Po porodzie teściowa otoczyła mnie taką opieką, iż nie powstrzymałam łez: a moja mama choćby nie zadzwoniła.

newsempire24.com 23 godzin temu

Dziś znowu płakałam. Moja teściowa otoczyła mnie taką troską po porodzie, iż nie wytrzymałam. A moja własna matka choćby nie zadzwoniła.

Jest takie powiedzenie: „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Coraz częściej o nim myślę po rozmowach z mamą. Mam wrażenie, iż zapomniała, iż ma nie tylko syna, ale i córkę. Jak inaczej wytłumaczyć jej obojętność?

Po liceum wyjechałam z rodzinnej wsi, bo nie widziałam tam dla siebie przyszłości. Chciałam się wyrwać, coś osiągnąć w dużym mieście. Dostałam się na uniwersytet, zdobyłam zawód, zaczęłam budować życie. Tam też poznałam męża, wzięliśmy ślub, a niedługo potem urodziło się nasze dziecko. Gdyby nie teściowie, byłoby nam bardzo ciężko.

Pomogli z wkładem własnym na kredyt hipoteczny. Mieszkaliśmy u nich dwa lata, żeby odłożyć na własne M. Było trudno, ale daliśmy radę. Teściowa stała mi się bliska, wiele mnie nauczyła, zawsze wspierała. Mimo to marzyłam o swoim kącie. Nie dlatego, iż ich nie kochałam – po prostu chciałam, by nasza rodzina miała własną przestrzeń.

A moja mama? Praktycznie nie było jej w moim życiu. Rzadkie telefony, i to głównie po to, by ponarzekać na życie lub opowiedzieć kolejną historię o moim bracie. Przez całą rozmowę ani razu nie spytała, jak się mam. Za to wiedziałam, jakie oceny ma brat, jakie dżinsy nosi i jak urosłego lata. To było normą od czasów studiów. Nigdy nie interesowało ją, jak mi poszły egzaminy, ale zawsze chwaliła się piątkami brata z WF-u.

Przywykłam. Ale kiedy wreszcie kupiliśmy mieszkanie i wzięliśmy kredyt, zadzwoniłam do niej, by podzielić się radością. I co? choćby nie słuchała. Miała ważniejsze wydarzenie – brat się żeni!

„Wyobraź sobie, taka miła dziewczyna! Córka cioci Ireny, pamiętasz? Za miesiąc ślub! Tyle do zorganizowania!” – szczebiotała podekscytowana, opowiadając o wynajmie sali, wyborze sukni, liście gości… Przypomniałam sobie, jak przed moim ślubem mówiła, iż wesele to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Ostatecznie choćby nie przyjechała, tłumacząc się przeziębieniem. Do dziś myślę, iż po prostu nie chciała.

Brat miał wtedy dziewiętnaście lat, a jego narzeczona osiemnaście. Skąd mieli pieniądze na wesele? Najwyraźniej mama razem z teściami dołożyli się. A nam powiedzieli tylko: „No to przyjeżdżajcie, jeżeli będziecie mogli”. Nie pojechaliśmy. Pracy było sporo, a szczerze mówiąc, nie miałam ochoty. Z bratem zawsze mieliśmy chłodne relacje, a na mamę się wtedy obraziłam.

Minęło pół roku. Mama znów zadzwoniła. Nie po to, by spytać, jak się mamy, ale by ogłosić nowinę: kupili bratu z żoną mieszkanie koło swojego domu.

„Po co kredyt? Sprzedaliśmy mieszkanie po babci, teść i teściowa też dołożyli, wszystko złożyliśmy i kupiliśmy!”

Mieszkanie po babci… Zawsze mówiła, iż zostawi je sobie – będzie wynajmować na emeryturze. Gdy mieszkałam z dzieckiem i mężem na wynajmie, choćby nie przyszło jej do głowy, by nam je zaproponować. Ani złotówki wtedy nie dostaliśmy. A tu – prezenty, troska, pomoc.

Ale najboleśniejszy moment nadszedł, gdy zaszłam w ciążę. Byłam przerażona. Chciałam, by mama była przy mnie. Choć na chwilę, choć na początku. Zaoferowałam, iż sama opłacę jej podróż – byleby przyjechała. Ale nie mogła. Powiedziała, iż wnuczka (córka brata) ma katar i musi z nią zostać. A przecież bratowa pewnie też ma matkę. Ale to nieważne.

Moja teściowa od razu zrozumiała sytuację. Przyszła do szpitala, przytuliła mnie, pomogła spakować rzeczy, przygotowała dom. Po porodzie była przy mnie każdego dnia. Gotowała, sprzątała, spacerowała z dzieckiem, a ja leżałam i płakałam – z wdzięczności. A mama? Mama, gdy dostała ode mnie SMS-a o narodzinach wnuczki, odpowiedziała tylko: „Gratuluję”. I tyle. Ani telefonu. Ani pytania, jak się czuję, jak dziecko, jak poród.

Minęły dwa tygodnie – cisza. W końcu zadzwoniła, ale tylko po to, by pochwalić się, iż „malutka już prawie chodzi”. Chodziło o córkę brata. Słuchałam w milczeniu, a potem po prostu odłożyłam słuchawkę. Od tamtej pory nie dzwonię. Ona też nie.

Może i lepiej. Zmęczyło mnie uczucie, iż jestem niepotrzebna. Mama najwyraźniej uważa, iż ma jedno dziecko i jedną wnuczkę. Niech tak będzie. Tylko iż serce i tak boli tak samo.

Idź do oryginalnego materiału