedł zmieszany.
Przepraszam cię, Kinga. Za to, co się stało. To nieporozumienie. Musisz zrozumieć nie powinienem był mówił, unikając wzroku.
Słowa go obolały, ale zebrała się w sobie.
Nie martw się, panie Marku. Wszystko w porządku, sama jestem winna. Nikt się o tym nie dowie.
Dziękuję, Kinga. Ratujesz mnie, wstyd mi
**Oczekiwanie na cud i odejście**
Wrócili do domu. Wydawało się, iż życie Kingi wróci do normy, ale nie mogła zapomnieć tej n