Cień przeszłości: dramat w sercu Magdaleny
Magdalena siedziała w domu, otoczona znajomą ciszą małego miasteczka Brzeziny. Rutynowe dni na urlopie macierzyńskim zlewały się w monotonną mozaikę kołysanek i domowych obowiązków. Ale każdego wieczoru z niecierpliwością wyczekiwała powrotu męża, Krzysztofa, żeby choć na chwilę zanurzyć się w świecie poza ich przytulnym mieszkaniem. Tego dnia wrócił później niż zwykle, z wyraźnie zamyślonym spojrzeniem.
— Jak w pracy? — spytała z lekkim uśmiechem, jak zawsze, mając nadzieję na jakąś odmianę w swojej codzienności.
Krzysztof zastygł, jakby dobierał słowa. Jego milczenie wisiało w powietrzu, ciężkie jak burzowa chmura.
— No nie uwierzysz, jakie czasem bywają zbiegi okoliczności — w końcu wykrztusił, nerwowo się uśmiechając. — Nie bez powodu mówią, iż małe miasto to wielka wieś!
— O co chodzi? — Magdalena nagle się spięła, czując, jak zimny dreszcz przebiega jej po plecach.
— Do pracy przyszła nowa. Jak ją zobaczyłem, oniemiałem. To Ewa, wyobrażasz sobie? Ewa Kowalczyk!
Magdalena poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. To imię, jak echo z przeszłości, uderzyło ją prosto w serce, przywracając wspomnienia, które tak starannie pogrzebała. Siedem lat temu, gdy pierwszy raz spotkała Krzysztofa, był zupełnie inny — radosny, otwarty, ale niedostępny. Jego serce należało do kogoś innego — do Ewy, tej właśnie, której imię teraz rozbudziło w niej burzę.
Wtedy Magdalena nie śmiała się wtrącać. Szanowała uczucia innych, bała się zniszczyć czyjeś szczęście. Ich drogi przecięły się dzięki wspólnemu znajomemu, a czasem łapała się na tym, iż obserwuje Krzysztofa ukradkiem. Wydawał się ideałem — życzliwy, charyzmatyczny, z ciepłym uśmiechem. Myślała wtedy, iż dziewczyna, którą kocha, ma ogromne szczęście, i marzyła, by spotkać kogoś podobnego. Ale pewnego dnia Krzysztof pojawił się sam, bez Ewy, z wygaszonym spojrzeniem. Okazało się, iż zerwali — z jej inicjatywy.
Magdalena współczuła mu szczerze, ale gdzieś w głębi duszy nie potrafiła ukryć radości. To była jej szansa. Nie spieszyła się, dała sobie czas, by upewnić się, iż to koniec między nimi. Po kilku miesiącach zaprosiła Krzysztofa na kolację. Tak zaczęła się ich historia. Znaleźli wspólny język, a niedługo między nimi pojawiło się uczucie. Dwa lata później wzięli ślub, a po kolejnych trzech urodziła im się córeczka, z którą teraz spędzała czas na macierzyńskim.
Ale Ewa… Ewa była tą, przez którą Krzysztof kiedyś cierpiał. Tą, której miejsce zajęła Magdalena. Przez te wszystkie lata bała się, iż ich miłość to tylko sposób na zapomnienie przeszłości. Miała nadzieję, iż z czasem jego uczucia stały się prawdziwe, ale teraz, gdy imię Ewy znów zabrzmiało w ich domu, stare lęki powróciły ze zdwojoną siłą.
— Rany… — tylko tyle zdążyła wykrztusić Magdalena, starając się ukryć drżenie w głosie. — I jak… jak ona się ma?
Krzysztof wzruszył ramionami, unikając wzroku.
— Nie gadaliśmy wiele. Przywitaliśmy się i tyle.
— Jest zamężna? — spytała, czując, jak ściska się jej gardło.
— Nie wiem — w jego głosie pojawiła się irytacja. — I mnie to nie obchodzi. Spotkaliśmy się, uśmiechnęliśmy do siebie i koniec. Co mnie to obchodzi?
Ale Magdalena widziała, iż nie jest szczery. Jego słowa brzmiały jak usprawiedliwienie — nie tylko przed nią, ale też przed samym sobą. Zazdrość, jak trucizna, zaczęła się rozlewać po jej żyłach. A co jeżeli Ewa go zabierze? Co jeżeli dawne uczucia odżyją? Pamiętała, jak bardzo Krzysztof ją kochał. To było prawdziwe, ogarniające wszystko uczucie.
Krzysztof oczywiście nie był do końca szczery. Ciekawiło go, jak potoczyło się życie byłej. I, szczerze mówiąc, cieszył się, iż ją zobaczył. Coś w nim drgnęło, gdy ich spojrzenia się spotkały. Nie, kochał Magdalenę i ich córeczkę. Nie miał zamiaru robić niczego, co mogłoby ją zranić. Ale nagle zdał sobie sprawę, iż z niecierpliwością czeka na kolejny dzień w pracy, żeby znów zobaczyć Ewę. Tylko porozmawiać, nic więcej. Czy to naprawdę coś złego?
Widząc niepokój Magdaleny, Krzysztof próbował ją uspokoić, zanim wyszedł do pracy:
— Spróbuję wrócić dziś wcześniej, adekwatnie wszystko już ogarnąłem. Zrobisz coś smacznego?
— Oczywiście — wymusiła uśmiech.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też — odparła, ale jej głos zadrżał.
Gdy drzwi zamknęły się za Krzysztofem, uśmiech zniknął z jej twarzy. Nigdy nie mówił „kocham cię”, wychodząc. Czy to był zły znak? A może wręcz przeciwnie? Mówią, iż mężczyźni zaczynają okazywać więcej uczuć, gdy poczują wyrzuty sumienia. Ta myśl nie dawała Magdalenie spokoju.
Próbowała się rozproszyć, skupiając się na córeczce, która właśnie się obudziła. Ale niepokój nie ustępował.
W pracy Krzysztof znów spotkał Ewę.
— Cześć, świetnie wyglądasz — uśmiechnęła się, a jej oczy zabłysły.
— Ty też — odparł, czując, jak coś ściska go w środku.
— Może zjemy razem lunch? Pogadamy trochę.
— Czemu nie…
Krzysztof wiedział, iż to nie jest w porządku. Powinien od razu postawić granice. Ale z drugiej strony… Co złego jest w zwykłym obiedzie z koleżanką z pracy? Zatrzymali się w kawiarni, rozmawiając o wszystkim, jakby nie minęło tych siedem lat. Krzysztof dowiedział się, iż Ewa nie wyszła za mąż, nie znalazła swojej drugiej połówki.
— Wiesz, po paru latach żałowałam, iż się rozstaliśmy — wyznała. — Ale ty już byłeś zajęty.
— To ty mnie zostawiłaś — odparł z lekką urazą.
— Cóż, byłam głupia — zaśmiała się. — Teraz bym cię nie odpuściła.
W powietrzu zawisło napięcie. Emocje były niemal namacalne. Krzysztof czuł, iż to nie była zwykła rozmowa. Dawno nie czuł takiego podniecenia. Jego związek z Magdaleną był stabilny, aleIch czekało jeszcze wiele prób, ale jedno wiedzieli na pewno — ich miłość była silniejsza niż jakiekolwiek wspomnienia.