„Do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska” – to afrykańskie przysłowie, przywołane podczas opolskiej konferencji poświęconej potrzebom młodzieży, brzmi znajomo i pięknie. Ale współczesna wioska, w której dorastają młodzi, coraz częściej istnieje tylko w teorii. W praktyce – składa się z przemęczonych rodziców, wypalonych nauczycieli i systemu, który sam potrzebuje terapii.
O tym przedsięwzięciu pisaliśmy:
Zanim zaczniemy pomagać młodym, musimy nauczyć się oddychać
W Opolu spotkali się specjaliści, pedagodzy, psychologowie i samorządowcy, by rozmawiać o tym, czego potrzebuje młodzież. Odpowiedź, jaka padła, jest prosta i zarazem niepokojąca: młodzież potrzebuje zdrowych dorosłych. Tylko kto dziś może tak o sobie powiedzieć z pełnym przekonaniem?
Zanim pomożemy młodym – nauczmy się oddychać
W jednym z referatów padło zdanie, które powinno wybrzmieć szerzej niż w sali konferencyjnej: „Zanim zaczniemy pomagać młodym, musimy nauczyć się oddychać.” Bo jeżeli dorośli są w chronicznym stresie, w poczuciu winy i presji, jeżeli żyją w świecie ciągłego pośpiechu i niepewności – trudno oczekiwać, iż będą dawać innym równowagę, której sami nie mają.
Młodzi patrzą na dorosłych jak w lustro. A w tym lustrze coraz częściej widzą bezradność, zmęczenie, irytację i lęk. Pokolenie rodziców, które miało dać stabilność, samo dryfuje między nadmiarem obowiązków a deficytem sensu. Nauczyciele, pedagodzy, psychologowie – walczą z wypaleniem. Instytucje społeczne – z brakami kadrowymi i formalizmem.
Nie chodzi o brak dobrej woli. Chodzi o brak sił.
Wioska, która się rozsypała
Kiedyś wioska wychowywała dziecko naprawdę – poprzez sieć relacji, wspólnotę sąsiedzką, bliskość pokoleń. Dziś ten model zanikł, a nowego jeszcze nie zbudowaliśmy. Młodzi zostali w sieci – ale tej cyfrowej, nie społecznej.
Państwo, szkoła, rodzina i organizacje pozarządowe działają równolegle, często bez wspólnego planu. W efekcie zamiast „systemu wsparcia” mamy system przeciążenia: wielu ludzi dobrej woli, którzy pomagają – aż do własnego wypalenia.
Podczas konferencji padło wiele słów o „międzyinstytucjonalnej współpracy” i „sieciowaniu działań”. To słuszne pojęcia, ale wciąż brzmią jak język projektów, nie codzienności. Bo prawdziwa kooperacja zaczyna się nie od deklaracji, ale od czasu, zasobów i zaufania.
Kryzys dorosłych to kryzys młodzieży
Konferencja „Czego potrzebuje młodzież? Młodzież potrzebuje zdrowych dorosłych!”, która odbyła się w Opolu, jawi się jako kolejne ważne wydarzenie na mapie debat o zdrowiu psychicznym młodych ludzi.
Jeśli chcemy zrozumieć, dlaczego coraz więcej młodych ludzi doświadcza lęków, depresji i poczucia bezsensu, musimy spojrzeć na kondycję dorosłych. Nie wystarczy postawić psychologa w szkole – jeżeli rodzic w domu nie ma z kim porozmawiać, a nauczyciel sam szuka terapii na własną rękę.
Młodzież potrzebuje nie tylko zajęć profilaktycznych, ale dorosłych, którzy są stabilni emocjonalnie, spokojni, uważni i obecni. Tymczasem dorośli potrzebują wsparcia, żeby tacy w ogóle mogli być. To prosta zależność, ale w praktyce najtrudniejsza do wdrożenia.
Zamiast nowych programów – nowe spojrzenie
Konferencje takie jak ta opolska są potrzebne, bo poruszają tematy, które zbyt długo zamiatano pod dywan. Ale samo mówienie nie wystarczy. Czas, by zrozumieć, iż młodzi nie potrzebują kolejnych kampanii, tylko środowiska, w którym dorosły potrafi wziąć oddech.
Zanim więc stworzymy kolejną strategię dla młodzieży, warto zapytać: kto zadba o tych, którzy mają ją realizować? Bo dopóki nie odbudujemy „wioski” – wspólnoty wsparcia dla dorosłych – każde dziecko będzie dorastało trochę za gwałtownie i trochę za samotnie.
















Fot. UMWO, melonik