U dziadków na urlopie nie ma zasad
Są takie powroty z wakacji, które sprawiają, iż od razu zapominamy o urlopie. Kiedy dzieci wracają od dziadków, zamiast błogiego spokoju w domu rozgrywa się codzienny teatr, dramat pt. "Ale u babci mogłem!", z obowiązkową sceną płaczu i trzaskaniem drzwiami.
Znam to nie z własnego doświadczenia, ale z obserwacji mojej siostry. To ona w tym roku w te wakacyjne miesiące czuje się jak ktoś, kto musi rozpakować walizki pełne nie tylko ubrań, ale i przyzwyczajeń, które nijak się mają do codziennego życia.
Babcia i dziadek – czyli jej teściowie – to cudowni ludzie. Kochający, zaangażowani, pomocni. Gotowi na wszystko, by uszczęśliwić wnuki. I właśnie w tym problem.
Bo w tej swojej bezwarunkowej miłości zapominają, iż świat nie kończy się na lodach przed śniadaniem i zasypianiu o północy. Że dzieci wrócą potem do domu, w którym ktoś musi powiedzieć "nie". I tym kimś, niezmiennie, jest moja siostra.
Po pobycie u dziadków zasady przestają istnieć. Dzieci są rozregulowane, nie chcą jeść warzyw, nie chcą iść spać o dwudziestej, nie rozumieją, dlaczego mama zabiera cukierki, skoro u babci nikt ich nie liczył. Słowo "konsekwencja" traci znaczenie, a codzienność staje się pasmem drobnych bitew.
"U babci jest lepiej"
Najgorsze jednak nie są płacze, tylko poczucie osamotnienia. Bo moja siostra, jako mama, staje się "złym policjantem" choć w gruncie rzeczy jest świetną mamą. I choć doskonale wie, iż dzieci potrzebują granic, to trudno nie poczuć ukłucia, gdy własne dziecko mówi, iż u babci "jest lepiej". A potem idzie spać obrażone, bo mama "wszystkiego zabrania".
Problemem jest to, iż niewielu dorosłych – choćby tych doświadczonych życiem – umie znaleźć równowagę między byciem ukochanym opiekunem a sprzymierzeńcem rodziców.
Moja siostra wie, iż to nie zła wola. Że teść chce tylko zobaczyć uśmiech wnuczki, a teściowa nie umie powiedzieć "nie" przy sklepowej półce ze słodyczami. Ale wie też, iż każda taka zgoda odbija się później czkawką. Bo dzieci – mądrzejsze niż się wydaje – wyczuwają, gdzie są luki w systemie. I umieją je wykorzystać bezbłędnie.
Jak postawić dziadkom granicę?
Nie chodzi o to, by babcia stała się strażniczką zasad, a dziadek kontrolerem ekranowego czasu. Chodzi o to, by dom dziadków nie był zupełnie inną planetą. Bo potem trudno wylądować z powrotem na Ziemi.
Pewnie, łatwiej przymknąć oko, machnąć ręką, powiedzieć sobie "to tylko wakacje". Ale kiedy ten czas odpoczynku kończy się trzema tygodniami wracania do rytmu i odbudowywania domowego porządku – trudno nie mieć poczucia straty spokoju, cierpliwości, relacji.
Moja siostra jeszcze nie odważyła się na rozmowę. Nie chce sprawiać przykrości rodzicom męża. Czuje, iż skoro teściowie pomagają im co wakacje, nie powinna stawiać warunków. Ale przecież wdzięczność nie musi oznaczać milczenia. Dobre relacje – także rodzinne – buduje się na szczerości, nie na przemilczeniach.