Teściowa myśli, iż wie najlepiej

newsempire24.com 2 dni temu

Teściowa uważała, iż wie lepiej

Kamila drgnęła na dźwięk głośnego telefonu. Na ekranie migotało „Barbara Nowak”. Teściowa dzwoniła już trzeci raz tego ranka. Kamila wzięła głęboki oddech, zebrała siły i nacisnęła zieloną słuchawkę.

— Tak, Barbaro, słucham.

— Kamila, dlaczego nie odbierasz? — głos teściowej brzmiał wyraźnie z pretensją. — Dzwonię i dzwonię!

— Gotowałam jaglankę dla Julki, ręce miałam zajęte — skłamała Kamila, choć w rzeczywistości po prostu nie chciała po raz setny słuchać, jak źle wychowuje dziecko.

— Znowu te jaglanki! Mówiłam ci — dzieci potrzebują mięsa! Mój Wojtuś wychował się na mięsie, patrz, jaki zdrowy! A twoja Julka taka blada, wiatr ją zdmuchnie.

Kamila zamknęła oczy i policzyła do pięciu. Ich córka miała ledwie trzy lata, a lekarz zapewniał, iż rozwija się prawidłowo. Po prostu takie urodzenie — po ojcu.

— Barbaro, podajemy jej też mięso. Na obiad będą pulpety.

— No to dobrze! Właśnie dlatego dzwonię. Wpadnę dziś do was, przywiozę rosół. Na kościach, jak Wojtek lubi. I zrobię kotlety, po mojemu. Bo te twoje pulpety…

Kamila skrzywiła się. W słowie „pulpety” zabrzmiał tak wyraźny sarkazm, jakby podawała dziecku truciznę.

— Nie trzeba się trudzić, mamy wszystko — próbowała się sprzeciwić.

— Jaki trud? Babcia chce odwiedzić wnuczkę! Nie zabronisz?

W tym zdaniu zawarła się cała natura teściowej — umiejętność postawienia sprawy tak, by jakakolwiek odpowiedź inna niż zgoda brzmiałaby jak skandal.

— Oczywiście, iż nie, zapraszam — uległa Kamila.

Po rozmowie przyłożyła czoło do chłodnej szyby. Za oknem wirowały pojedyncze płatki śniegu, osiadając na nagich gałęziach. Listopad był chłodny i szary.

— Mamusiu, z kim rozmawiałaś? — z pokoju dziecięcego wyjrzała Julka, ściskając znoszonego pluszowego misia.

— Babcia Basia przyjedzie dziś — uśmiechnęła się Kamila, starając się, by głos brzmiał radośnie.

— Znowu będzie mówić, iż źle jem? — zmarszczyła buzię dziewczynka.

Kamili ścisnęło się serce. choćby dziecko zauważało tę nieustanną krytykę.

— Babcia po prostu bardzo cię kocha i chce, żebyś była zdrowa i silna.

Julka nie wyglądała na przekonaną, ale skinęła głową i wróciła do zabawy.

Kamila zabrała się za sprzątanie. Choć ona i mąż lubili twórczy nieporządek, przed wizytą teściowej mieszkanie musiało lśnić czystością. Inaczej niechybnie usłyszałyby komentarz, iż „w takim chlewie choćby bakterie się zalęgną”.

W ciągu dwóch godzin umyła podłogi, przetarła kurze i upiekła szarlotkę — jedyne swoje ciasto, które teściowa zawsze chwaliła.

Wojtek miał wrócić z pracy na obiad. Oboje pracowali zdalnie — on jako programista, ona graficzka. Ale dziś miał ważne spotkanie z klientem i poszedł do biura.

Dzwonek do drzwi rozległ się punktualnie o czternastej. Barbara Nowak była punktualna jak szwajcarski zegarek.

— No witaj, synowo! — teściowa, niska, pulchna kobieta z farbowanymi na kasztanowo włosami, wkroczyła uroczyście do mieszkania, obładowana torbami. — A gdzie moja księżniczka?

Julka nieśmiało wyjrzała z pokoju.

— Chodź tu, skarbie! Babcia przyniosła smakołyki!

Dziewczynka podeszła i grzecznie podała rączkę do pocałowania. Tego gestu nauczyła ją właśnie Barbara, uważająca, iż dziewczynki powinny być „prawdziwymi damami”.

— Rączkę całuje się tylko dorosłym panienkom — pochyliła się i przytuliła wnuczkKamila spojrzała na nią z bezsilną czułością, wiedząc, iż mimo wszystko babcia jest częścią ich życia, a każda taka wizyta, choć wyczerpująca, toczy się w rytmie odwiecznej rodzinnej gry, w której żadna ze stron nie chce naprawdę przegrać.

Idź do oryginalnego materiału