Porzuciwszy żonę i dzieci dla kochanki, choćby nie podejrzewał, jaką lekcję przygotuje mu los.
Gdy Krzysztof dowiedział się, iż został ojcem bliźniaków, ogarnęło go dziwne uczucie zagubienia. Przed ciążą Anny naprawdę marzył o dzieciach razem planowali przyszłość i przygotowywali się na nowy etap życia.
Ale gdy tylko żona pojechała do szpitala, dając mu niespodziewaną wolność, nagle uświadomił sobie: może to był błąd.
Pierwszą dobę spędził w bezczynnej melancholii, ale następnego dnia postanowił odwiedzić ulubioną kawiarnię gotować nie cierpiał. Tam, wśród zapachów świeżego ciasta i kawy, spotkał JĄ Martę, kobietę swoich marzeń. To uczucie przyszło nagle, gdy tylko przekroczyła próg. Rozejrzała się po wnętrzu, rozpromieniła uśmiechem i z gracją usiadła przy wolnym stoliku.
Serce Krzysztofa zabiło mocniej. Rozmawiali, a wieczorem Marta była już w jego domu. Nad ranem mężczyzna zaczął się zastanawiać: czy jego uczucie do Anny było prawdziwe? Czy powinni byli decydować się na dzieci?
Dźwięk telefonu przerwał ich spokojny poranek. Marta skrzywiła się:
Kto tak wcześnie dzwoni? W ogóle się nie wyspałam
Krzysztof spojrzał na wyświetlacz dzwonił szpital. Niechętnie odebrał:
Słucham. Tak, teraz jestem ojcem. Dwóch synów.
Fuj, pieluchy, nieprzespane noce, zero życia osobistego! Po co ci to? prychnęła Marta.
Krzysztof wzruszył ramionami:
Szczerze? Sam już nie jestem pewien.
Wieczorem zadzwoniła Anna. Krzysztof starał się udawać radość, ale widocznie bez przekonania.
Kochanie, coś się stało? Wydajesz się taki obojętny.
Ależ skąd, oczywiście się cieszę! Tylko dostałem istotną propozycję w pracy, a dzieci Boję się, iż będą przeszkodą. Ale nie martw się, coś wymyślę! skłamał.
Wymyślisz? O czym ty mówisz? zaniepokoiła się Anna.
Krzysztof gwałtownie się pożegnał, zdając sobie sprawę, iż się wygadał. Czas uciekał za tydzień żona z maluchami miała wrócić do domu. Potrzebował planu.
Słuchaj, przecież mam po dziadku dom na wsi! olśniło go. Całkiem przyzwoity, choć daleko od miasta. Zabiorę tam Anię z dziećmi, powiem, iż potrzebują świeżego powietrza, a ja muszę pracować. Obiecuję przyjeżdżać. Zadziała?
Oczywiście! ożywiła się Marta. Twoja naiwna żonka uwierzy we wszystko! A my będziemy mogli być razem bez problemów?
Może nie zupełnie razem, ale nie trzeba się już będzie ukrywać! zapewnił.
Krzysztof przygotował wzruszającą przemowę. Anna oczywiście się zasmuciła:
Kochanie, chyba coś przede mną ukrywasz Jak sobie poradzę sama na odludziu z dwójką maluchów?
Dasz radę! Będę często przyjeżdżać. Nie chcesz przecież, żebym miał problemy w nowej pracy?
Anna nie rozumiała męża, ale bała się sprzeciwiać. Wprost ze szpitala pojechali w nieznane. Młoda matka cicho płakała, podejrzewając, iż chodzi o inną kobietę. Ale jak o tym rozmawiać?
Samochód zatrzymał się przed zaniedbanym domem, niemal ukrytym w gąszczu chwastów. Anna westchnęła:
Krzysiu, nie zostawisz nas tu samych?!
Zostawię odparł zimno. Nie dramatyzuj. Dom jest przestronny miejsca wam nie zabraknie. Zostawię pieniądze, potem załatwicie zasiłki.
Czyli odchodzisz od nas? zapytała drżącym głosem.
Aniu, zrozum, pospieszyliśmy się. Z dziećmi
Krzysztof pośpiesznie wnosił rzeczy, unikając spojrzenia żony, wsiadł do auta i odjechał bez pożegnania. Anna została sama z rozpaczą i dwójką bezbronnych niemowląt. Co teraz?
Krzysztof zagłuszał wyrzuty sumienia. Tylu mężczyzn tak postępuje! Nie wyrzucił przecież rodziny na ulicę, tylko dał im dom. Swój dom! Anna sobie poradzi.
Ostrożnie układając płaczące dzieci na starym kanapie, młoda matka wybuchnęła płaczem. Jak tu przeżyć bez pomocy? Czy mąż nie opamięta się? To chyba jakiś okrutny żart! Maluchy krzyczały, domagając się uwagi, a Anna skamieniała z rozpaczy.
No i czemu tak siedzicie? rozległ się nagle za plecami zrzędliwy głos. Gorąco, a dzieciaki zawinięte jak w pierzynę!
Anna drgnęła, odwracając się. W pokoju, jakby znikąd, stanął starszy mężczyzna. Marszczył brwi, rozpinając beciki.
Kim pan jest? zapytała przestraszona.
Sąsiad. Słyszałem, jak rozmawialiście z mężem. Postanowiłem sprawdzić, jak tu sobie radzicie
Jak pan śmie?! oburzyła się, ale urwała pod jego surowym spojrzeniem.
No, otrząsnęłaś się, to dobrze. Nakarm dzieci, ogarnij je. Nie można ich tak zostawiać powiedział stanowczo. A ja trochę pomogę. To tylko na chwilę Krzysztof pewnie niedługo wróci
Ech, znam takich Krzysztofów uśmiechnął się sąsiad. Lepiej pomyśl o dzieciach, nie o nim.
Anna chciała zaprotestować, ale nagle zauważyła panujący wokół bałagan. Zaczęła sprzątać, ale gwałtownie opadła z sił:
Boże, jak my tu przeżyjemy?
Sąsiad poklepał ją po ramieniu:
E, nie czas na narzekania! Nakarmmy maluchy, wynieśmy je na dwór, a potem gwałtownie tu posprzątamy. Zobaczysz, da się żyć.
Niepostrzeżenie Anna zaczęła słuchać wskazówek nowego znajomego, który przedstawił się jako Marek. Jak się okazało, mieszkał tu od dwóch lat.
Dlaczego pan tu przyjechał, jeżeli mogę spytać? zaciekawiła się, przecierając półki.
Marek roześmiał się:
Krótko mówiąc rozczarowałem się światem. Szczegóły może kiedyś indziej. A tak w ogóle, byłem pediatrą.
Naprawdę? zdziwiła się. Teraz wiem, dlaczego pan tak sprawnie zajmuje się moimi maluchami. Ja mam jeszcze dużo do nauki.
Do wieczora zaniedbany dom odzyskał blask. Anna była zaskoczona, choć zmęczona. Większość pracy wykonał Marek, ale teraz to nie miało znaczenia. Naj