Po fali krytyki MEN wstrzymuje zmiany w podstawówkach. "To były tylko propozycje"

mamadu.pl 1 dzień temu
Coraz trudniej nadążyć za tym, co się dzieje w polskiej edukacji. Niektóre plany zmieniają się bowiem z dnia na dzień. No bo tak – we wtorek eksperci z IBE pokazali założenia nowej podstawy programowej z polskiego i zaproponowali mniejszą liczbę lektur. A już w środę szefowa MEN, która przecież tych ekspertów zatrudniła, zapewniła, iż w kanonie lektur… nic się nie zmieni.


Dobrych kilka miesięcy eksperci z Instytutu Badań Edukacyjnych pracowali nad przygotowaniem nowych podstaw programowych, które mają zrewolucjonizować polską szkołę. I chyba będą musieli jeszcze trochę nad tym posiedzieć. Bo gdy zaprezentowali swoje pomysły, to od razu skończyło się awanturą.

Miała być rewolucja w lekturach, jest chaos


Chodzi o poniedziałkowy webinar, w czasie którego dr Janina Kostrzewa z IBE opowiedziała o planowanych zmianach w podstawie programowej języka polskiego. Najważniejszy pomysł dotyczy zmiany w podejściu do lektur o czym już pisaliśmy w MamaDu.

Eksperci zaproponowali, by uczniowie w klasach IV-VI omawiali tylko fragmenty dzieł, a książki "od deski do deski" musieli czytać dopiero od klasy VII.

Do tego na tej liście lektur obowiązkowych w klasach VII-VIII miałyby być tylko dzieła polskich pisarzy: Kochanowskiego, Krasickiego, Mickiewicza, Słowackiego, Prusa, Sienkiewicza, Kamińskiego i Mrożka. W większości krótkie.

Autorzy nowej podstawy zaznaczyli, iż nauczyciele będą mieć dużą autonomię i to tego zestawu obowiązkowego będą mogli dorzucać swoje propozycje. I to z różnych półek – od klasyki literatury światowej po współczesne powieści młodzieżowe czy choćby literaturę popularną.

Pomysł, jak to zwykle u nas bywa, "podzielił społeczeństwo". Jedni uznali, iż jest sensowny, bo uczniowie i tak nie czytają książek, zwłaszcza długich i napisanych archaicznym językiem. Inni uznali, iż MEN "ruguje klasykę ze szkół, by wychowywać tępe społeczeństwo".

Sam Instytut wyjaśnił, iż zmiany mają zachęcić uczniów do czytania, bo oprócz niezbędnego minimum lektur obowiązkowych nauczyciele będą mogli podrzucać uczniom książki autorów współczesnych, bliskie ich zainteresowaniom.

MEN reaguje na zamieszanie wokół lektur. "Kanon się nie zmieni"


Szefowa MEN ewidentnie przestraszyła się głosów krytyki. Nie wzięła bowiem w obronę ekspertów, którym płaci za przygotowanie nowej podstawy programowej. W swoim komentarzu na platformie X dała do zrozumienia, iż się zagalopowali .

"Co się zmienia w kanonie lektur? Nic. Propozycje ekspertów, choćby te najbardziej emocjonujące, pozostają propozycjami ekspertów, a nie działaniem MEN” – napisała. Podobnie zareagował rzecznik rządu Adam Szłapka. "Kanon lektur pozostaje bez zmian. Ministerstwo edukacji nie wykreśla żadnych tytułów z listy lektur" – zapewnił na X.

Wszystko w rękach polonistów


Co zatem uczniowie będą czytać na lekcjach polskiego, gdy zacznie się wielka reforma? Tego dowiemy się za kilka miesięcy. Nowacka stwierdziła, iż zespół przygotowujący nową podstawę języka polskiego zakończy prace w sierpniu i potem przekaże swój projekt do MEN. A ministerstwo będzie je we wrześniu i października konsultować z polonistami i metodykami nauczania.

Wniosek jest więc prosty. Wszystko się może jeszcze zmienić. Na szczęście nowa podstawa programowa języka polskiego (a także innych przedmiotów) ma wejść do szkół dopiero we wrześniu przyszłego roku.

Jest więc sporo czasu, by ministerstwo spokojnie zastanowiło się nad pomysłami ekspertów, którym płaci, zamiast podejmować decyzje na podstawie internetowych komentarzy obrońców klasyki literatury, której uczniowie i tak nie czytają.

Źródło: platforma X, IBE


Idź do oryginalnego materiału