Z dwójką dajemy radę, a trzeciego potrafimy dźwignąć – czy szukasz innego rozwiązania?

twojacena.pl 17 godzin temu

— Z dwójką damy radę, a trzecie ściągniemy. Wezmę dodatkową robotę. A może chcesz się dziecka pozbyć? — zapytał wprost mąż.

Kasia od kilku dni czuła się wyczerpana. Tyle spraw do ogarnięcia, a ona marzyła tylko, by usiąść i nie ruszać się, a najlepiej położyć i leżeć. Na jedzenie patrzyła z obrzydzeniem. Zrobiła test ciążowy, który potwierdził jej przypuszczenia.

Dwa lata minęły od zakończenia urlopu macierzyńskiego, ledwo odsapnęła od pieluch i śpioszków, a teraz znowu… Była zmartwiał. Jaś niedługo skończy pięć lat, Zosia poszła do drugiej klasy. Dzieci potrzebują jej troski i uwagi, a ona będzie zajęta niemowlakiem. Czy zrozumieją? Nie będą zazdrosne o nowego brata czy siostrę?

„Dziecko to przecież dar od Boga. Jak Bóg da dziecko, to i na utrzymanie da. Co jeszcze mówią w takich sytuacjach? Ale czasy są niepewne, choć czy kiedykolwiek były łatwe? Kobiety rodziły choćby podczas wojny. Co powiem w pracy? Że niedługo znów urlop macierzyński, a potem częste zwolnienia?”

„Ale jaka praca z trójką dzieci? Rodzina się powiększy, a żyć trzeba będzie tylko z pensji Darka…” Kasia męczyła się wątpliwościami i nie śpieszyła się, by „uradować” męża. Czasu do namysłu jeszcze trochę było.

Niedawno szef pytał, czy ktoś w zespole nie planuje macierzyńskiego albo odejścia. Zrozumiałe, bo w pracują głównie kobiety. Kasia, jak inni, zapewniła, iż ma komplet – chłopak i dziewczynka – i na pewno nie wybiera się na żaden urlop. I proszę.

„Czemu ciągle myślę o pracy? Rodzina i dzieci są najważniejsze, praca to tylko praca…” Czas płynął, a Kasia wciąż wiła się w niewypowiedzianych wątpliwościach, ważyła za i przeciw, ale decyzji podjąć nie umiała.

— Źle się czujesz? Jesteś blada i ciągle myślisz o czymś. Trzykrotnie pytałem, co kupimy Jasiowi i Zosi na urodziny, a ty choćby nie słyszysz. Coś się stało? — zapytał mąż pewnego wieczoru po kolacji.

Wtedy Kasia wyznała mu wszystko. Darek na chwilę zamilkł, po czym spytał:

— No to co robimy?

Nie zapytał: „Co ty zamierzasz?”, tylko: „Co robimy?”. Słusznie, bo decyzja powinna być wspólna. I to właśnie za to Kasia tak bardzo kochała swojego męża. Nie zostawi jej samej z rozterkami. Zrobiło jej się trochę wstyd, iż chciała radzić sobie w pojedynkę. Odczuła ulgę, jakby zdjęto jej z barków ciężar. Podzieliła się z mężem obawami.

— Z dwójką dajemy radę, to i trzecie ogarniemy — odparł stanowczo.

— Ale pójdę na macierzyński. Będziemy żyć tylko z twojej pensji. Nie wiadomo, kiedy wrócę do pracy, czy w ogóle wrócę. No, będą dopłaty socjalne… — znów wątpiła Kasia.

— Nie martw się, jakoś przeżyjemy. Wezmę nadgodziny. Albo może chcesz usunąć ciążę? — zapytał wprost.

— Nie wiem — przyznała szczerze. — Ty będziesz harował całymi dniami, a ja będę się tu krzątać w domu. Tak nam życie przeleci… Nie wiem — powtórzyła.

— Z dwójką czy z trójką dzieci życie i tak przeleci. Dobrze, mamy czas, żeby się zastanowić?

— Trochę mamy.

— No to nie róbmy nic w pośpiechu. Wrócimy do tematu później, choć wydaje mi się, iż ty już podjęłaś decyzję. Czy się mylę?

— Jak my się wszyscy zmieścimy w tych dwóch pokojach? — Kasia rozejrzała się po ciasnym mieszkaniu, które odziedziczyli po babci Darka.

— Porozmawiam z rodzicami. Zaproponuję zamianę. Mają trzypokojowe, a są tylko we dwoje. Myślę, iż się zgodzą. Tata sam to sugerował, gdy czekaliśmy na Zosię.

Kasia spojrzała na męża z niedowierzaniem, ale nie powiedziała nic. Jak się spodziewała, teściowa przyjęła postawę ofiary.

— Twoja żona specjalnie zaszła w ciążę, żeby wyłudzić większe mieszkanie. Robi z ciebie durnia, a ty jej na wszystko pozwalasz.

— Mamo, to mój pomysł, Kasia nie ma z tym nic wspólnego — bronił żony Darek.

— Więc to ty, synu, chcesz nam zabrać spokojną starość? Nie spodziewałam się. My tu jesteśmy przyzwyczajeni. W naszym wieku przeprowadzka to nie jest dobry pomysł. Ale wy myślicie tylko o sobie, nie liczycie się z nami — stara kobieta przewróciła oczami i chwyciła się za serce.

— Mamo, nie dramatyzuj. Zapytałem tylko. Jak nie, to nie. Coś wymyślimy.

— Oni coś wyKasia westchnęła ciężko, patrząc przez okno na opadające liście, i w końcu zrozumiała, iż choćby puste koszyczki w snach mają swoje znaczenie – nie zawsze można wrócić tam, gdzie straciliśmy drogę.

Idź do oryginalnego materiału