— Z dwójką damy radę, to i trzecie dziecko będzie w porządku. Wezmę dodatkową pracę. A może chcesz pozbyć się dziecka? — zapytał wprost mąż.
Katarzyna od kilku dni czuła się wyjątkowo zmęczona. Tyle spraw do załatwienia, a jej jedynym pragnieniem było usiąść i nie ruszać się, a najlepiej położyć i leżeć. Na jedzenie nie mogła patrzeć. Zrobiła test ciążowy, który potwierdził jej przypuszczenia.
Dopiero dwa lata minęły, odkąd wróciła z urlopu macierzyńskiego, ledwo odsapnęła od pieluszek i śpioszków, a teraz znowu… Była przygnębiona. Bartek niedługo skończy pięć lat, a Zosia właśnie poszła do drugiej klasy. Dzieci potrzebowały jej uwagi i troski, a ona znów będzie zajęta niemowlęciem. Czy to zrozumieją? Czy nie będą zazdrosne o nowego brata lub siostrę?
„Oczywiście, dziecko to dar od Boga. Bóg dał dziecko, da i na dziecko — tak mówią. Co jeszcze zwykło się powtarzać w takich sytuacjach? Ale czasy są niepewne, chociaż czy kiedykolwiek było łatwo? Kobiety rodziły choćby podczas wojny. Co powiem w pracy? Że znów idę na macierzyński, a potem będę brać ciągłe zwolnienia?
I w ogóle, o jakiej pracy można mówić z trójką dzieci? Rodzina się powiększy, a żyć będzie trzeba tylko z pensji Tomka…” Kasia męczyła się wątpliwościami i nie śpieszyła się, by „uradować” męża. Miała jeszcze czas na przemyślenia.
Niedawno szef delikatnie wypytywał, czy w zespole ktoś nie planuje macierzyńskiego lub odejścia. Zrozumiałe obawy — w pracy głównie kobiety. Kasia, jak wszyscy, zapewniła, iż ma już komplet — chłopca i dziewczynkę — i na pewno nie wybiera się na urlop. I proszę bardzo.
„Dlaczego wciąż myślę tylko o pracy? Rodzina i dzieci są najważniejsze, praca na pewno…” Czas mijał, a Kasia wciąż ważyła za i przeciw, nie mogąc podjąć decyzji.
— Źle się czujesz? Jesteś blada i ciągle o czymś myślisz. Już trzeci raz pytam, co kupimy Markowi i Oli na urodziny, a ty mnie nie słyszysz. Coś się stało? — zapytał pewnego wieczoru mąż.
Wtedy Kasia wszystko mu wyznała. Tomek przez chwilę milczał, po czym zapytał:
— I co teraz zrobimy?
Nie powiedział „co ty zrobisz?”, ale „co my zrobimy?”. Właśnie tak — decyzja należała do nich obojga. Razem. I za to Kasia tak bardzo kochała swojego męża. Nie zostawiłby jej samej z tymi myślami. Zrobiło jej się trochę wstyd, iż próbowała wszystko rozwiązać w pojedynkę. Natychmiast poczuła ulgę, jakby kamień spadł z serca. Podzieliła się z mężem swoimi obawami.
— Z dwójką dajemy radę, to i trzecie dziecko jakoś utrzymamy — odparł stanowczo.
— Ale pójdę na macierzyński. Będziemy żyć tylko z twojej pensji. Nie wiadomo, kiedy wrócę do pracy, i czy w ogóle. Chociaż dopłaty socjalne trochę pomogą… — znów wątpliwości wzięły górę.
— Jakoś to będzie. Wezmę dodatkową pracę. A może chcesz usunąć ciążę? — spytał wprost.
— Nie wiem — szczerze przyznała Kasia. — Ty będziesz harować od rana do nocy, a ja kręcić się w domu między dziećmi. Tak nam życie przeleci… Nie wiem — powtórzyła.
— Z dwójką czy z trójką dzieci czas i tak minie nie wiadomo kiedy. Dobrze. Mamy jeszcze czas do namysłu?
— Tak, trochę zostało.
— Więc się nie śpieszmy. Wrócimy do tematu później, choć jestem pewien, iż ty już podjęłaś decyzję. Albo się mylę?
— Jak my się w tym dwupokojowym mieszkaniu pomieścimy? — Kasia spojrzała krytycznie na ciasne lokum, które odziedziczyli po babci Tomka.
— Porozmawiam z rodzicami. Zaproponuję im zamianę. Mają trzy pokoje, a są tylko we dwoje. Pewnie się zgodzą. Tata sam to sugerował, gdy czekaliśmy na Zosię.
Kasia spojrzała na męża z niedowierzaniem, ale nic nie powiedziała. Jak się spodziewała, teściowa od razu przyjęła postawę.
— Twoja żona specjalnie zaszła w ciążę, żeby wyłudzić większe mieszkanie. Wykręca cię wokół palca, a ty jej we wszystkim pobłażasz.
— Mamo, to był mój pomysł. Kasia nie miała z tym nic wspólnego — bronił żony Tomek.
— Więc to ty, synu, chcesz nas pozbawić spokojnej starości? Nie spodziewałam się. My tu jesteśmy przyzwyczajeni. Nie wiem, czy w naszym wieku przeprowadzka to dobry pomysł. Ale wy myślicie tylko o sobie, nie licząc się z nami — matka przewróciła oczami i złapała się za serce.
— Mamo, nie dramatyzuj. Zapytałem tylko. Nie chcesz, to nie. Coś wymyślimy.
— Oni coś wymyślą… A może Kasia zrobi aborcję? Macie dwoje dzieci. Wystarczy. W dzisiejszych czasach. Wszystkim będzie łatwiej.
— Rozumiem, mamo.
Widząc przygnębioną minę męża po powrocie od rodziców, Kasia wszystko zrozumiała i nie wypytywała. Unikali tematu. Raz godziła się z myślą o kolejnym dziecku, by za chwilę przerażona wyobrażać sobie powrót do pieluch, nieprzespanych nocy, życie w biegu między maluchami a tysiącem obowiązków…
Zbliżał się termin, w którym jeszcze mogła przerwać ciążę, a ona wciąż nie potrafiła się zdecydować. Pewnej nocy śniła jej się pięcioletnia dziewczynka, która biegała po mieszkaniu, śpiewając i podskakując. W ręku trzymała mały wiklinowy koszyczek, jak u Czerwonego Kapturka. „Co tam masz?” — spytała Kasia. Dziewczynka zajrzała do środka i podniosła na nią zdumione, smutne oczy. Kasia też zajrzała — koszyk był pusty…
Najpierw ucieszyła się, iż urodzi się dziewczynka. Ale co znaczył pusty koszyk? Sen wracał, nie dawał spokoju.
— No to podjęłaś decyzję? — spytał pewnego wieczoru mąż.
— Tak… N-nie — i Kasia opowiedziała mu o śnie.
— To tylko sen. Znaczy, będzie dziewczynka, twoja pomocnica.
„Jaki on dobry — pomyślała Kasia. — Urodzę. Z Tomkiem wszystko będzie dobrze. Powinnam się cieszyć, iż nie namawia na aborcję, a ja się wciąż waham.” — Przytuliła się do męża.
Na jej decyzję wpłynęło jeszcze jedno zdarzeniePo tym wszystkim Kasia zrozumiała, iż każda decyzja niesie za sobą konsekwencje, ale najważniejsze, by iść przez życie razem, wspierając się nawzajem w trudnych chwilach.