Zakończenie roku szkolnego – nie idę. Ani ja ani moje dziecko
Znowu mamy koniec roku szkolnego. Znów rozdania, przemówienia, kwiaty, uściski, błysk fleszy i dumni rodzice. A dla wielu dzieci – łzy. Bo pasek nie wszyscy dostają. Bo nie każdemu się "udało".
Bo ktoś był "za słaby" z matmy, bo ktoś "nie dociągnął" z biologii. Bo komuś zabrakło jednej piątki, by znaleźć się w gronie tych, którzy staną przed wszystkimi i usłyszą, iż "są najlepsi".
Sama byłam takim dzieckiem. Targanym ambicją, próbującym zasłużyć. Na pochwałę, na uwagę, na akceptację.
A dziś? Dziś jestem matką i patrzę na ten wyścig zupełnie inaczej. Już nie z pozycji dziecka, które chce dorównać innym, tylko z perspektywy dorosłej kobiety, która widzi, jak bardzo ten system potrafi być krzywdzący.
Czerwony pasek to nie wszystko. Ambicja, która boli
Historia córki mojej przyjaciółki, Mai poruszyła mnie głęboko. Bo widzę w niej nie tylko
dziecko, które się starało i nie dostało "nagrody". Widzę też całą rzeszę podobnych dziewczynek i chłopców, którzy dali z siebie wszystko, a potem usłyszeli, iż "to za mało".
Maja, uczennica z humanistycznym umysłem, dostała czwórkę z matematyki. Czwórkę! Dla większości to całkiem dobra ocena. Ale nie dla niej – i nie w tym systemie, w którym tylko "najlepsi" dostają czerwony pasek. A przecież "najlepszy" nie zawsze znaczy: najbardziej wartościowy.
To mnie najbardziej boli – iż ten prosty symbol, czerwony pasek na świadectwie, potrafi zniszczyć dziecku poczucie własnej wartości. Maja płakała, czuła się gorsza, powtarzała, iż "do niczego się nie nadaje". A wszystko przez to, iż ktoś kiedyś wymyślił, iż 4,74 to mniej niż 4,75 i iż "to ma znaczenie". Że to różnica między "dumny z ciebie" a "mogłeś się bardziej postarać".
Świadectwa nie mierzą wartości
Od lat słyszę: "to tylko szkoła", "nie przejmujcie się tak ocenami", "świadectwo to nie wszystko". Tylko iż system mówi coś innego. I dzieci też to widzą. jeżeli nie mają czerwonego paska, czują, iż przegrały.
Jeśli nie są w tej grupie wybranych, stojących na scenie, to znaczy, iż czegoś im zabrakło. Tylko czego? Talentu? Szczęścia? Miłości do matmy?
Może wystarczyłaby inna nauczycielka, inny dzień, inna forma sprawdzianu? Może wystarczyłoby jedno miłe słowo, szansa na poprawę?
Ale nie – Maja usłyszała: "Na piątkę to było za mało". I choć można by analizować, czy to było pedagogiczne, czy nie, to tak naprawdę nie o tę jedną ocenę tu chodzi. Chodzi o to, iż system nie widzi wysiłku. Widzi wynik.
Cyrk, który przestaliśmy oglądać
Zakończenie roku szkolnego od dawna nie przypomina święta edukacji. Bardziej przypomina galę wręczenia nagród, gdzie dzieci ustawione są w rankingach, a rodzice w głowach robią notatki, kto "lepiej się starał", kto "dał radę", a kto "spuścił z tonu".
Moje dziecko też nie otrzyma w tym roku czerwonego paska. Na zakończenie roku szkolnego się nie wybieramy. Nie chcę fundować mu obecności w tym przedstawieniu, jeżeli ma tam siedzieć ze spuszczoną głową, patrząc, jak jego koleżanki i koledzy odbierają nagrody.
Jeśli ten dzień ma dla niego być porażką, to wolę, żeby był po prostu zwyczajnym piątkiem. Z pizzą na obiad i rozmową wieczorem, iż wartością nie jest pasek, tylko to, kim się stajesz każdego dnia. A świadectwo? Odbierzemy je później, w sekretariacie.
Dla mnie to nie bunt, nie obraza majestatu szkoły, tylko nasz świadomy wybór. Mój syn wie, iż jestem z niego dumna. Nie za pasek. Za wytrwałość. Za to, iż się stara, iż się nie poddał, iż próbował do końca. Za to, iż umie być sobą, choćby jeżeli system mówi, iż to za mało.
Bo żadne świadectwo nie mówi o tym, jakim ktoś jest człowiekiem. I nikt nie powinien mieć prawa wmówić dziecku, iż jego wartość kończy się tam, gdzie kończy się czerwony pasek.
Jeśli miałabym dać jakąś radę innym rodzicom – i sobie sprzed lat – powiedziałabym jedno: patrz na dziecko, nie na średnią. Buduj relację, nie presję. I pamiętaj, iż szkoła to
tylko fragment życia, nie jego sens.
(Imiona bohaterów zostały zmienione).