“Nie, nie i jeszcze raz nie! Weroniko Marianno, zrozum wreszcie, iż to niemożliwe! Mamy małe mieszkanie, adekwatnie choćby nie mieszkanie, tylko półtora pokoju!” – Krzysztof biegał po kuchni, wymachując rękami jak wiatrak.
“Oj, daj spokój, Krzysiu! Nie półtora, tylko całe dwa! Pokój dziecięcy wprawdzie malutki, ale ja się tam świetnie zmieszczę. Mariannie z Jasiem trzeba pomóc, sam pomyśl – maluch tyle wymaga uwagi!” – teściowa założyła ręce na potężnym biuście i patrzyła na zięcia z miną, jakby wyświadczała mu łaskę, zgadzając się u nich zamieszkać.
“Mamo, damy radę, naprawdę!” – Marianna ostrożnie wtrąciła się do rozmowy, stojąc w drzwiach kuchni z niemowlęciem na rękach. – “Krzysztof ma rację, u nas naprawdę ciasno.”
“Marianna, nie wtrącaj się nie w swoje sprawy! Jak to ‘dajecie radę’?” – teściowa machnęła ręką w stronę córki. – “Oczy opuchnięte od niewyspania, podkowy pod oczami takie, iż żaden podkład nie zakryje, sama chuda jak patyk! Jakie tam ‘dajecie radę’? Od takiego życia niedaleko do rozwodu!”
Krzysztof nagle się zatrzymał, wziął głęboki oddech i z trudem powściągnął głos:
“Weroniko Marianno, ja z Marianną jesteśmy mężem i żoną już pięć lat. Przez te lata ani razu choćby się poważnie nie pokłóciliśmy. Nie sądzę, iż pojawienie się dziecka coś zmieni w naszym związku.”
“Oj, młodzież, młodzież… Wszystko wiecie najlepiej!” – teściowa przewróciła oczami. – “A to, iż kobieta po porodzie bywa rozdrażniona, nerwowa, iż potrzebuje specjalnej opieki, o tym nie pomyślałeś? Kto teraz będzie gotował twojej żonie rosoły i ziołowe napary, żeby mleka przybywało?”
Marianna cicho jęknęła. Wiedziała, iż gdy mama zaczynała o rosołach i ziołach, dyskusja stawała się bezcelowa. Teściowa tymczasem ciągnęła:
“Ja już i rzeczy spakowałam, i bilet powrotny na dwa miesiące kupiłam. Pomieszkam trochę, pomogę wam ogarnąć dom, a potem zobaczymy.”
“Dwa miesiące?!” – Krzysztof i Marianna wykrzyknęli jednocześnie.
Weronika Marianna udawała, iż nie słyszy ich okrzyku, i energicznie skierowała się do przedpokoju, gdzie stały dwie ogromne walizki.
“Krzysztof, pomóż mi przenieść rzeczy do pokoju dziecięcego. Aha, i jeszcze jedno – łóżeczko Jasia trzeba będzie przenieść do waszej sypialni. Dla mnie zróbcie posłanie na kanapie. Ja jestem mało wymagająca.”
Krzysztof rzucił rozpaczliwe spojrzenie na żonę, ale ta tylko bezradnie wzruszyła ramionami. Przeciwstawić się natarczywości Weroniki Marianny było praktycznie niemożliwe. Zwłaszcza teraz, gdy oboje byli niewyspani, wykończeni opieką nad noworodkiem i po prostu nie mieli sił na awantury.
“Dobrze” – przez zęby syknął Krzysztof – “ale tylko na miesiąc, nie dłużej.”
“Miesiąc, dwa… Jaka to różnica?” – machnęła ręką teściowa. – “Zobaczymy, jak się ułoży.”
Marianna z trudem wykrzywiła usta w uśmiechu i pośpiesznie wyszła do sypialni, by nakarmić zbudzonego i zaczynającego marudzić Jasia. Krzysztof posępnie powlókł się po walizki.
Obecność teściowej w domu natychmiast zmieniła dotychczasowy porządek. Weronika Marianna przejęła rolę naczelnego dowódcy i zaczęła rządzić dosłownie wszystkim. Ustaliła harmonogram karmień, spacerów, kąpieli i innych zabiegów dla malucha, rozpisała menu na cały tydzień do wcześniej, a choćby zdecydowała, w które dni Krzysztof ma pracować dłużej, a w które wracać wcześniej.
“Krzysztof, co to za nieporządek!” – rozległo się pewnego ranka, gdy zbierał się do pracy. – “Dlaczego nie wyprasowałeś koszuli wczoraj? Idziesz do pracy w pomiętej? Co ludzie sobie pomyślą?”
“Weroniko Marianno, zwykle prasuję wieczorami, ale wczoraj pani oglądała serial na całe mieszkanie, Jaś nie mógł zasnąć i musiałem go kołysać do północy” – zmęczonym głosem wyjaśnił Krzysztof.
“Widzisz!” – triumfalnie wykrzyknęła teściowa. – “Mówiłam, iż bez mnie nie dacie rady! Daj tu tę koszulę, gwałtownie wyprasuję. I pamiętaj: telewizor to świętość. Ja już czterdzieści lat każdego wieczoru oglądam seriale, nie mogę łamać tradycji!”
Po tygodniu takiego życia Krzysztof poczuł, iż zaczyna tracić rozum. Nie mógł już spokojnie porozmawiać z żoną, bo teściowa ciągle się wtrącała. Nie mógł przytulić syna, bo teściowa od razu zaczynała pouczać, jak prawidłowo trzymać dziecko. Nie mógł choćby normalnie zjeść, bo teściowa komentowała każdy kęs, który wkładał do ust.
“Marysiu, musimy porozmawiać” – szepnął Krzysztof żonie, gdy teściowa na chwilę wyszła do sklepu. – “Tak dalej być nie może. Twoja mama całkowicie przejęła nasze życie.”
“Rozumiem, Krzysiu” – westchnęła Marianna – “ale co mogę zrobić? Przecież znasz mamę – jak jej coś strzeli do głowy, nie przegadasz. A jak poproszę, żeby wyjechała, to się obrazi i będzie mi to wypominać do końca życia.”
“I co, będziemy tak żyć we wszystkich w czwórkę?” – Krzysztof ledwo panował nad irytacją. – “Marianna, to nienormalne! To nasza rodzina, nasz dom, nasze dziecko!”
“Wiem, wiem” – Marianna wyglądała na nieszczęśliwą – “ale ona naprawdę pomaga. Wysypiam się, mogę odpocząć, gdy ona spaceruje z Jasiem… Może postaramy się wytrzymać? Sama mówiła, iż przyjechała na dwa miesiące.”
“Naprawdę w to wierzysz?!” – sceptycznie zapytał Krzysztof. – “Mam wrażenie, iż już rozważa, jak sprzedać swoje mieszkanie i wprowadzić się do nas na stałe.”
W tej chwili zatrzasnęły się drzwi wejściowe – wróciła Weronika Marianna i rozmowę trzeba było przerwać.
Krzysztof postanowił zmienić taktykę. jeżeli nie dało się teściowej po prostu wykopać, trzeba było sprawić, by sama chciała wyjechać.
Najpierw zaczął zostawać w pracy do późna, wracając, gdy teściowa już spałaTeściowa w końcu zrozumiała, iż czas wracać do siebie, a Krzysztof i Marianna, choć zmęczeni, wiedzieli już, iż poradzą sobie razem – jako rodzina.