Na początku Krzysiowi wydawało się, iż mama po prostu przytyła. Ale jakoś dziwnie talię miała wyraźnie zaokrągloną, choć reszta wyglądała tak samo. Pytać było niezręcznie, bo nagle mama się obrazi. Tata milczał, patrząc na nią z czułością, więc Krzyś też udawał, iż niczego nie widzi.
Wkrótce jednak brzuch wyraźnie urósł. Pewnego dnia, przechodząc koło pokoju rodziców, Krzyś przypadkiem zobaczył, jak tata głaszcze mamę po brzuchu i coś do niej szeptem mówi. A ona uśmiecha się zadowolona. Zrobiło mu się głupio od tej sceny, więc gwałtownie odszedł.
*Mama spodziewa się dziecka* nagle olśniło go. Ta myśl nie tyle go zdziwiła, co zszokowała. Mama oczywiście była ładna, wyglądała lepiej niż mamy wielu kolegów, ale ciąża w jej wieku budziła w nim odrazę. choćby myśleć o tym było wstyd. Skąd się biorą dzieci, Krzyś wiedział od dawna, ale iż *jego* rodzice to robią? To jednak nie byle kto, tylko jego mama i tata.
Tato, mama będzie miała dziecko? zapytał kiedyś ojca. Z nim jakoś łatwiej było o tym rozmawiać.
Tak. Marzy o córeczce. Chyba głupio cię pytać, czy chcesz brata, czy siostrę.
A w takim wieku się rodzi?
W jakim takim? Mamie trzydzieści sześć, a mnie czterdzieści jeden. Masz coś przeciwko?
A kto mnie pytał? burknął Krzyś.
Tata spojrzał na niego uważnie.
Mam nadzieję, iż jesteś wystarczająco dorosły, żeby to zrozumieć. Mama od dawna chciała dziewczynkę. Jak ty się urodziłeś, mieszkaliśmy na wynajętym. Mama siedziała z tobą, ja jeden pracowałem, ledwo starczało na życie. Więc zdecydowaliśmy nie spieszyć się z drugim. Potem umarła babcia, zostawiając nam mieszkanie. Pamiętasz ją?
Krzyś wzruszył ramionami.
Zrobiliśmy remont, się przeprowadziliśmy. Jak podrosłeś, mama wróciła do pracy, było lżej, kupiłem pierwsze auto. Córkę znów odkładaliśmy, mówiliśmy, iż zdążymy. A potem po prostu nie wychodziło. I teraz, gdy już straciliśmy nadzieję
Niech będzie dziewczynka, skoro mama chce. Oczywiście, nasza mama jest młoda, ale nie dziecko. Więc staraj się chociaż nie denerwować jej, nie stresować. Zanim coś powiesz, pomyśl. Jak coś, mów do mnie. Zgoda?
No dobra, tato.
Potem dowiedzieli się, iż faktycznie będzie dziewczynka. W domu zaczęły pojawiać się różowe ubranka, maleńkie jak dla lalki. Stanęło łóżeczko. Mama często odpływała, jakby nasłuchiwała czegoś w sobie. Wtedy tata pytał z niepokojem, czy wszystko w porządku. I Krzyś też zaczynał się martwić.
Jemu samemu dziecko było obojętne, córka tym bardziej. Po co mu płacz i pieluchy? Liczyła się tylko Zosia Nowak. jeżeli rodzice chcą kolejnego dziecka ich sprawa. Jemu co do tego? Może i dobrze. Będą zajęci nią, mniej się będą czepiać jego. Przynajmniej jakaś korzyść z siostry.
A to nie jest niebezpieczne? W jej wieku rodzić? spytał Krzyś.
Ryzyko jest w każdym wieku. Oczywiście, mamie teraz ciężej niż z tobą. Wtedy była trzynaście lat młodsza. Ale nie mieszkamy w lesie ani na wsi, tylko w dużym mieście, z dobrymi szpitalami Będzie dobrze dodał tata, zmęczonym głosem.
A kiedy? Za ile?
Co? Urodzi? Za dwa miesiące.
Ale mama urodziła miesiąc wcześniej. Krzyś obudził się od hałasu. Za ścianą słyszał jęki i bieganinę. Wstał, przecierając oczy, i poszedł do rodziców. Mama siedziała na zmiętym łóżku, trzymając się za plecy, i kołysała się w przód i tył, stękając. Tata nerwowo zbierał rzeczy.
Tylko dokumentów nie zapomnij wyszeptała mama, zamykając oczy.
Mamo? Krzyś od razu się obudził, zarażając się niepokojem.
Przepraszam, iż cię obudziliśmy. Taka sprawa Gdzie ta karetka? rzucił tata w przestrzeń.
Przestrzeń odpowiedziała dzwonkiem do drzwi, więc tata pobiegł otworzyć. Krzyś nie wiedział, czy iść się ubierać, czy zostać. Ale do pokoju weszli ratownicy, od razu podchodząc do mamy z pytaniami:
Od kiedy skurcze? Co ile? Odeszły wody? Gdy mama złapał kolejny skurcz, odpowiadał tata.
Na Krzysia nikt nie zwracał uwagi, więc wymknął się. Gdy wrócił ubrany, rodzice wychodzili już z mieszkania. Mama szła w szlafroku i kapciach. W drzwiach tata się obejrzał.
Zaraz wrócę, a ty tu posprzątaj. Chciał coś dodać, ale mama jęknęła i zwisła mu na ramieniu.
Krzyś stał jeszcze chwilę, wpatrując się w drzwi. W pokoju poskładał kanapę, zebrał porozrzucane rzeczy i poszedł do kuchni. Tata wrócił, gdy Krzyś szykował się do szkoły.
No i? Urodziła? spytał, próbując odgadnąć odpowiedź po jego twarzy.
Jeszcze nie. Nie wpuścili mnie. Nalej mi herbaty.
Krzyś postawił przed tatą kubek, zrobił kanapki.
Idę?
Idź. Zadzwonię, jak będą wieści obiecał tata.
Krzyś spóźnił się na lekcje.
Kowalski zaszczycił nas swoją obecnością. Dlaczego spóźnienie? spytał matematyk.
Mamę zabrała karetka, do szpitala.
Przepraszam, siadaj zmiękł nauczyciel.
Jego matka rodzi! krzyknął Wiśniewski, a klasa wybuchnęła śmiechem. Krzyś odwrócił się do niego ostro.
Cisza! Kowalski, usiądź. A co tu jest śmiesznego?
Tata wezwał ostatniej lekcji.
Mogę wyjść? Krzyś podniósł rękę.
Nagle ci się zachciało? Do końca dwadzieścia minut, wytrzymasz. I schowaj telefon powiedziała polonistka.
Jego matka w szpitalu! znów wrzasnął Wiśniewski, ale tym razem nikt się nie zaśmiał.
Dobrze, idź pozwoliła polonistka.
No, tato? spytał Krzyś na korytarzu.
Dziewczynka! Trzy kilo sto gramów! Uff tata odetchnął z ulgą.
No i? spytała polonistka, gdy wrócił.
Wszystko dobrze, dziewczynka odpowiedział automatycznie.