Wieczory przy winie odchodzą do lamusa. Trzydziestolatki mają nową obsesję

mamotoja.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Babskie spotkanie fot. AdobeStock/ Rikki Fletcher


Od winnego piątku do kartonowego sobotniego wieczoru

Przyznaję, kiedy po raz pierwszy dostałam zaproszenie na „noc puzzli”, parsknęłam śmiechem. Puzzle? Te same, które kiedyś układałam z dziećmi w deszczowe popołudnia? Ale dałam się namówić. Weszłam do mieszkania koleżanki i zamiast kieliszków, na stole zobaczyłam pudełko z tysiącem elementów. Zamiast głośnej muzyki – spokojne rozmowy w tle. I coś mnie wtedy uderzyło – po całym tygodniu gonitwy to właśnie tego potrzebowałam.

Wino nie zniknęło z naszych spotkań całkiem, ale stało się dodatkiem. Najważniejszy jest sam proces – wspólne układanie, śmiech z pomyłek i ta dziwna satysfakcja, kiedy ktoś wreszcie znajdzie „ten jeden” brakujący kawałek nieba albo falę w morzu.

Planszówki zamiast plotek

Podobnie jest z planszówkami. Jeszcze kilka lat temu kojarzyły mi się z dziećmi. Dziś coraz więcej trzydziestolatek traktuje je jak nową formę wspólnego spędzania czasu. I wcale nie chodzi o to, żeby wygrać. Chodzi o emocje – śmiech, sprzeczki o zasady, żarty, które potem żyją tygodniami.

W jednej z moich grup znajomych hitem jest „Dixit”, w innej – „Catan”. Każda ma swój ulubiony tytuł i własne anegdoty, które powtarzamy przy każdej okazji. To stało się czymś więcej niż tylko rozrywką. To nowy rytuał, który buduje więzi.

Ceramika i inne manualne zajęcia

Zauważyłam też, iż coraz więcej moich koleżanek zapisuje się na warsztaty ceramiki czy malowania. Jeszcze niedawno takie rzeczy były niszowe, dziś kalendarze pracowni pękają w szwach. Dlaczego? Bo w epoce telefonów i pracy zdalnej ręce tęsknią za czymś prawdziwym, dotykalnym.

Pierwszy raz, kiedy siedziałam przy kole garncarskim, miałam wrażenie, iż cofnęłam się do dzieciństwa. To było nieporadne, zabłocone, ale zarazem niezwykle oczyszczające. A kiedy po wypale odebrałam swoją pierwszą krzywą, ale własnoręcznie zrobioną miseczkę, poczułam dumę większą niż po niejednym zawodowym sukcesie.

Dlaczego to działa?

Kiedyś wspólne wyjście na drinka było sposobem na odreagowanie. Dziś coraz więcej z nas szuka czegoś, co wycisza, a nie tylko nakręca. Puzzle, planszówki, ceramika – to nie są „zajęcia dla dzieci”. To sposób na to, by na chwilę zatrzymać czas, skupić się na czymś tu i teraz.

Moje znajome mówią, iż to pomaga im w relacjach. Kiedy układasz obrazek z tysiąca elementów, nie ma miejsca na small talk. Zaczynasz rozmawiać naprawdę – o pracy, o związkach, o marzeniach. Ręce coś robią, a głowa się otwiera.

Nowy rytuał trzydziestolatek

Nie twierdzę, iż spotkania przy winie to już przeszłość. Ale czuję, iż zmienił się akcent. Coraz częściej wybieramy to, co daje poczucie bliskości i autentycznej radości. Układanie puzzli w piątkowy wieczór brzmi jak banał, dopóki się nie spróbuje.

I wiem jedno – następnym razem, gdy ktoś zaproponuje mi wieczór z planszówką albo wspólne lepienie kubków, nie będę się wahać ani chwili. Bo ten prosty rytuał wciąga bardziej niż kolejna lampka czerwonego wina.

Idź do oryginalnego materiału