Czeka nas koniec świata. A na pewno koniec takiej Polski, jaką znamy. Bo nie może być inaczej, skoro mężczyźni chcą mieć dzieci, ale nie chcą tego kobiety. A iż nie chcą, to pokazał niedawny raport "Stan młodych 2025".
Wynika z niego, iż więcej młodych mężczyzn niż młodych kobiet chce i planuje mieć dzieci. I to sporo więcej. Plany rodzicielskie ma ponad połowa (54 proc.) chłopaków w wieku 18-19 lat i tylko co trzecia (36 proc.) dziewczyna. Zaskakujące, bo od pokoleń przywykliśmy do tego, iż to kobiety bardziej pragną być matkami niż mężczyźni ojcami.
Czemu kobiety nie chcą związków? Ta kwota sporo wyjaśnia
Co się zatem stało z nastoletnimi Polkami? Czy rzeczywiście równouprawnienie pomieszało im w głowach? Czy masowo zatraciły instynkt macierzyński i postanowiły ostentacyjnie zostać "bezdzietnymi lambadziarami", jak to tłumaczą" rozgoryczeni pseudo eksperci z Facebooka.
Ja bym szukał wyjaśnienia gdzie indziej. A dokładnie w danych GUS, który niedawno oszacował wartość podstawowe prac wykonywanych w domu. Chodziło o takie czynności, jak robienie prania, gotowanie, sprzątanie, robienie zakupów, opieka nad dziećmi i osobami chorymi czy starszymi, drobne remonty w mieszkaniu czy naprawy sprzętów domowych.
Z wyliczeń wynika, iż w 2023 roku roku wszyscy Polacy wykonali w swoich domach pracę o łącznej wartości około 2,6 biliona złotych. Imponująca kwota. Ale GUS na tym nie poprzestał. Urzędnicy podzielili tę kwotę na wszystkich dorosłych Polaków i w tem sposób ustalili, ile wynosi wartość prac domowych jednej osoby. Ale zrobili to z podziałem na kobiety i mężczyzn.
Co wyszło? "Średnia miesięczna wartość pracy domowej w 2023 r. wynosiła 4726 zł 53 gr w przeliczeniu na jedną kobietę oraz 3035 zł 11 gr w przeliczeniu na jednego mężczyznę" – czytamy w raporcie GUS. Widać wyraźnie, iż gdyby za wykonywanie obowiązków domowych ktoś nam płacił, to kobiety dostawałyby więcej o prawie 1700 zł. Bo znacznie więcej robią.
Domowe obowiązki to wciąż głównie obowiązki kobiet
Tak właśnie w Polsce mityczne równouprawnienie. Kobiety odwalają w domach znacznie więcej roboty niż ich partnerzy. I nie da się – jak jeszcze 50 lat temu – powiedzieć, iż robią więcej w domu, bo nie pracują zawodowo. Pracują. A powrocie z pracy tyrają na drugim, domowym i darmowym etacie.
A dzieci na to patrzą. I widzą, iż obowiązki związane z codziennym prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci spadają raczej na kobiety niż na mężczyzn. Może dlatego te 18- i 19-letnie dziewczyny wcale nie kwapią się do tego, żeby mieć dzieci. Bo widzą, iż to głównie będą miały przy tym więcej roboty niż ich partnerzy.
A skoro nastoletnie dziewczyny widzą, iż z tym podziałem obowiązków jest coś nie tak, to ich rówieśnicy też powinni to widzieć. Podobnie jak starsi mężczyźni. I po prostu wziąć się do roboty, żeby wyrównać tę rażącą dysproporcję.
Bo jak faceci nie zaczną bardziej angażować się w obowiązki domowe, to może nie skończy się ani świat, ani choćby Polska, jaką znamy. Ale na pewno skończy się cierpliwość kobiet. Ona już ewidentnie jest na wyczerpaniu.