Po zwiedzaniu nauczycielki uznały, iż nie są w pracy. "Śmiechy niosły się po pensjonacie"

mamadu.pl 4 godzin temu
Wieczorem śmiechy niosły się po całym pensjonacie, a rano – jak relacjonują dzieci – nauczycielki wyglądały na zmęczone i "niewyspane". Zaniepokojona matka uczennicy czwartej klasy nie kryje oburzenia tym, co usłyszała po powrocie córki z wycieczki szkolnej. W mailu do naszej redakcji kobieta ze złością zastanawia się, czy opiekun na wyjeździe z dziećmi może sobie pozwolić na imprezę.


Po godzinach zwiedzania impreza w pokoju


Moja córka wróciła z kilkudniowej wycieczki szkolnej i prawie od progu zaczęła opowiadać o swoich wrażeniach. Cieszyłam się razem z nią – do momentu, aż zaczęła mówić o wieczorach w pensjonacie. O tym, jak nauczycielki zamykały się w pokoju i "miały imprezę". O tym, jak było słychać głośne śmiechy, muzykę i przekrzykiwanie się dorosłych kobiet, które miały być tam jako opiekunki naszych dzieci.

"One chyba piły alkohol, bo było strasznie głośno, a rano jedna miała czerwone oczy i mówiła, iż źle spała" – tak powiedziała mi moja córka z zupełnie niewinną szczerością. Dodała, iż śmiechy pań niosły się po całym pensjonacie. A mnie wtedy aż ścisnęło w środku. Jak to możliwe, iż w czasie, gdy były odpowiedzialne za dzieci, mogły pozwolić sobie na coś takiego? Przecież one nie były na prywatnym wyjeździe z koleżankami, tylko na szkolnej wycieczce, w pracy!

Rozumiem zmęczenie po całym dniu zwiedzania. Rozumiem potrzebę odpoczynku. Ale odpoczynek nauczyciela z odpowiedzialnością za grupę dzieci to nie to samo, co wieczór z winem na kanapie w domu. Te dzieci, w tym moja córka, były pod ich opieką 24 godziny na dobę podczas takiego wyjazdu. Co by się stało, gdyby któreś z nich dostało w nocy gorączki, zasłabło, miało atak alergii? Gdyby trzeba było jechać do szpitala? Czy któraś z pań byłaby w stanie prowadzić samochód? Rozmawiać z lekarzem, zachować spokój i trzeźwość umysłu?

Z pozoru wszystko pięknie i grzecznie


Oczywiście – nikt ich nie przyłapał na piciu. Nie ma zdjęć, nie ma nagrań. Mam tylko relację mojego dziecka i innych rodziców, którzy słyszeli podobne historie od swoich dzieci. Ale wystarczy mi wyobraźnia i wiedza o tym, jakim typem osób są wspominanie nauczycielki.

Jestem naprawdę zła. Bo powierzyłam swoje dziecko pod opiekę dorosłych, którym ufałam i myślałam, iż skoro są nauczycielami, to są odpowiedzialni. A tymczasem czuję się oszukana. Czuję też bezsilność – bo wszystko to historia oparta na słowach dziecka. Nie można więc z tego wyciągnąć konsekwencji, bo, jak wiadomo, dzieci mogą coś przeinaczyć, nie zrozumieć. Ale czy naprawdę kilkoro dzieci równocześnie mogło się aż tak pomylić?

Tym razem na szczęście nic się nie stało. Ale co, jeżeli następnym razem się stanie? Dlaczego nikt nie traktuje poważnie faktu, iż opiekunowie na wycieczce szkolnej mają obowiązki całą dobę, nie tylko do kolacji? Nie mam żalu do konkretnej osoby – mam żal do podejścia i przyzwalania na takie zachowania. Mam wrażenie, iż niektórzy nauczyciele uważają, iż po odhaczeniu planu wycieczki mogą się "wyluzować". Może czas przypomnieć, iż na takich wyjazdach nie są towarzyszami podróży, tylko odpowiedzialnymi opiekunami cudzych dzieci.

Idź do oryginalnego materiału