W jego śladach

twojacena.pl 1 dzień temu

**W jego ślady**

Znowu ten sam scenariusz. Wiola przewraca kartki dziennika Dominika i czuje, jak ściśnięte gardło nie pozwala jej oddychać.

– Dominik, co z tobą? Matematyka – pała, polski – ledwo dwója, a z historii w ogóle uciekłeś! Dlaczego się nie uczysz? Dlaczego ciągle wagarujesz? Co ja mam z tobą zrobić, niedorajdo? – głos jej drży, ale chłopak tylko wzrusza ramionami.

– Nie wiem – mruczy, odwracając się.

– Wiola, daj mu spokój! Historia, biologia… Ja też kiedyś lajkowałem szkołę, a teraz żyję, jak każdy normalny facet! – odzywa się z drugiego pokoju Jarek, którego głos zdradza, iż znów jest wstawiony. Leży rozwalony na kanapie, trzymając w ręku puste piwo.

– Ach tak? Widać po tobie! Zamiast z synem porozmawiać po męsku, ty wolisz leżeć i chlać! To już trzeci dzień! – krzyczy Wiola.

– No i co z tego? Mam prawo! Nie piję twoich pieniędzy! A do tego Mirek obchodził pięćdziesiątkę – urodziny się liczą! – Jarek opada na poduszkę i zaraz chrapie.

…Wiola wychowała się w inteligenckiej rodzinie. Rodzice wpajali jej nie tylko dobre maniery, ale i dbałość o wykształcenie. Pilnie uczyła się w liceum, dostała się na wyższą uczelnię. Tylko los zrządził, iż poznała Jarka.

Poznali się na imprezie studenckiej. Ona była na trzecim roku, on właśnie skończył zawodówkę i zaczął pracę w fabryce. Zauważyła przystojnego chłopaka o przenikliwych oczach – Jarek wyglądał na starszego, niż był. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak bardzo ten człowiek zburzy jej uporządkowane życie.

Zaczęli się spotykać, a pobrali się latem, gdy Wiola obroniła licencjat. Na początku było nieźle, ale gwałtownie zorientowała się, iż Jarek nie przepuści żadnej okazji do picia. Każde święto, choćby najmniejsze, kończyło się imprezą.

W końcu zrozumiała, iż błąd popełniła – nie pasowali do siebie. Chciała rozwodu. Ale los znów okazał się okrutny – okazało się, iż jest w ciąży.

Nie mogła zdecydować się na aborcję. Zostawić dziecko bez ojca też nie było lepszym wyjściem. Optymistka z natury, Wiola wierzyła, iż dziecko zmieni Jarka. Ale gdy pijany pojawił się w szpitalu, dotarło do niej – on się nigdy nie zmieni.

Tak też się stało. Jarek pił coraz częściej. W domu pomagał byle jak, bo albo szedł na kolejną bibę z kumplami, albo odsypiał.

Wiola nie narzekała. Dźwigała wszystko sama: pracowała, zarabiała dobrze, w mieszkaniu panował porządek, Dominikowi poświęcała czas. Ale im starszy był chłopak, tym bardziej przypominał ojca. Wiola nie widziała w nim siebie – nauka go nie interesowała, na zajęcia dodatkowe choćby nie chciał iść.

W gimnazjum całkiem się rozpuścił.

– Pani Wiolo, musi pani porozmawiać z synem. Na lekcjach jest arogancki, nie słucha, a o ocenach lepiej nie mówić… – takie słowa regularnie słyszała od wychowawczyni. Po każdej wywiadówce wracała do domu i obwiniała się, iż coś zaniedbała.

Dominik obiecywał poprawę, ale słowa były puste.

Skończył gimnazjum. O liceum nie było mowy – musiał iść do zawodówki. Wiola z przerażeniem uświadomiła sobie, iż syn idzie dokładnie tą samą drogą, co Jarek. A ten był już na dnie. Kobieta regularnie ściągała go z ciągów, znosiła awantury, a co gorsza – chodziła do fabryki i prosiła, by go nie wyrzucali.

W zawodówce Dominik też się nie przykładał – wagary, chamstwo wobec nauczycieli, kłótnie z kolegami. W domu mówił tylko jedno:

– Mamo, może rzucić szkołę i iść z ojcem do fabryki? Zarabiałbym swoje.

– Synu, co ty mówisz? Jakie „swoje”? Trzeba mieć choć zawód! Czy naprawdę chcesz żyć jak twój ojciec?

– A co w tym złego? Tata sobie radzi.

– No właśnie! Co w tym złego? – wtrącił Jarek. – Chłopak chce pracować, to niech idzie! Miejsce u nas jest.

Wioli udało się jednak namówić go na ukończenie szkoły. Biegała do nauczycieli, błagała, by przymknęli oko na wybryki syna.

Dominik ledwo zdał. I od razu oznajmił, iż idzie z ojcem do fabryki. Wiola protestowała, bo wiedziała, jak to się skończy. Tym bardziej, iż Dominik był żywym portretem Jarka – nie tylko z wyglądu. Kobieta z przerażeniem stwierdziła, iż nie ma w nim nic po niej.

Mimo to, jak każda matka, wierzyła, iż syn się opamięta. Ale los znów okazał się bezlitosny – Dominik poszedł do pracy i zaczął pić razem z ojcem.

Pewnego dnia Wiola wracała z pracy. W przedpokoju potknęła się o coś i omal nie upadła. Zapaliła światło.

Na podłodze leżał nieprzytomny Dominik. Zaczęła go potrząsać:

– Dominik, co z tobą? Jesteś chory? – miała już wybierać numer pogotowia.

– Mamo, zostaw… Jestem zmęczony… – machnął ręką i zasnął.

Zapach alkoholu był nie do zniesienia. Zrozumiała – syn upił się tak, iż nie dotarł choćby do łóżka. Dokładnie jak Jarek w młodości.

Przeszła dalej. W kuchni, przy stole, chrapał Jarek. Chciała go obudzić i zrobić awanturę, ale w ostatniej chwili zrezygnowała.

Wzięła torbę i wyszła. Szła bez celu, nie wiedząc, dokąd pójść. Nie miała bliskich przyjaciół, u których mogłaby się wygadać. Dotarła do parku i usiadła na ławce. Jesień była ciepła, ludzie się śmiali. Wiola patrzyła na nich i nie rozumiała, co takiego zrobiła, iż los ją tak doświadczył.

Nagle z krzaków wybiegł pies z czerwoną piłką w pysku. Kobieta drgnęła.

– Przepraszam, przestraszył panią? Burek, do nogi! – zawołał mężczyzna, a pies posłusznie wrócił.

– Trochę tak – przyznała Wiola, ocierając łzę.

– Coś się stało? Mogę jakoś pomóc? – zapytał nieznajomy.

– Nie, wszystko w porządku… – skłamała.

– Jestem Tomek. A pani? – przedstawił się.

– Wiola – odpowiedziała cicho.

– Piękne imię! Rzadko się teraz spotyka. A to Burek, jak widzisz – uśmiechnął się. – Wiola, może wspólna kawa?

– Może… – zgodziła sięWiola wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się przez łzy, wiedząc, iż to nowy początek, w którym wreszcie będzie mogła być szczęśliwa.

Idź do oryginalnego materiału